W krypcie w Egipcie
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Opowieści

W krypcie w Egipcie

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 14 minut

Starożytni Egipcjanie przygotowywali się do śmierci przez całe życie. Nic dziwnego. Przeprawa na tamten świat była skomplikowana, a na duszę zmarłego czyhały liczne zasadzki i próby.

Studiując odmienną kulturę, zawsze należy pamiętać, że siłą rzeczy widzimy ją przez pryzmat uprzedzeń i zwyczajów wynikających z własnej tradycji. Zdumienie, jakie wywołuje w nas zainteresowanie śmiercią dawnych czy „pierwotnych” społeczności, jest przede wszystkim wynikiem zupełnej nieobecności tego tematu w naszym świecie: w codzienności współczesnego człowieka właściwie nie ma miejsca na śmierć.

Nawet jednak biorąc pod uwagę to zniekształcenie naszej perspektywy, można dojść do wniosku, że kultura egipska jak żadna inna umiejscowiła śmierć w absolutnym centrum swoich obrzędów, zwyczajów i wierzeń. Taka jest zresztą główna teza jednego z czołowych współczesnych egiptologów, Jana Assmanna, obszernie wyłożona w jego książce Tod und Jenseits im Alten Ägypten.

Trzeba przyznać, że już powierzchowna znajomość starożytnej cywilizacji egipskiej zdaje się uzasadniać tę opinię. Żadna inna kultura nie włożyła tak niewiarygodnego wysiłku w praktykę mumifikacji – nie tylko zresztą ludzkiej. Do naszych czasów dotrwało wiele mumii kotów, sokołów, ibisów czy krokodyli (w samej Sakkarze odkryto kilka milionów – powtarzam: milionów – mumii psów i szakali). Żadna inna cywilizacja nie wydała grobowców takich jak piramidy w Gizie, dla żadnej też budowa grobów nie była ważniejsza od budowy domów i pałaców. Kto wykonywał równie wyrafinowane i piękne sarkofagi jak mieszkańcy doliny Nilu? Jaki inny naród stworzył tak niezwykłą i bogatą literaturę dotyczącą losów duszy po śmierci?

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Być jak Ozyrys

Można odnieść wrażenie, że starożytny Egipcjanin całe życie pracowicie przygotowywał się do śmierci będącej decydującą próbą, od której przejścia zależało, czy człowiek będzie „żył” dalej, czy też przepadnie na wieczność. W pewnym sensie dla mieszkańca dawnego Egiptu nie istniała opozycja życia i śmierci – zastępowała ją para: życie tymczasowe i życie wieczne (choć w zaświatach można było umrzeć definitywnie, o czym więcej poniżej). Śmierć była jedynie przejściem z jednego stanu w drugi. Przypomnijmy w tym miejscu Rozmowę zmęczonego życiem z własną duszą (ba), utwór literacki liczący sobie niemal 4 tys. lat. W interpretacji archeologa Jamesa B. Pritcharda tekst traktuje o cierpiącym i ubolewającym nad licznymi trudnościami życia człowieku, który chce przekonać własną duszę do samobójstwa. Dusza namawia go jednak do dalszego życia, obiecując, że nigdy go nie opuści.

Istotne światło na egipskie rozumienie śmierci rzuca mit Ozyrysa. Niestety historia ta przetrwała do naszych czasów tylko w późnym opracowaniu greckim, znanym głównie z dzieła Plutarcha. Przypomnijmy jej główne wątki: w królestwie bogów rządził dobry król Ozyrys, który zostaje zabity przez swojego zazdrosnego brata Seta (dodajmy od razu, że Set nie zawsze i nie wszędzie cieszył się złą opinią, a jego demonizacja nastąpiła z czasem i nie we wszystkich ośrodkach kultu). Następnie brat Ozyrysa pokawałkował ciało zmarłego i porozrzucał je po różnych częściach Egiptu. Małżonka i zarazem siostra Ozyrysa, Izyda, zebrała wszystkie fragmenty ciała zmarłego i „zrekonstruowała” je, tworząc pierwszą mumię. Brakowało tylko jednej części – boskiego fallusa, którego po wrzuceniu do rzeki połknęła ryba. Izyda utworzyła sztucznego fallusa i zamieniła się w ptaka – kanię. W tej postaci kopulowała z mumią Ozyrysa i zaszła w ciążę. Tak poczęty syn królewskiej pary, Horus, gdy dorósł, zemścił się na Secie i ustanowił nowy porządek.

