Przerwać milczenie – rozmowa z François Ozonem
i
„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne
Opowieści

Przerwać milczenie – rozmowa z François Ozonem

Mateusz Demski
Czyta się 8 minut

„Grâce à Dieu” (Dzięki Bogu) podczas 69. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie otrzymał Grand Prix Jury. Obraz nawiązuje do głośnej sprawy księdza Bernarda Preynata, który w latach 1971–1991 opiekował się grupą harcerzy w okolicach Lyonu. Dziś wiemy, że na letnich obozach molestował około 70 nieletnich, a jego przełożony – kardynał Philippe Barbarin, arcybiskup Lyonu – co najmniej kilka lat tuszował sprawę. Film opowiada o chłopcach, którzy już jako dorośli mężczyźni wnieśli oskarżenie, wywołując burzę na miarę bostońskiego „Spotlight”.

Mateusz Demski: Grâce à Dieu to film, w którym porzucasz zamiłowanie do stosowania rozmaitych stylistyk i zabawy kinem, erudycyjnej gimnastyki i symbolicznych podtekstów. Tym razem liczą się fakty, z którymi wiąże się ogromna odpowiedzialność.

François Ozon: Masz rację, odpowiedzialność, którą na siebie wziąłem, była ogromna. Tym większa, że postanowiłem opowiedzieć o prawdziwych ludziach, którzy żyją i na co dzień oddają się walce o swoją sprawę. Na początku, aby zadbać o ich godność, przeprowadziłem coś na kształt dziennikarskiego śledztwa. Zaczęło się od tego, że trafiłem na stronę internetową organizacji La Parole Libérée, która zachęca do składania zeznań przeciw osobom duchownym podejrzanym o pedofilię. Tam przeczytałem zeznania ofiar. To było poruszające, przejęła mnie uczciwość, z jaką ci ludzie opowiadali o najintymniejszych przeżyciach. Szczególnie intensywnie oddziałały na mnie słowa Alexandre’a – człowieka głębokiej wiary, który po niespełna 30 latach od tragedii, która dotknęła go jako skauta na obozie katolickim, postanowił przerwać milczenie. Który walczył z władzami diecezji Lyonu o odsunięcie swojego prześladowcy – księdza Bernarda Preynata od posługi kapłańskiej, a przede wszystkim o zakończenie jego bezpośredniej pracy z dziećmi. Nasze spotkanie wydało mi się nieuniknione. Czułem, że odciśnie ono ślad na każdym z nas.

„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne
„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne

 

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich trzech treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Spotkanie z Alexandre’em musiało zaważyć na całym filmie, którego forma szczególnie w pierwszej części bliska zdaje się powieści epistolarnej. W końcu punktem wyjścia była jego korespondencja, w której opisuje potrzebę konfrontacji z przemocą doznaną w dzieciństwie.

Listy, o których mówisz, faktycznie są elementem rzeczywistości. Alexandre przez lata próbował skontaktować się z Philippe Barbarinem, metroplitą Lyonu, prowadząc mailową korespondencję, która stanowiła dla niego poniekąd formę terapii. Kiedy spotkaliśmy się, aby omówić szczegóły projektu, zawierzył mi do tego stopnia, że otrzymałem wgląd do teczki wypchanej po brzegi listami, materiałami gromadzonymi przez lata oraz jego pełną zgodę na ich wykorzystanie. Tym sposobem, dzięki uporowi w dążeniu do sprawiedliwości, Alexandre trącił pierwszą kostkę domina – rozpoczął na własną rękę walkę z instytucją kościelną, a następnie zachęcił inne ofiary do wyjścia z ukrycia. Fascynował mnie proces, w którym publiczne wyznanie Alexandre’a stało się przekaźnikiem odwagi potrzebnej do publicznego przepracowania traumy. To dlatego w filmie spotykamy jeszcze dwie postaci – François, który postanowił jeszcze mocniej nagłośnić sprawę w mediach, oraz Emmanuela, który z tej trójki swoje cierpienie przeżywał najbardziej wyraziście, próbował odnaleźć sprawiedliwość, by odzyskać spokój ducha. Każdy z nich działał na swoich prawach, innymi metodami, ale łączyła ich idea walki o sprawiedliwość.

Mówisz, że Wasze spotkania niosły nieprawdopodobny ładunek emocji, a przy tym wiązały się z decyzją o głośnym wypowiedzeniu doznanego cierpienia. Zastanawia mnie, czy nie myślałeś o tym, aby nadać temu formę filmu dokumentalnego?

