Vintage w erze Instagrama
i
zdjęcie: Girl with red hat/Unsplash
Wiedza i niewiedza

Vintage w erze Instagrama

Agata Zborowska
Czyta się 5 minut

W czasach, gdy domy modowe prezentują kilka kolekcji rocznie w szaleńczej pogoni za nowością, coraz częściej wycofujemy się z tego wyścigu i nosimy rzeczy vintage. Ulica i Instagram tęsknią za tym, co minione.

Nie lustruję ludzi na ulicy. Lustruję tylko kobiety. Robię to od zawsze, ponieważ uwielbiam historie, a kobiety w ubraniach opowiadają historie. Latami przyglądałam się innym kobietom, by dowiedzieć się, jak pewnego dnia zostać kobietą z historią” – pisze amerykańska autorka Heidi Julavits. To jeden z ponad 600 głosów kobiet zebranych w monumentalnej książce sondzie Women in Clothes poświęconej naszym skomplikowanym relacjom z ubraniami. Dosyć pretensjonalne rozpoznanie Julavits da się jednak obronić, nie tyle zakładając, że wszystkie po prostu opowiadamy jakieś historie, ile przyglądając się opowieściom tworzonym intencjonalnie przez kobiety dla innych kobiet (choć nie tylko). To jednak, co się widzi, w dużym stopniu związane jest z tym, jak się patrzy. Inaczej niż w przywoływanej książce historie opowiadane w Internecie składają się często z samych obrazów.

Instagram – narzędzie stworzone do komunikowania się za pomocą fotografii – pozwala przede wszystkim na snucie opowieści o ubraniach w zupełnie innym porządku czasowym. Zdjęcia nie tylko umieszcza się w kilka sekund, kliknięcie wystarczy, by za jednym razem znalazło się ich 10 na stronie. Mimo tego zawrotnego tempa – na które, ale i w równym stopniu za które, odpowiada serwis społecznościowy – paradoksalnie sama moda znacznie tutaj zwolniła. Od kilku lat intensywnie rozwijające się w tej przestrzeni sklepy z vintage, „ubraniami z historią”, zdają się znacznie lepiej oddawać aktualne nastroje i nastawienie wobec mody niż inne media. Zatem zamiast ciągłego uciekania do przyszłości – w dwu- czy czterosezonowym cyklu pokazów nowości wciąż podkręcanym przez znane sieci sklepów – obserwujemy świadomy ruch w drugą stronę. Nie tylko tutaj, rzecz jasna, ale tutaj szczególnie – przez połączenie różnych doczesności – z całą siłą uwidaczniają się nasze tęsknoty za innym porządkiem mody.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Przykładem takiego podejścia jest niewielki sklep Stacey Nishimoto – amerykańskiej makijażystki i stylistki, która zaczęła od wyprzedania własnej szafy, by skończyć na komponowaniu szaf innych ze starannie wyszukanych ubrań z przeszłością. Do niedawna jeszcze publiczne konto samej Nishimoto pokazuje, jak trudno tu wyznaczyć granice między tym, co prywatne i ogólno­dostępne. The Corner Store trudno nazwać po prostu sklepem, nie sposób bowiem oddzielić go od samej założycielki. Nie jest zresztą pod tym względem wyjątkowym zjawiskiem na Instagramie, opowieści o sobie przeplatają się z tworzeniem opowieści o samych ubraniach, a osobiste fantazje o nich przechodzą płynnie w prag­nienia innych kobiet – obserwatorek, często klientek. Asortyment The Corner Store trudno wpisać w jakiś konkretny trend, choć jednocześnie ubrania są zaskakująco spójne estetycznie. Wybór oparty jest na skrajnościach: olbrzymie nieraz bufki nadają ramionom zdecydowany charakter, wysokie spodnie z zakładkami podkreślają talię, intensywne kolory i skóra pojawiają się w towarzystwie brytyjskiej łączki Laury Ashley, koronek i haftów. To jak zderzenie Gibson Girl z księżną Dianą.

Tęsknota za czymś odległym i minionym łączy się jednak nie tylko z konkretną estetyką – związaną z wyobrażeniem o kobiecości w zachodniej kulturze – ale także z jakością ubrań, o której współczesna moda często zdaje się zapominać. Vintage może być tańszy niż ubrania luksusowych marek, nie musi mieć metki, choć często wiąże się z fascynacją znanymi domami mody. Stacey Nishimoto przyznaje, że ubrania z historią uświadomiły jej, na czym polegają podróże w czasie: „Dzięki vintage możesz wyprzedzić to, co pokazywane jest na wybiegu, bo przecież ten często inspiruje się przeszłością”. Te inspiracje widać choćby u Maryam Nassir Zadeh. Na publicznym koncie tej znanej projektantki, prowadzonym w formie osobistego wizualnego notatnika, łączą się zdjęcia jej rodziny, włas­nych projektów ubrań, jak również m.in. Jil Sander, Calvina Kleina czy Yves’a Saint Laurenta. Często nie sposób odróżnić jej pomysłów od strojów tych znanych kreatorów mody sprzed 20 czy 30 lat.