Ozyrys zostaje więc wskrzeszony. Staje się bogiem i panem zaświatów, tym, który jako pierwszy pokonał śmierć (czy nie brzmi to znajomo?).

ilustracja: Karyna Piwowarska
ilustracja: Karyna Piwowarska

W starożytnym Egipcie śmierć zawsze łączyła się z pewnego rodzaju rozczłonkowaniem – to jeden z powodów, dla których rytuał mumifikacyjny odgrywał tak ważną rolę. Zapewniał spoistość cielesną, co było równoznaczne z osiągnięciem nieśmiertelności (na pewnym poziomie). Ba, ciało zmumifikowane uważano nawet za doskonalsze niż żywe, bardziej trwałe. Żeby jednak wyjaśnić głębszy sens tych zabiegów, należy powiedzieć więcej o tym, jak dawni Egipcjanie wyobrażali sobie to, z czego składa się człowiek.

W porównaniu z zachodnimi wyobrażeniami, zdominowanymi przez opozycję duszy i ciała, antropologia egipska jest znacznie bogatsza i bardziej złożona. Istnieją ciało, imię, cień (mający związek z bóstwami solarnymi), a także ach, baka. Ach to pewna boska siła, którą uzyskuje zmarły przez rytuał żałobny odprawiony po jego śmierci: dzięki niej zmarły staje się świetlistym bytem, niekiedy kojarzonym z gwiazdą. Ba to dusza przedstawiana jako ptak wznoszący się do nieba, ale też powracający do mumii w grobie (powroty te są konieczne, kontakt z ciałem musi odbywać się co jakiś czas, aby ba nie przestała istnieć). Z kolei ka to siła witalna, obecna w człowieku od jego narodzin, i jednocześnie rodzaj ducha opiekuńczego, który trwa po śmierci, żywiąc się przynoszonymi do grobu ofiarami (prawdziwym pożywieniem lub symbolicznym). Ka ich nie zjadała, lecz tylko wchłaniała wartości odżywcze. Imię, cień, ciało, ach, ba, ka – utrwalenie każdego z nich jest ważne dla osiągnięcia nieśmiertelności.

Zmarły żyje zatem w swoim grobie i poza nim, w ciele i poza nim, a wszystko to dzieje się na różnych planach rzeczywistości. Grobowiec jest zarazem pośmiertnym domem zmarłego: zgodnie z tymi wierzeniami duchy faraonów do dziś przemieszczają się po korytarzach piramid, o ile znajdują się tam ich mumie. Z tego powodu zmarli byli często chowani z całym swoim dobytkiem. To jest z kolei przyczyną, dla której penetracja egipskich grobów stanowi taką gratkę dla archeo­logów. Odkrycie miejsca pochówku Tutenchamona przez Howarda Cartera w 1922 r. było jednym z największych wydarzeń w historii archeologii, ponieważ w grobie znajdowały się niezliczone królewskie przedmioty liczące prawie 3 tys. lat (zachowane w doskonałym stanie, m.in. rydwany faraona, jego łóżka, ponad 200 lasek, naczynia, z których jadł, a nawet zabawki, którymi bawił się w dzieciństwie).

Klątwy i pułapki

Plądrowanie egipskich miejsc pochówku stanowiło pokusę nie tylko dla współczesnych archeologów, lecz także dla złodziei wszystkich czasów, dlatego profanacja grobu była obciążona licznymi klątwami, karami, istnieli też specjalnie wynajmowani strażnicy. Klątwy jednak lekceważono od najdawniejszej starożytności, więc z czasem zrezygno­wano z wielkich piramid i zdecydowano się na grobowce dyskretne, ukryte, strzeżone pułapkami, jak te w słynnej Dolinie Królów. Często zdarzało się, że do grupy złodziei należał ktoś, kto brał udział w budowie grobowca i znał jego tajemnice. Jeśli złodziej został złapany, torturowano go, bijąc w stopy, rozcinając nos oraz uszy, i nabijano na pal. Kara musiała być przecież ogromna – okradzenie grobu było równoznaczne z zabójstwem duszy. Niemniej największą karą dla złodzieja było wymazanie jego imienia w spisach ludności czy z pomników, co było równoważne śmierci w królestwie zmarłych (podobny los spotykał nielubianych faraonów). Dodajmy, że czasem pustoszono grobowiec, położony w atrakcyjnym symbolicznie miejscu, po to, by go oczyścić i móc samemu wykorzystać po śmierci.

