Wieje nudą? Posłuchaj, jak wieje!
i
„Zimny ​​dzień”, Leonardus Thomas Boelaars, wg H. Bogaertsa, 1869–1937 r./Rijksmuseum (domena publiczna)
Pogoda ducha

Wieje nudą? Posłuchaj, jak wieje!

Iza Smelczyńska
Czyta się 4 minuty

Przyzwyczailiśmy się, że otacza nas hałas, i przestaliśmy słyszeć drobne dźwięki – szepty, szumy czy zgrzyty. Czas ponownie się na nie otworzyć. Zapraszamy na spacer dźwiękowy!

Dobrze mieć otwarte nie tylko oczy, lecz także uszy. W spacerowaniu dla zdrowia lub przyjemności idzie o to, żeby zwrócić uwagę na dźwiękowe walory i felery otoczenia – pozornie błahe, niepozornie istotne, niesłyszalne, zagłuszające. Ze wszystkich zmysłów to wzrok zdobył największe zaufanie człowieka. Warto jednak docenić również te, zabawnie odstające po obu stronach głowy, części ciała. I zadbać o nie – nie tylko podczas porannej toalety.

Trening słuchowy można zrobić zawsze, wszędzie i w każdym towarzystwie. I choć mogłoby się wydawać, że będzie równie męczący jak leżenie na kanapie, to naprawdę potrafi dać w kość. Zwłaszcza tym najmniejszym – znajdującym się w uchu środkowym – kosteczkom o wdzięcznych nazwach: młoteczek, kowadełko i strzemiączko (m.in. dzięki nim słyszymy). Zatem na spacerek!

Pejzaż dźwiękowy

Idź przed siebie. Jeśli masz w zwyczaju dreptać w rytm muzyki, to wyłącz tę ścieżkę dźwiękową i otwórz się na dźwięki na ścieżce. Podążaj za nimi i pogrążaj się w nich. Miej uszy dookoła głowy. Bądź kompozytorem swojego spaceru!

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Hildegard Westerkamp, pionierka i propagatorka spacerów dźwiękowych, swoją instrukcję rozpoczyna poleceniem:

Zacznij od wsłuchiwania się w dźwięki, jakie wydaje twoje ciało podczas wykonywania ruchu. Te odgłosy są najbliżej ciebie i wyznaczają pierwszą oś kontaktu z otoczeniem. Jeśli jesteś w stanie dosłyszeć nawet najcichszy z tych dźwięków, oznacza to, że znajdujesz się w środowisku skrojonym na ludzką miarę.

Sęk w tym, że przetartych szlaków jest coraz więcej, a „środowisk skrojonych na ludzką miarę” coraz mniej. Jeśli nie słyszysz zgrzytania piasku pod podeszwą buta, pomrukiwania pod nosem lub chrupania w kolanie, które jeszcze wczoraj dawało się ostro we znaki, to są dwie możliwości – albo nie żyjesz, albo doświadczasz „niezrównoważonego” pejzażu dźwiękowego. Słowem, ty i uszy utknęliście w natłoku dźwięków.

Poetycko brzmiący termin wskazujący na foniczne aspekty krajobrazu wymyślił w latach 60. XX w. kanadyjski kompozytor Raymond Murray Schafer. Pejzaż dźwiękowy (ang. soundscape) obejmuje to, co słyszymy w konkretnym miejscu i kontekście; daje o sobie znać na przekór wszechogarniającej kulturze obrazu i zwraca uwagę na fenomen słyszenia. Dziś, również za sprawą Schafera, studenci muzykologii na seminariach z ekologii dźwięku wsłuchują się w przestrzeń z nadzieją, że uchronią te bardziej wartościowe, „skrojone na ludzką miarę”, pejzaże akustyczne.

Dopóki człowiek nie zerwie toksycznej relacji z silnikiem spalinowym, dopóty spacery dźwiękowe będą bolesnym i wykańczającym doświadczeniem. Długotrwała ekspozycja na zbyt głośne i bezsensowne dźwięki sprawiła, że się do nich przyzwyczailiśmy. W efekcie – nauczyliśmy się ignorować hałas. A zamknięcie się na pewne dźwięki trwale zmniejsza czułość słuchu i w konsekwencji zaburza jego normalne funkcjonowanie. Jeśli nie będziemy trenować tego zmysłu, cichsze i delikatniejsze odgłosy przejdą niezauważone obok naszych nieczułych uszu. Aż w końcu zupełnie zanikną.

