Wszechmoc Boga
i
ilustr. Joanna Grochocka
Przemyślenia

Wszechmoc Boga

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Od zawsze wszechmoc Boga była czymś problematycznym. Pytano: czy Bóg jest tak wszechmocny, że może stworzyć kamień, którego nie potrafiłby unieść? Jeśli nie, to nie jest wszechmocny, skoro tego nie potrafi. Jeśli tak, to nie jest wszechmocny, bo nie potrafi unieść kamienia.

Jest to oczywiście próżna łamigłówka, interesująca tylko dla zachodniej filozofii, która lubi kombinować ze słowami.

Można jednak do problemu boskiej wszechmocy odnieść się inaczej, zapytać: czy Bóg pod podlega prawom, które sam stwarza? Wydaje się bowiem, że wszechmoc powinna być niczym nieograniczona, być czymś w rodzaju anarchii absolutnej.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

I tu zaczyna robić się ciekawie.

Być może, nie ma co oczekiwać od Boga, że za dobre uczynki trafimy do nieba, bo nie ma co oczekiwać, że nieskończony Bóg zadecyduje zgodnie ze swymi wcześniejszymi ustaleniami (które mogłyby go ograniczać). I podobnie: nie ma co spodziewać się, że za złe uczynki trafimy do piekła. Z boskiej wszechmocy wynika, że właściwie nic nie wiadomo i że wszystko jest możliwe.

Pozostaje mi tylko wyrazić nadzieję, że te uwagi nie doprowadzą do przewrotu moralnego w życiu naszego społeczeństwa.

Czytaj również:

Nuda
i
„Młodość”, Frederick Carl Frieseke, 1926 r., Los Angeles County Museum of Art/Rawpixel (domena publiczna)
Opowieści

Nuda

Łukasz Nicpan

Prawdziwą nudę poznałem w Radomsku, w ceglanym domu dziadków, u których co roku spędzałem wakacje. Całe dwa miesiące w czteroizbowym domu z gankiem pośród ogrodu pełnego kwiatów, malin, jaśminów, krzewów porzeczek i agrestu. Codziennie te same lwie paszcze, malwy, maliny, jaśminy, porzeczki i agrest. W sadzie dojrzewały renklody, węgierki, klapsy, papierówki, czereśnie i wiśnie. Codziennie te same renklody, węgierki, klapsy, papierówki, czereśnie i wiśnie.

W biblioteczce dziadka stały cztery książki po niemiecku, bez obrazków, a po polsku – tylko dwa tomy encyklopedii Orgelbranda. Jedyną książeczkę, jaką przywiozłem ze sobą z Łodzi, rymowaną opowiastkę o amerykańskim milionerze, umiałem już na pamięć. Miała tytuł Mister Twister. Na pamięć znałem nawet nazwisko jej autora. Nazywał się S. Marszak.

Czytaj dalej