Odpowiednia mumifikacja trwała około 70 dni. Byli za nią odpowiedzialni profesjonalni balsamiści, którzy pracując, nakładali maski boga Anubisa. Obok licznych zabiegów technicznych wykonywanych przez balsamistów (takich jak wysysanie mózgu przez nos, wyciąganie i składanie organów wewnętrznych do osobnych urn, wkładanie w ich miejsce mirry, cynamonu itd.) kapłani odprawiali rytuały żałobne (na których nikt nie oszczędzał). Zwłoki traktowano jako „żywe”: otrzymywały pokarm, miały służbę, składano im ofiarę w postaci symbolicznej. Jeśli zostały uszkodzone lub nieboszczyk już za życia, przykładowo, nie miał ręki, balsamiści dorabiali brakujące części ciała, korzystając m.in. z kości zwierzęcych. Podobne praktyki oceniano jako bardzo etyczne, bo dzięki nim zmarli mogli cieszyć się kompletnym ciałem w zaświatach (jak pamiętamy, Izyda zrekonstruowała fallusa Ozyrysa).

Pogrzeb był tłumną i głośną uroczystością. Już wtedy istniały spotykane do dziś w Egipcie profesjonalne płaczki do wynajęcia, zawodzące i rozdzierające szaty w uroczystym pochodzie. Najważniejszym rytua­łem była ceremonia otwarcia ust. Kapłan, ubrany w skórę lamparta, używając tych samych narzędzi, które Egipcjanie wykorzystywali podczas odbierania porodu, dotykał mumii, kolejno „otwierając” poszczególne jej zmysły, sprawiając, że budziła się do życia w zaświatach.

Wspomniałem już o mumiach zwierzęcych. Liczba takich zachowanych mumii jest znacznie większa niż mumii ludzkich. Egipcjanie mumifikowali ulubione zwierzęta domowe (znamy grobowce ludzi, którzy pragnęli się pochować ze swoimi pupilami – na ścianach grobowców ryto ich imiona, by zapewnić im nieśmiertelność), zwierzęta uważane za święte, zwierzęta składane w ofierze, a także… zwierzęta mające służyć za pokarm ludziom w królestwie zmarłych.

Oprócz tego w grobie znajdowały się ubrania, meble, kosmetyki, przybory toaletowe, lusterka, gry towarzyskie, amulety. Ale jednym z najważniejszych elementów „wyprawki” były teksty, dzięki którym tyle dziś wiemy o egipskich wierzeniach – zbiory porad dla duszy, co ma robić w pozaświatowej wędrówce. Tego rodzaju teksty zapisywano na ścianach piramid, we wnętrzach sarkofagów, na papirusach, jak również na bandażach spowijających mumię. Hieroglify uważano zresztą za żywe – miały być pokarmem duszy. Fascynującą praktyką starożytnych Egipcjan było celowe „okaleczanie” hieroglifów, które – ożywając – mogłyby stać się niebezpieczne dla zmarłego. Takie zmodyfikowane hieroglify przedstawiały m.in. przepołowione węże czy ptaki pozbawione dziobów i szponów.

Wyboista droga do wieczności

Tutaj dochodzimy do tego, co stoi za wszystkimi wyżej wspomnianymi zwyczajami i obrzędami, robiąc równie wielkie wrażenie jak piramidy czy sarkofagi. Mowa o pełnych rozmachu staroegipskich zaświatach.

Badacze tradycyjnie wyróżniają trzy okresy formowania się tych wierzeń, analogicznie do pojawiających się na ten temat tekstów, umownie zwanych: 1. Tekstami Piramid – około 760 inskrypcji, które możemy odczytać na ścianach najstarszych królewskich grobowców (począwszy od XXIV w. p.n.e.); 2. Tekstami Sarkofagów (XXII–XVII w. p.n.e.) – były malowane we wnętrzu drewnianych sarkofagów; 3. Księgą Umarłych (od XVI w. p.n.e. do okresu rzymskiego) – popularny zbiór tekstów oraz ilustracji wykonanych najczęściej na papirusie wkładanym do trumny zmarłego.

