Moje iskrzące się światłem suknie śpią przykryte kurzem, ale wydaje mi się, że wciąż by na mnie pasowały.
Przyszedł rok 2000, nikt już nie śpiewa piosenek, Olympia na bulwarze Capucines popada w ruinę.
Brawo, dajcie mi jakieś brawo! To jedyne słowa miłości, jakie znam – śpiewała Dalida w 1983 r. w piosence Bravo.
Jest rok 2017, suknie Dalidy nie śpią pod kurzem, można je oglądać w Muzeum Mody w Paryżu. Mieści się ono w pałacyku Galliera, dokładnie vis-à-vis Palais Tokio i Muzeum Sztuki Nowoczesnej, od których oddziela go Avenue du Président-Wilson. Ponad 100 prezentowanych na wystawie sukni pokazuje ewolucję artystki, kobiety, a także ewolucję mody – od dziewczęcych sukienek w stylu pin up z przełomu lat 50. i 60. (Jacques Esterel, którego suknie nosiła wówczas Dalida, jest także autorem sukienki w różową kratkę vichy, w której w 1959 r. Brigitte Bardot brała ślub), przez hollywoodzki szyk Jeana Dessès’go (ubierał także m.in. Marię Callas), elegancję Pierre’a Balmaina, zmysłowość Lorisa Azzaro, po lata 80. – „kosmiczny barok” Paco Rabanne i klasycyzm Cacharel.
Rozpoznać szczęście
Wystawa Dalida: garderoba prywatna i sceniczna została zorganizowana w 30. rocznicę śmierci artystki. Dalida – francuska piosenkarka i aktorka urodziła się jako Yolanda Cristina Gigliotti w 1933 r. w skromnej dzielnicy Kairu. Jej rodzice byli imigrantami z południa Włoch. Ojciec, Pietro Gigliotti, pierwszy skrzypek w operze kairskiej, zabierał ją na próby i przedstawienia – jej ulubioną operą był Rigoletto Giuseppe Verdiego. W Egipcie pracowała jako modelka manekin w domu mody „Donna”, w 1954 r. została wybrana Miss Egiptu. Jej zwycięskie zdjęcie w bikini w panterę obiegło wówczas prasę egipską. Zagrała w kilku filmach oraz przybrała pseudonim sceniczny „Dalila” – zainspirowana rolą Hedy Lamarr w filmie Samson i Dalila. Wśród filmów, w których wtedy zagrała, była Maska Tutenchamona francuskiego reżysera Marco de Gastynego. To on namówił ją, aby przyjechała do Paryża uczyć się śpiewu, zorganizował dla niej bilet i mieszkanie. „Szczęście trzeba umieć rozpoznać” – mówiła Dalida po latach w rozmowie z Eve Ruggieri. Przyleciała w Wigilię Bożego Narodzenia w 1954 r. – pokryte śniegiem Pola Elizejskie były jej pierwszym paryskim wspomnieniem. Zmieniła pseudonim na „Dalida” i w kwietniu 1956 r. wzięła udział w przesłuchaniach do konkursu Gwiazdy jutra w paryskiej sali koncertowej Olympia. Na sali siedziało trzech mężczyzn, którzy odegrali wielką rolę w jej życiu: Bruno Coquatrix (właściciel Olympii), Eddie Barclay (wydawca płyt) i Lucien Morisse (dyrektor artystyczny radio Europa 1, później mąż Dalidy). W tym samym roku nagrała piosenkę Bambino, która sprzedała się w ponad 300 tys. egzemplarzy i przyniosła Dalidzie złotą płytę – pierwszą, którą odebrała kobieta artystka. W następnych latach nagrywała przebój za przebojem, koncertowała, wzięła ślub z Lucienem Morissem, niedługo potem się rozwiedli. W 1967 r. w San Remo w czasie festiwalu piosenki popełnił samobójstwo poeta Luigi Tenco, wielka miłość Dalidy, mężczyzna, z którym planowała ślub. Niedługo później także Dalida próbowała odebrać sobie życie.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
Została uratowana, powróciła na scenę z repertuarem bardziej poetyckim, poważnym – śpiewała wtedy „piosenki z tekstem”, takie jak Avec le temps, Je suis malade, Il venait d’avoir 18 ans. W 1972 r. poznała kolejnego mężczyznę swojego życia – Richarda Chanfraya, z którym żyła przez dziewięć lat. Na przełomie lat 70. i 80. Dalida przeszła kolejną transformację artystyczną – włączyła do swoich występów taniec. Wykonywane przez nią J’attendrai czy Laissez-moi danser uczyniły ją królową disco. Razem z Lesterem Wilsonem (autorem choreografii do Gorączki sobotniej nocy) przygotowała „show à l'américaine” nagrodzony w Nowym Jorku owacjami na stojąco. W 1986 r. w filmowej adaptacji powieści Andrée Chedid Szóstego dnia nakręconej przez Youssefa Chahine’a wcieliła się w postać Saddiki, starszej Egipcjanki, która robi wszystko, by uratować ukochanego wnuka przed epidemią cholery. 2 maja 1987 r. w swoim domu na Montmartrze popełniła samobójstwo, zostawiając kartkę „Wybaczcie, życie jest dla mnie nie do zniesienia”. W przeciągu 33 lat kariery sprzedała 120 mln płyt, w 1981 r. odebrała pierwszą w historii piosenki diamentową płytę. Była i jest kochana do dzisiaj – za każdym razem, gdy przychodzę obejrzeć wystawę, są na niej tłumy.