Co jeszcze słyszysz?

Pierwsze spacery dźwiękowe potraktuj jak rozgrzewkę. Niech wybrzmi wielka symfonia świata, a ty poczuj się jak jego pępek! Jak pisze Westerkamp:

Spróbuj się poruszyć,
nie wydając przy tym żadnego dźwięku.
Czy to możliwe?

Który z dźwięków twojego ciała
jest najcichszy?

[…]

Oddal uszy od dźwięków swojego ciała
i wsłuchaj się w to, co brzmi wokół.

Co słyszysz? (Sporządź listę)

Co jeszcze słyszysz?
Innych ludzi.
Odgłosy natury.
Dźwięki maszyn.

Na kolejne spacery udaj się w miejsca, gdzie swobodnie usłyszysz zarówno swoje myśli, jak i strzykanie w kościach. Daj odetchnąć młoteczkowi, strzemiączku i kowadełku. Po kilku takich sesjach nauczysz się czytać dźwięki ze zrozumieniem, a składowe hałasu rozłożysz na czynniki pierwsze. Z ogromną korzyścią dla codzienności, bo wszystkie szumy, stuki, trzaski, brzdęki, huki, piski, klekoty, świsty, łomoty, zgrzyty, chluśnięcia, mlaśnięcia, szczeknięcia, wark­nięcia, ryki, jęki, krzyki, szepty to bogate źródło informacji. Przewodniczka dźwiękoznawczych wycieczek, Westerkamp, obiecuje, że praktyka spacerów dźwiękowych może… zwiększyć nasze szanse na przetrwanie!

Jak wiele
Ciągłychdźwiękówciągłych Ciągłychdźwiękówciągłych.
Czy jesteś w stanie wychwycić
jakieś interesujące rytmy
regularne uderzenia
najwyższy
najniższy dźwięk?

Czy słyszysz jakieś
cyklicznie występujące albo wyróżniające się dźwięki:
szelest
huk
świst
łomot?

Skąd wydobywają się poszczególne dźwięki?

Co jeszcze słyszysz?

Odciągnij uszy od tych wszystkich dźwięków i wsłuchaj się w to,
co poza nimi – — – w przestrzeń.
Jaki jest najcichszy dźwięk?

Nie sprawdzaj, ile kilometrów pokonały nogi. Oceń własne reakcje i odczucia związane z obecnością w danej przestrzeni akustycznej. Jak się czujesz? Słyszysz więcej, niż jesteś w stanie zobaczyć?

Wyjdź na zewnątrz i postaraj się usłyszeć jak najwięcej dźwięków wywoływanych przez wiatr. Odszukaj wśród nich te niskie i te wysokie oraz te, które nieustannie zmieniają wysokość, a wraz z nią także głośność. Jak kształt budowli wpływa na to, jakie dźwięki towarzyszą przepływowi wiatru? Jak reagujesz na poszczególne dźwięki?

A potem zatrzymaj się i zastanów:

Co jeszcze słyszysz?
Co jeszcze?
Co jeszcze?
Co jeszcze?
Co jeszcze?

 

 

Cytaty pochodzą z książki Hildegard Westerkamp Spacery dźwiękowe, tłum. K. Kijowska, „Glissando”, nr 26/2015.

Czytaj również:

Boskie połączenie
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Pogoda ducha

Boskie połączenie

Gregg Braden

Według rdzennych mieszkańców Nowego Meksyku ludzie byli kiedyś bliżej ziemi i nieba, ale potem stracili więź ze światem i zapomnieli, kim są.

Ostatnią rzeczą, jaką spodziewałem się zobaczyć owego październikowego popołudnia, kiedy wędrowałem po odległym kanionie w rejonie Four Corners w północno-zachodnim Nowym Meksyku, był indiański mędrzec. A jednak się pojawił, nasze ścieżki się skrzyżowały – szedł w moją stronę tym samym szlakiem, a teraz stał na szczycie małego wzniesienia, które było przede mną.

Czytaj dalej