Fabuła wydała mi się formą uczciwszą wobec konieczności oddania dramatu tych ludzi. Dokument mógłby prowadzić do pewnego rodzaju nadużycia, a powiedzenie wszystkiego wprost do kamery nosiło dla mnie znamiona ekshibicjonizmu. Dylematów dotyczących przyjętej formuły było więcej. Nie zdecydowałem się również na dramat sądowy, mimo że prawdopodobnie w trakcie naszej rozmowy we francuskim sądzie toczą się sprawy, które mogą zaważyć na losach hierarchów Kościoła w Lyonie [7 marca kardynał Philippe Barbarin został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu za niezgłoszenie czynów pedofilii popełnianych wobec nieletnich – przyp. red.].

Mimo dokonanego wyboru postanowiłem najbardziej, jak to możliwe, dochować wierności świadectwu Alexandre’a, François i Emmanuela, nie tworzyć na ekranie fikcyjnej bańki. Zwróć uwagę, że od pierwszej sceny w filmie pojawiają się prawdziwe imiona i nazwiska pierwowzorów postaci. Ani ukrywanie tożsamości ofiar, ani oprawców, którzy przez 30 lat pozostawali bezkarni, nie wydawało mi się właściwe. Wynika to także z faktu, że sprawa seksualnego wykorzystania nieletnich przez księdza Preynata była wielokrotnie opisywana we francuskiej prasie. Nie jestem więc żadnym demaskatorem. Chyba każdy, kto śledzi wiadomości z kraju, słyszał o tych kilkudziesięciu przypadkach molestowania.

„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne
„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne

Rozumiem, że bardziej od dokumentacji faktów i poszukiwania skandalu interesowało Cię, jak Twoi bohaterowie odnaleźli w sobie siłę, aby traumę przekuć w ruch społeczny, w społeczną zmianę.

To, na czym zależało mi najbardziej, to stworzenie opowieści, o której w mediach się nie mówi. O tłumionych emocjach, uniwersalnym wymiarze tego głębokiego cierpienia, które zostawia po sobie nieodwracalne skutki, a które może stanowić przestrogę dla świata. Chciałem przy tym postawić skomplikowane pytanie, czy po tym wszystkim ofiara może jeszcze zdobyć się na przebaczenie oprawcy. To szczególnie znaczące w kontekście wiary Alexandre’a, bo przecież taka postawa wynika bezpośrednio z nauk jego religii. Wyznania, które u swoich podstaw lokuje pojęcie miłosierdzia.

Wydaje mi się, że ten cały proces musiał być trudny również dla rodzin bohaterów Twojego filmu. Taka konfrontacja wymaga od nich szczególnego rodzaju empatii. Niektórzy chcą działać razem i sprzeciwić się, innym nie starcza odwagi.

Niewątpliwie. Publiczne przyznanie się do bycia ofiarą molestowania seksualnego wymaga wielkich pokładów odwagi. Z jednej strony możemy dostrzec rezultaty pozytywne – odzyskanie wewnętrznych sił, zakończenie wieloletniego milczenia i danie chyba największego z możliwych świadectw wolności słowa. Z drugiej strony mamy negatywy tych działań. Destrukcyjny element objawia się w kilku kwestiach. Kiedy dziecko zostaje skalane piętnem wykorzystania, cała rodzina musi podjąć wyzwanie udźwignięcia tego. Niestety, mogę zapewnić, że bywa z tym różnie. Osobiście poznałem osoby, które nie otrzymały takiego wsparcia. Spotkały się z niezrozumieniem, potępieniem, także z przemocą ze strony swoich pracodawców, a nawet bliskich. To tylko potęguje wstyd, czasem skutkuje wyparciem wspomnień i – co wydaje się najbardziej przerażające – poczuciem winy. Obarczeniem siebie odpowiedzialnością za to, co ich spotkało.

Myślisz, że podjęcie tego tematu na dużym ekranie przyniosło ofiarom molestowania ukojenie? Odnoszę wrażenie, że jest w Twoim filmie zawarta pewna deklaracja pomocy.