Przed lekturą opisu egipskich zaświatów czytelniczki i czytelnicy muszą wiedzieć jedno: starożytny Egipt był słynną krainą magii. Wystarczy przypomnieć, że według biblijnej Księgi Wyjścia Mojżesz i Aaron, by zwyciężyć moc egipskich czarowników, musieli uciekać się do pomocy Jahwe (Wj 7, 12). Starożytna literatura egipska pełna jest opisów magicznych umiejętności przemiany i przeistoczeń dokonywanych przez czarowników (takich jak ożywienie woskowego krokodyla, zamienienie chmur w złowieszcze kamienie, transformacja czarownika w dowolne stworzenie), a jak zobaczymy dalej, według starożytnych Egipcjan takie umiejętności okazują się bardzo przydatne w zaświatach.

Teksty Piramid dotyczą tylko pozaświatowej wędrówki faraona – w najstarszym okresie jedynie on mógł liczyć na życie wieczne. Celem tej podróży jest Niebo, a w jej trakcie faraon przeistacza się w Ozyrysa. Do Nieba można dotrzeć na dwa sposoby: wchodząc po drabinie utworzonej przez boga Re lub przemieniając się w skarabeusza, szarańczę, sokoła albo ptaka będącego połączeniem sokoła i kaczki. Podczas wstępowania do Nieba faraon ulega kolejnym przeobrażeniom, staje się istotą kosmiczną – choć głowa pozostaje głową sokoła, każda z pozostałych części ciała, takich jak oczy, nos czy zęby, staje się osobnym bogiem. W trakcie podróży na drugą stronę faraon oczywiście przechodzi oczyszczenie. Czasami bramę Nieba blokuje fallus boga Babi. Wówczas faraon sięga do swojej świętej wiedzy, do magii, zaklęć i wspomnianej sztuki zmiany postaci: przemienia się w krokodyla Sobka, odradza w postaci wielkiej krowy, kąpie w pocie Ozyrysa (czyli złocie), dzięki czemu może przejść przez bramę. W efekcie tych zabiegów jego kości stają się żelazne, przemienia się w ducha, gwiazdę. By posiąść jeszcze większą moc magiczną, faraon zjada innych bogów, co jest równoważne symbolicznemu przejęciu ich mocy.

Z czasem możliwości pozaświatowego zbawienia ulegają stopniowej „demokratyzacji”. Teksty Sarkofagów mówią już nie tylko o pośmiertnym losie władcy, lecz także wysokich dostojników królewskich i kapłanów.

Ich wędrówka pośmiertna jest znacznie bardziej niebezpieczna niż wędrówka faraona. Na dusze czekają liczne zasadzki i próby. Oto pierwsza z nich: między Niebem a Ziemią znajduje się ogromna sieć rybacka, która wyłapuje wszystkich zmarłych. Istnieje jednak pewien sposób na uwolnienie się z niej – znajomość imienia kosmicznego rybaka. Ucieczka jest możliwa, jeśli dusza przemieni się w krokodyla Sobka, w płomień, boga lub ptaka (to najczęstsze rozwiązanie). Na przemienioną postać czyhają jednak monstrualne demony, ale tutaj znów przychodzi z pomocą magia, a dokładniej recytowanie świętej formuły: „Nie oddam swojej siły, jestem czystym duchem, który odrzucił swoje ciało, jestem dzieckiem i jestem niewzruszony” (Teksty Sarkofagów, zaklęcie nr 441). Trzymając sztylet w ręce, duch zmarłego jest gotów zaatakować złe duchy. Kiedy dusza dotrze do nieba, nadal musi na siebie uważać – liczni poplecznicy Seta wciąż chcą ją unicestwić. Jeśli im się to uda, zmarły umrze po raz drugi – tym razem na zawsze. Jeśli wszystko przebiegnie pomyślnie, zmarły stwarza swoje ach, staje się świetlistym bytem i trafia do egipskiego raju, czyli na Pola Jaru.

Księga Dwóch Dróg podaje alternatywną wersję podróży pozaświatowej. Opisuje dwie trasy – wodną i lądową – przy czym obie prowadzą do królestwa Horusa Starszego. Drogi przecinają przerażające pierścienie ognia, które są nie do pokonania, o ile nie dysponuje się odpowiednimi zaklęciami. Ponadto na duszę czekają inne niebezpieczeństwa: dziwne postaci ze sztyletami, jeziora ognia, wielu Strażników Bram. Tylko znajomość imion Strażników może uchronić od zaświatowej zguby. Można się domyślać, dlaczego niebezpieczeństwa są tak liczne, dlaczego ilość i siła demonów są tak wielkie: jeśli wszystko pójdzie dobrze i duszy uda się przedrzeć na drugą stronę, wszystkie ominięte niebezpieczeństwa staną się ochroną zmarłego przed śmiercią.

