Zakon 
sióstr 
amadeuszek
i
Portret Fanny Mendelssohn, Wilhem Hensel
Wiedza i niewiedza

Zakon 
sióstr 
amadeuszek

Iza Smelczyńska
Czyta się 5 minut

Proszę wymienić nazwiska trzech sławnych kompozytorów… Czy jest w tym gronie kobieta? Nie ma? A może jest, tylko w męskim przebraniu?

Fanny Mendelssohn przychodzi na świat trzy lata przed swoim bratem Feliksem, którego świat zapamięta jako autora słynnej melodii marszowej towarzyszącej młodej parze na ślubnym kobiercu. Rodzeństwo już od najmłodszych lat wykazuje niezwykłe talenty muzyczne. W wieku 14 lat Fanny szykuje z okazji urodzin ojca recital z dziełami Jana Sebastiana Bacha. Po występie słyszy od ukochanego tatki: „Bardzo ładnie, kochanie, ale pamiętaj, że jesteś dziewczynką, więc nie wypada, abyś grała takie rzeczy publicznie”.

Mijają lata. Podczas gdy 20-letni Feliks rozwija karierę i wyjeżdża na tournée po Europie, starsza siostra przygotowuje się do poślubienia malarza Wilhelma Hensela. Ten na szczęście okazuje wybrance większe wsparcie i zachęca ją do rozwijania pasji. Ba, „odgraża się” nawet, że nie poprosi jej o rękę, jeśli nie obieca, że będzie nadal tworzyć po ślubie.

Fanny komponuje, ale większość utworów oznacza jedynie pierwszą literą swojego imienia. Za sprawą zbieżności inicjałów manuskrypty te historia przypisała Feliksowi – podobno zapisana w nich muzyka charakteryzowała się „zbyt męskim tonem, była zbyt ofensywna i ambitna”, by mogła ją stworzyć kobieta. Fanny co najwyżej mogła pełnić funkcję kopistki.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Finał po 200 latach

Autor Marsza weselnego przez lata grywał kompozycje pianistyczne siostry, i to z sukcesami, ale niespecjalnie przejmował się prawami autorskimi. Trudno zarzucać Feliksowi szowinizm, bo zdarzyło mu się poprowadzić premierę koncertu fortepianowego swojej koleżanki po fachu – Clary Schumann. Może po prostu był  zazdrosny o talent siostry?

Skoro już przywołaliśmy Clarę Schumann, to poświęćmy i jej kilka zdań. Losy tej kompozytorki również nie należały do najłatwiejszych. Obowiązki matki ośmiorga dzieci i żony sławnego kompozytora, Roberta, odsunęły jej karierę na dalszy plan. Pan Schumann wyraźnie nie czuł bluesa i śmiał mówić o twórczości ukochanej jako o ckliwych, „typowo kobiecych” (cokolwiek to znaczyło) melodiach. Czy tak postępuje kochający mąż? 

Ale wróćmy do Mendelssohnów. Historia Fanny doczekała się w końcu szczęśliwego finału (choć musieliśmy czekać niemal 200 lat), bo w Międzynarodowy Dzień Kobiet tego roku w Royal College of Music odbyło się uroczyste wykonanie Sonaty wielkanocnej – utworu wcześniej przypisywanego Feliksowi. Przy fortepianie zasiadła znakomita rosyjska pianistka Sofia Guljak, a transmisję na cały świat nadało BBC Radio 3. Zatem jeśli w czyjejś biblioteczce znajduje się nagranie wspomnianej sonaty, to namawiam do korekty imienia. Jesteśmy to winni Fanny.

Portret Fanny Mendelssohn, Wilhem Hensel
Portret Fanny Mendelssohn, Wilhem Hensel

Nannerl i Amadeusz

Szkoda, że nie możemy posłuchać dzieł innej utalentowanej siostry sławnego brata: Marii Anny Mozart. Widzimy ją na jednym z rodzinnych portretów, który obecnie wisi w wiedeńskim Mozarthaus: rodzeństwo siedzi przy klawesynie, a jego dłonie zabawnie się przeplatają. Maria Anna, pieszczotliwie nazywana przez rodzinę Nannerl, z łatwością wygrywała z bratem muzyczne bitwy na gamy i pasaże. Amadeuszek, wpatrzony w siostrę jak w obrazek, chciał grać tak jak ona. Dzieci pod opieką ojca Leopolda odbywały tournée po Europie, występując razem jako „wunderkinder”. W niektórych recenzjach z tamtego okresu to Nannerl poświęcano więcej pochwalnych wersów.