Urodzona o wschodzie słońca
Autorem scenografii wystawy sukni Dalidy jest reżyser operowy Robert Carsen. Pamiętam wystawę Blaski i nędze. Obrazy prostytucji 1850–1910 pokazywaną dwa lata temu w Muzeum Orsay. Jej scenografia – także autorstwa Carsena – subtelnie podkreślała nastrój ekspozycji. Kolory ścian korespondowały z tematami poszczególnych sal: szary róż odpowiadał XIX-wiecznej paryskiej ulicy za dnia, gdy trudno było odróżnić, która kobieta zajmuje się prostytucją, a która nie. Kolory ścian w następnych salach – coraz mocniejsze czerwienie – odpowiadały kolejno: bulwarom o zmroku, godzinie absyntu w kawiarniach, kabaretom, operze, domom publicznym. W końcu na ścianach pojawił się ponury kolor zakrzepłej krwi w salach poświęconych szpitalom-więzieniom, gdzie umieszczano chore na syfilis prostytutki. Stąd przechodziło się do olśniewających buduarów wielkich kurtyzan – te pomieszczenia Robert Carsen wyłożył kolejno gołębim i purpurowym wytłaczanym jedwabiem.
Równie wielkie wyczulenie na detal wykazał on także na wystawie sukni Dalidy. „Urodziłam się o wschodzie słońca” – śpiewała Dalida w piosence Mon frère le soleil. Wystawę jej sukni otwiera sala w kolorze błękitu świtu. Tu oglądamy suknie z początku jej kariery – lat 50. i początku 60. W tym czasie Dalida nosiła te same sukienki prywatnie i na scenie. Długości do kolan, z dopasowaną górą, mocno zaznaczoną talią, rozkloszowaną spódnicą na pianie sztywnych halek. Są wśród nich sukienki w kratkę vichy, w kwiaty, w sceny rodzajowe à la Maria Antonina. Rozpoznaję wśród nich te, w których śpiewała Love in Portofino i Gondolier. Część z nich jest autorstwa Jacques’a Esterela – człowieka orkiestry: muzyka, filmowca, autora dramatów i projektanta mody. Są też sukienki „anonimowe” – noszenie strojów bez metki jest „cechą paryżanki, którą stała się Dalida” –piszą organizatorzy wystawy. Kolory, które wówczas najczęściej wybierała, to kolory świtu – szeroka gama błękitów, jasnego różu, lila. Miała całą serię sukienek popołudniowych Balmaina – różniących się tylko kolorami. Uszyte z gładkiego materiału, pozbawione jakichkolwiek ozdób charakteryzuje niezwykła skromność: „Dalida, jeśli chodzi o strój, ucieleśniała to, co Edgar Morin nazywa »najwyższą etykietą, etykietą książąt« – to, co wyjątkowe, jest często bardzo proste, doskonała skromność (atrybut konieczny każdej wielkiej osobowości) daje niezwykły blask” – piszą organizatorzy wystawy w towarzyszącym jej katalogu. Na tle pastelowych sukni w pierwszej sali wyróżnia się pąsowa kreacja Jeana Desses’go – w stylu Hollywood, której kolor przypomina barwę teatralnej kurtyny. Tę suknię Dalida miała na sobie w 1958 r., gdy śpiewała w klubie muzycznym Bobino i po raz pierwszy wystąpiła jako najważniejsza artystka wieczoru. Włożyła ją ponownie w 1981 r., na koncercie w Olympii z okazji 25-lecia swojej kariery, podczas którego odebrała diamentową płytę.