Zdaniem egiptologów teksty z tego okresu można jednak odczytywać również w sposób następujący: sprawiedliwi nie mają w ogóle czego się lękać, ponieważ podróż przez liczne kosmiczne wrota jest dla nich czymś w rodzaju uroczystej procesji, formalności. Moc magiczna cnotliwej duszy odpędza wszelkie zło.

Słynna Księga Umarłych nie dotyczy już tylko faraona i arystokracji. Jej magiczna treść jest dostępna dla każdego, kogo stać na jej kupno (funkcjonowały wersje zawierające puste miejsce na wpisanie swojego imienia). Jest to tekst dokumentujący ostatni etap ewolucji egipskiej wizji zaświatów. Księga zawiera oczywiście rozmaite modlitwy, gotowe formuły zaklęć, ilustracje pomagające zidentyfikować bóstwo lub demona, opisy miejsc i dróg, które ułatwią zorientowanie się w pozaświatowej geografii. Niemniej najistotniejszą częścią Księgi jest słynny sąd nad zmarłymi. Choć idea takiego sądu ma długą historię i rozwijała się przez wiele wieków (jest obecna już w Naukach dla króla Merikare, powstałych prawdopodobnie w XXII–XXI w. p.n.e.), to w Księdze otrzymuje swoją najbardziej rozwiniętą postać. Sąd nad zmarłymi pojawił się wraz ze wspomnianym procesem stopniowej demokratyzacji zaświatów – wcześ­niej nie wydawał się konieczny, skoro faraon był istotą doskonałą. Idea sądu wynikała bezpośrednio z rozszerzenia idei królewskiej nieśmiertelności na zwykłych obywateli. Podstawową funkcją faraona było utrzymanie kosmicznego i społecznego porządku – jeśli więc zmarli aspirowali do wieczności, musieli reprezentować królewską sprawiedliwość.

Oto, jak Księga Umarłych przedstawia sąd. Bogini Maat wprowadza zmarłego na salę Dwóch Prawd. Serce zmarłego jest ważone przez Horusa (o głowie krogulca) i Anubisa (o głowie szakala). Bogowie umieszczają je na wadze, a na drugiej szali kładą symbole „prawdy” i „porządku”. Ozyrys siedzi na tronie. Zmarły zaczyna się spowiadać, deklaruje swoją czystość, zapewnia, że był w życiu pracowity, że nikogo nie zabił. Rzecz interesująca – deklaruje również, że nie popełniał grzechów, które dziś mog­libyśmy określić jako szkody ekologiczne: nie budował nielegalnych tam zawracających bieg wody ani nie łowił ryb na mokradłach, na których odbywają tarło. Następnie duszę przepytuje rada 40 bogów sędziów (podczas tego procesu znajomość imion ich oraz Strażników Pozaświatowych Bram również jest niezbędna). Wynik rozprawy zapisuje Thot, bóg literatury i sztuki. Jeśli werdykt nie jest pomyślny, pojawia się „pożeracz dusz” – Ammit. Bóg, którego wizerunek to połączenie krokodyla, lwa i hipopotama, zjada serce zmarłego, nieodwracalnie go niszcząc. Jeśli wynik rozprawy jest pomyślny, dochodzi do zbawienia – sądzony sam staje się bogiem i jedną z gwiazd.

Wspomniałem wcześniej, że podczas procesu mumifikacji mózg wyrzucano – nie bez powodu. To serce ib Egipcjanie uważali za siedlisko ludzkiej inteligencji i woli. Podobna zasada dotyczyła bogów: w sercu boga Re-Atum-Chepre znajdowała się idea stworzenia wszechświata. Wyróżniano dwie strony ib – „bierną”, realizującą boską wolę, niekontrolowane pragnienia, będącą zarazem sumieniem, oraz „czynną”, czyli autonomiczną wolę, która podejmuje decyzje (wynika stąd, że psychologia Egipcjan była na całkiem wysokim poziomie). Dodajmy, że podczas sądu nad zmarłym serce (najwidoczniej w swym aspekcie „biernym”, jako sumienie) może wystąpić jako świadek przeciwko duszy i doprowadzić do jej zguby. Kto wie, czy wyobrażenia staroegipskie nie wpłynęły na wierzenia innych ludów bliskowschodnich, w tym na autorów starotestamentowych, i tym samym poprzez nauczania Jezusa nie dotarły do naszych czasów?