Zdjęcia Lucii Zolea, która prowadzi sklep z odzieżą vintage pod swoim nazwiskiem, wyglądają natomiast trochę jak kadry ze starych kaset VHS, trochę jak zdjęcia z wakacji w ciepłych europejskich miasteczkach, nie tych zeszłorocznych – może sprzed 10 czy 20 lat. Poruszone ujęcia, na nich lekko rozmazane twarze, znacznie częściej jedynie fragmenty kobiecych sylwetek. Z pozoru niedbale skomponowane, lekko prześwietlone kadry pokazują pojedyncze obiekty: żakiet, torebkę, naszyjnik, które wraz z niedoskonałością ich zdjęć nabierają materialności. Poliestrowo lśniące plisy, satynowo powiewająca falbana spódnicy na ulicy, sztywność wykrochmalonej bawełnianej koronki. Wszystko to tworzy lekko odrealniony, pastelowy w barwach, romantyczny obraz odsyłający do jakiejś bliżej nieokreślonej przeszłości. Trudno jednak powiedzieć, do czego w ten sposób się wraca, gdzie dokładnie mieści się ta nostalgia. Ubrania nie nawiązują bowiem do jakiegoś konkretnego momentu z historii mody, raczej swobodnie łączą wybrane dekady – lata 70., 80. czy 90. Koszule wiązane pod szyją i elastyczne golfy, sukienki z długim rękawem, spodnie z wysokim stanem i szerokie marynarki – nie krępują ruchów i dodają sylwetce swobody. Jednocześnie odnoszą się do bardzo konkretnych wyobrażeń o kobiecości – podkreślającej aktywność zawodową, zdecydowanie, dojrzałość i świadomość własnego ciała. To ubrania sprzed ery unisexone size. Wszystkie te elementy, które powróciły w ostatnich latach do mody, wydają się zdolne unieść ciężar czasu – pozostając takie same, świetnie zaprojektowane i wykonane.

Czy można jednak tęsknić za czymś, czego nigdy się nie przeżyło? Czego mgliste wyobrażenie, bo przecież nie wyraźne wspomnienie, znajdujemy na tych zdjęciach? Svetlana Boym w książce The Future of Nostalgia podkreślała, że nie musi ona dotyczyć jakiegoś konkretnego, realnie istniejącego miejsca, można bowiem tęsknić za tym wyobrażonym, które za każdym razem sami odtwarzamy i tworzymy jednocześnie. Ale nostalgia nie dotyczy tylko przestrzeni. Podobnie jest z czasem, być może wcale nie musi istnieć w naszym doświadczeniu, by móc zostać przywołany na podstawie doświadczenia tylko jego obrazów – zdjęć, filmów, a nawet konkretnych osób: Lauren Hutton, Brooke Shields, księżnej Diany czy Winony Ryder i Gwyneth Paltrow. We wszystkich tych wizualnych opowieściach kobiet ubrania vintage budzą szczególną ciekawość, bo nie można poznać ich przeszłości, a wiemy przecież, że taka istnieje. Mamy nadzieję, że inaczej niż przeważająca ilość współczesnych strojów przeżyły dużo dobrego i tyle samo czeka je w przyszłości. W pewnym sensie przestają być nieme, zyskują tutaj bowiem swoją historię – pełną naszych pragnień.

Czytaj również:

Matka Polka Uparta
i
Stanisław Wyspiański, „Macierzyństwo”, 1904 r.; domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Matka Polka Uparta

Joanna Kuciel-Frydryszak

Jeszcze sto lat temu prawie nikomu nie zależało na tym, aby wiejskie dzieci uczyły się pisać i liczyć. W pracy na roli to się nie przyda, a nawet zaszkodzi, bo zabierze czas. Jednak matki pragnęły dla nich lepszego losu i potrafiły znaleźć sposób wbrew wszelkim przeszkodom.

„Najwięcej zmartwienia w moim życiu – pisze po latach Jadwiga Krok z domu Szkraba – było z powodu szkoły, do której chciałam koniecznie chodzić, a nie miałam butów”.

Czytaj dalej