Rodzinne wycieczki zakończyła osiemnastka Marii Anny. W dobrym tonie było, aby panienka w tym wieku zeszła ze sceny i zajęła się przysposobieniem do prac domowych. Muzykę mogła pisać co najwyżej do szuflady. Tak też Mozart robiła. Z licznej korespondencji wynika, że rodzeństwo tęskniło za sobą, a Nannerl – za namową brata – do listów dołączała swoje kolejne kompozycje, które klasyk wiedeński szczerze komplementował. Niestety, Maria Anna już nigdy nie pojawiła się na scenie, choć do końca życia udzielała lekcji muzyki. Dziś kompozytorka powraca jako bohaterka sztuk i filmów (np. spektaklu The Other Mozart Sylvii Milo, polskiej artystki pracującej w Nowym Jorku). Szkoda tylko, że nie możemy usłyszeć w ścieżce dźwiękowej oryginalnych dzieł Nannerl, bo ślad po nich zaginął.

Dwa charaktery pisma

Porządne śledztwo muzykologiczne należałoby się państwu Bach: Janu Sebastianowi i jego drugiej żonie Annie Magdalenie (z domu Wilcke). Kompozytor był bardzo płodnym człowiekiem – i to w każdym znaczeniu tego słowa. Pozostawił po sobie setki kilogramów zapisanych partytur i był ojcem dwadzieściorga dzieci (trzynaścioro z nich urodziła Anna Magdalena). Bachowie żyli skromnie, regularnie dawali na tacę i unikali skandali. Plotki zaczęły się dopiero kilka lat temu. Anna Magdalena, utalentowana sopranistka, miałaby przyłożyć się do sukcesu lipskiego kantora i skomponować część jego dzieł – w tym niektóre ze słynnych suit wiolonczelowych. Faktem jest, że Anna Magdalena regularnie organizowała wieczorki muzyczne w domu Bachów i pisała transkrypcje dla męża, zwłaszcza gdy na starość oczy odmawiały mu posłuszeństwa. Dowodzą tego analizy gryzmołów i poprawek rękopisów, w których naukowcy zauważyli dwa odmienne charaktery pisma. Nie ma pewności, czy nuty powstawały pod dyktando Jana Sebastiana, czy może Anna Magdalena spełniała się twórczo pod nazwiskiem męża.

Wspomniane artystki żyły na przestrzeni trzech stuleci, w czasach, które nie sprzyjały emancypacji. Ich życiorysy – pełne dysonansów i nietaktów – powracają współcześnie niczym ukryty temat w symfoniach dawnych mistrzów. Nie ma oczywiście reguły, według której za każdym sławnym kompozytorem kryć się musi niezauważona kobieta. Ale warto podczas kolejnego słuchania Mozarta, Bacha czy Mendelssohna spojrzeć na nich z większym dystansem. A może zamiast oklepanego „klasyka” lepiej dziś wieczorem włączyć nagrania: Hildegardy z Bingen, Barbary Strozzi, Franceski Caccini, Antonii Bembo, Élisabeth Jacquet de La Guerre, Maddaleny Sirmen albo Grażyny Bacewicz?

Czytaj również:

Akceptacja pewnych stanów wymaga odwagi
Opowieści

Akceptacja pewnych stanów wymaga odwagi

Iza Smelczyńska

WIDT to duet audiowizualny, zrodzony ze współpracy dwóch sióstr – Antoniny Nowackiej (głos) i Bogumiły Piotrowskiej (wizualizacje generowane w czasie rzeczywistym). Łączy je oryginalność, zamiłowanie do radykalnej psychodelii i bezkompromisowość. Swój najnowszy projekt z Christophem de Babalon zobaczymy na krakowskim Unsoundzie. 

 

Czytaj dalej