Powiedzmy jeszcze ostatnią rzecz o Księdze Umarłych – to tytuł umowny, nadany przez współczesnych badaczy. Prawdziwy tytuł to Księga Wychodzenia za Dnia. Sens tego tytułu tkwi w pewnej niesamowitej możliwości, przed którą stoi dusza. Według wierzeń staroegipskich Słońce nocą schodzi do świata umarłych, by ci mogli cieszyć się jego blas­kiem. Kiedy zaś nad ranem Słońce wyrusza, by oświecać żywych, dusza może zabrać się na jego świętą barkę, by razem z nim żeglować po niebie lub na jeden dzień odwiedzić świat żyjących. Przybiera wówczas postać sokoła, lilii, barana lub skarabeusza.

Listy do zmarłych

Nie możemy nie wspomnieć o jeszcze jednym uroczym wierzeniu. Ponieważ zaświaty to kraina wzorowana na krainie żywych, niebiańskie lustrzane odbicie znanej rzeczywistości, a dokładniej rzeczywistości Egiptu, w której rolnictwo ma niebagatelne znaczenie, istnieje ryzyko, że zmarły po śmierci będzie musiał pracować. Takie ryzyko jest duże, dlatego należy zabrać ze sobą do grobu małego sobowtóra z siekierą lub motyką oraz torbą na plecach, zwanego uszebti. Dzięki magicznym zaklęciom można go ożywić w krai­nie umarłych: będzie wówczas pracował, zapewniając zmarłemu wolność i swobodę (w niektórych grobach znajdowano 365 uszebti z 36 nadzorcami, łącznie 401 przedstawicieli zaświatowej służby).

Interesującym zwyczajem było również wkładanie do grobów „listów do zmarłych”, będących cennym dokumentem stosunku żywych do tych, którzy odeszli. Listy zawierały często banalne informacje dotyczące codzienności (zapisywano je na papirusach lub na miskach, w których prawdopodobnie znajdowały się ulubione potrawy zmarłych). Żywi donosili duszom bliskich o narodzinach kolejnych członków rodziny czy o konfliktach spadkobierców. Oczywiście pojawiały się prośby o wstawiennictwo u bogów. Co najciekawsze, na cmentarzach żywi urządzali sobie także pikniki.

Jeśli podobne zwyczaje wywołują w nas niedowierzanie, musimy wrócić do myśli, która pojawiła się w pierwszym akapicie. To prawda, że tradycje i zachowania starożytnych Egipcjan często wydają się nam dziwne lub niespójne, nie ma jednak powodów, by przyjmować, że takie były. Należy raczej uznać, że to my ich już nie rozumiemy. Zachodnia kultura, jak być może żadna inna, postawiła nieprzekraczalną granicę między światem żywych a światem umarłych. W przeciwieństwie do niezliczonych tradycji religijnych świata nie istnieje u nas żadna forma kontaktu z „duchami przodków”. My nie odwiedzamy świata zmarłych, zmarli nie odwiedzają świata żywych. Zaskoczenie, jakie wywołują w nas informacje o starożytnym Egipcie, jest tylko funkcją naszej ­samotności.

ilustracja: Karyna Piwowarska
ilustracja: Karyna Piwowarska

Czytaj również:

Dni Odyna
i
Daniel Mróz, rysunek z archiwum, nr 605/1956 r.
Opowieści

Dni Odyna

Tomasz Wiśniewski

Opowieści wikingów, pełne porażających obrazów przemocy i osobliwego piękna, ukazują ich zamiłowanie do wojny, dalekich podróży, piractwa, a także poezji.

Dawni Skandynawowie rozprzestrzenili się po świecie jak żaden inny lud europejski przed Kolumbem: zasiedlili m.in. Wyspy Owcze i Islandię; skolonizowali tereny dzisiejszej Finlandii, Irlandii, Anglii, a nawet Francji czy okolic Petersburga; dopłynęli do Grenlandii i Ameryki Północnej; atakowali miasta Kalifatu.

Czytaj dalej