Dramatyzm, liryka i show
Następna sala to kolejna dekada kariery Dalidy, lata 1966–1977. Na scenie nosiła wtedy suknie odzwierciedlające zmianę jej repertuaru na bardziej liryczny, dramatyczny – suknie były długie, w białym i w czarnym kolorze. Projektantami, którzy ubierali ją najczęściej, byli wówczas Pierre Balmain i Loris Azzaro. W życiu prywatnym Dalida w tej dekadzie inspirowała się falą hippie, komponowała swoją garderobę pod hasłem artystycznego eklektyzmu: były w niej dżinsy, etniczne i orientalne inspiracje, wzory op art. Robert Carsen wyeksponował je na tle tapety z okładek płyt Dalidy z tamtego okresu – jako kolorową podszewkę skromnych strojów scenicznych. Pomostem pomiędzy jedną a drugą garderobą w tym czasie były stroje linii rive gauche Yves’a Saint Laurenta, które Dalida nosiła zarówno prywatnie, jak i na scenie. Należą do nich czarny smoking i czarny trencz, który należał do jej ulubionych.
Dekada 1978–1987 to dekada show. Sala jej poświęcona jest złota – złota wykładzina na podłodze, złote mieniące się verticale na ścianach, obracające się złote płyty, na których ustawione są najważniejsze suknie z tego okresu kariery Dalidy. W sali tej rozbrzmiewają jej wielkie hity – Laissez-moi danser, Comme disait Mistinguett i Salma ya salama (piosenka, której wykonywanie przyniosło Dalidzie miano ambasadorki pokoju na Bliskim Wschodzie). W tym czasie suknie dla Dalidy szyli już nie projektanci mody, ale głównie projektanci teatralnych kostiumów, w tym przede wszystkim duet Michel Fresnay i Mine Barral Vergez. To oni są autorami różowego płaszcza nawiązującego do belle époque, w którym Dalida wykonywała Comme disait Mistinguett, wielu „iskrzących się światłem” sukni wyszywanych cekinami, koralikami, brylancikami, a także kombinezonu uszytego do piosenki Money, money.
Bez flesza, ale z brawami
Z tętniącej muzyką sali przechodzimy do cichej, intymnej garderoby, w której Dalida przygotowywała się do występu. To miejsce spotkania kobiety i artystki. O tym opowiada Dalida w nagraniu, którego można tam posłuchać – rozmowie z Eve Ruggieri. Mówi o tremie, o tym, że strach przed wyjściem na scenę jest zawsze pragnieniem wyjścia, i o tym, jak niełatwą sprawą jest pogodzić bycie spełnioną artystką i szczęśliwą kobietą. W gablotach można oglądać buty Dalidy (marek Christian Dior i Charles Jourdan), okulary przeciwsłoneczne, biżuterię i kuferki na kosmetyki Gucci i Lancel, podpisane inicjałami Y.G. – Yolanda Gigliotti, a więc rzeczywistym imieniem artystki. Przestrzeń ta jest bardzo wzruszająca, daje poczucie prawdziwego spotkania, rozmowy.
Ubrania i dodatki – świadkowie sukcesów na scenie i osobistych dramatów. Nie śpią pod kurzem, są na wyciągnięcie ręki i zdjęcia (bez flesza). Na niektórych sukienkach widać zaciągnięte nitki, oderwane cekiny – świadectwo ruchu, życia. „Tylko brawa pozwalają mi zasnąć. Proszę, dajcie mi brawa, jak daje się pocałunek na pożegnanie. Chyba słyszę, że ktoś się rozpłakał...” – śpiewała Dalida w Bravo. I ja, patrząc na przejrzysty, wyszywany lśniącymi koralikami kostium – rozpłakałam się. W filmie Lisy Azuelos Dalida scena, w której Dalida tańczy w tym stroju i śpiewa dyskotekowe Laissez-moi danser, kontrastuje ze sceną, w której leży w zupełnej ciszy w wannie, wyczerpana i milcząca.
Aby jednak nie kończyć na minorowej nucie, ekspozycję zamyka sala poświęcona strojom, które Dalida nosiła w filmach. Wśród nich jest zielona sukienka Jacques’a Esterela, w której Dalida w filmie Parlez-moi d’amour śpiewa piosenkę J'ai trouvé le bonheur (Znalazłam szczęście). Pełna radości życia i światła południa Europy piosenka wpada w ucho i przypomina o radości, którą Dalida swoją muzyką czyniła i czyni życie wielu ludzi lżejszym.
Wystawę „Dalida, une garde-robe de la ville à la scène” można w Muzeum mody w Paryżu (Palais Galliera) oglądać do 13 sierpnia.
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!