Na pewno chciałem sprostać sile i odwadze, za sprawą której te osoby mierzą się z bolesnymi wspomnieniami, znalazły w sobie siłę do zabrania głosu, przerwania milczenia. Największym wyzwaniem, związanym z największą odpowiedzialnością, było zaproponowanie artystycznej wizji tematu, a następnie pokazanie im filmu, w którym mogli przejrzeć się jak w lustrze. Takie odsłonięcie się przed światem wydawało mi się nieporównywalnym do niczego aktem samookaleczenia. Na szczęście wszyscy trzej potraktowali ten film inaczej – jako przedłużenie ich osobistej misji. Emmanuel stwierdził, że zobaczył na ekranie znaczną część swojego życia, dzięki której może przekazać pałeczkę następnym śmiałkom. Nie tylko tym, którzy doświadczyli cierpienia w Lyonie, ale w ogóle ludziom z krajów wyznania rzymskokatolickiego na całym świecie.

„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne
„Grâce à Dieu”, reż. François Ozon, zdjęcie: materiały promocyjne

Czyli ten obraz ma siłę przebicia potrzebną do zainicjowania zmian. Czy może to zbyt naiwne podejście?

To jest wielkie pytanie o moc ingerowania w otaczającą nas rzeczywistość, które towarzyszy kinu od jego narodzin. Nie wiem, czy możemy mówić o tak silnej mocy sprawczej, ale wierzę, że każdy film może otaczający nas świat kwestionować. Zachęcać do podejmowania otwartej, rzeczowej dyskusji i stwarzania, choćby z doświadczenia Alexandre’a, François i Emmanuela, sprawy wspólnej, która może poruszyć nas wszystkich. Właśnie zaczęliśmy pokazy filmu we Francji, gdzie raczej nie spotkaliśmy się z głosami sprzeciwu ze strony oburzonych wiernych oraz hierarchów, otrzymaliśmy bowiem również wsparcie lokalnych parafii, które pragną, aby Kościół przerwał zmowę milczenia, wyzbył się poczucia bezkarności i wziął odpowiedzialność za te niemoralne czyny. Co więcej, w ciągu tych kilku tygodni spotykaliśmy ludzi, którzy za sprawą Grâce à Dieu zdecydowali się stawić czoła koszmarom z dzieciństwa i wyjść z klatki doznanych krzywd. To największe wynagrodzenie dla wszystkich, którzy pracowali przy tym filmie.

 

Grâce à Dieu wchodzi na polskie ekrany w drugiej połowie 2019, a polskim dystrybutorem filmu jest Against Gravity.

 


François Ozon:

Urodził się w 1967 r. w Paryżu. W 1993 r. ukończył reżyserię we francuskiej szkole filmowej La Fémis. W pełnym metrażu zadebiutował Sitcomem zrealizowanym w 1998 r. Cztery lata później zyskał międzynarodową sławę za sprawą filmu 8 kobiet, w którym wystąpiły Catherine Deneuve, Isabelle Huppert i Fanny Ardant. W 2012 r. za U niej w domu otrzymał Złotą Muszlę na MFF w San Sebastián i Europejską Nagrodę Filmową dla najlepszego scenarzysty. Powszechnie uznawany jest za jednego z najważniejszych twórców współczesnego kina francuskiego.

 

Czytaj również:

Bóg jest kobietą. Mężczyźni to mordercy – relacja z Berlinale
i
„Gospod postoi, imeto i’e Petrunija”, reż. Teona Mitevska, zdjęcie: materiały promocyjne
Przemyślenia

Bóg jest kobietą. Mężczyźni to mordercy – relacja z Berlinale

Jan Pelczar

Nieustannie trzeźwy Mr. Jones. Okropnie pijany Herr Honka. Walcząca o akceptację Petrunija. Poznajcie bohaterów pierwszego weekendu Berlinale. 

Żadna z dotychczasowych premier 69. Festiwalu w Berlinie nie była tak oblegana jak nowy film Fatiha Akina Der goldene Handschuh (Złota rękawica). Żaden tak diametralnie nie podzielił publiczności. Przypomina się zeszłoroczna canneńska burza wokół obecnego jeszcze na ekranach polskich kin Domu, który zbudował Jack Larsa von Triera. Tym bardziej, że w obu przypadkach główny bohater to seryjny morderca. Von Trier wymyślił swojego dla prowokacji, opowieści o sobie, artystach i sztuce, co błyskotliwie podsumował już na tych łamach Jakub Popielecki. Akin przeniósł na ekran bestsellerową i nagradzaną, głośną w ostatnich latach w Niemczech, powieść o prawdziwym oprawcy.

Czytaj dalej