Tragiczne spotkania na krańcach świata
Wiedza i niewiedza

Tragiczne spotkania na krańcach świata

Dariusz Kuźma
Czyta się 8 minut

„Czułam się w Peru tak, jakbym trafiła do zupełnie innego świata. Tam ludzie ledwo wiążą koniec z końcem i harują po to, by móc w ogóle myśleć o wiązaniu końca z końcem” – mówi autorka zdjęć Virginie Surdej, której hybrydowy film dokumentalny By the Name of Tania zwraca uwagę światowej publiczności na błędne koło wyzysku w południowoamerykańskim Peru.

Dariusz Kuźma: By the Name of Tania opowiada o prostytucji, samotności i zatracaniu tożsamości w świecie, w którym wszystko kręci się wokół złota. Niby nic nowego, historia ludzkości zna wiele tego typu narracji, a jednak film porusza do żywego, gdyż oddaje głos jednostkom dotychczas głosu pozbawionym.

Virginie Surdej: Ponieważ o takich sprawach mówi się przeważnie za pomocą suchych statystyk lub epatowania sensacyjnymi doniesieniami i obrazami przemocy. By the Name of Tania stanowi próbę oddania głosu anonimowym dla świata kobietom w formie artystycznego projektu, w którym dokument miesza się z kreacją, by ich głos zyskał na sile. Reżyserki Bénédicte Liénard i Mary Jiménez są zainteresowane opowiadaniem czysto ludzkich historii, które rozgrywają się często w nieludzkich warunkach. Tym razem zaczęło się od przypadkowego spotkania. Dokumentując swój poprzedni projekt, natknęły się na nieletniego górnika pracującego przy wydobyciu złota. A on opisał im – to jego słowa – piekło swego codziennego życia. Urodził się i wychował w biedzie, w miejscu, z którego uciec można tylko w jeden sposób: zaprzęgając się do wydobywania złota. Harujesz kilka lat, odkładasz pieniądze, a potem wyjeżdżasz i zapominasz o dawnym życiu.

Ale jak dobrze wiemy, złoto staje się często przekleństwem, od którego trudno uciec…

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

I tak też było w jego przypadku. Młodzi chłopcy przyjeżdżają do wielkich miast zbudowanych w pobliżu kopalni i spędzają kawał życia w towarzystwie innych górników. Czasami pracują 14 godzin dziennie, czasami 20, bez większych przerw na odpoczynek, z jedyną opcją odreagowania w postaci rozsianych po mieście barów, gdzie płacą młodym dziewczynom za ich czas i ciało. Pozbywają się w ten sposób pieniędzy, które zarobili, żeby kupić sobie lepsze życie, jednak bez tych chwil oddechu nie byliby w stanie przetrwać pracy w kopalni. Błędne koło współczesnego niewolnictwa. Chłopak był świadomy pułapki, w którą permanentnie wpada. Stał się więźniem złota i nie był w stanie nic z tym zrobić.

Fotos z filmu „By the Name of Tania”
Fotos z filmu „By the Name of Tania”

Nie będę nawet próbował wyobrazić sobie fizycznego i psychicznego obciążenia, które wiąże się z taką pracą, ale jak to się wiąże z By the Name of Tania?

Chłopak opowiedział reżyserkom, że podjął kiedyś decyzję, by uciec od tego życia, zabierając ze sobą prostytutkę, w której przypadkiem się zakochał. Kiedy jej to zaproponował, ona niestety odrzekła, że jest to niemożliwe, bo musi spłacić zaciągnięty dług. To był ten moment, w którym Bénédicte i Mary stały się z dwóch kobiet słuchających przerażająco smutnej historii na powrót dokumentalistkami. Zainteresowały się tematem, a gdy zaczęły go badać i rozmawiać z młodymi prostytutkami, okazało się, że większość pochodzi z małych wiosek i przypominających slumsy miasteczek, z których nie da się wyrwać w normalny sposób. Raz na jakiś czas pojawia się tam ktoś, kto proponuje dobrze płatną pracę oraz perspektywę nowego życia, a one się zgadzają, nawet jeśli wiedzą, że będzie chodziło o prostytucję. Nie są natomiast świadome, jak działa ten system – osoba, która je sprowadziła, staje się ich sponsorem, płacąc początkowo za wyżywienie i nocleg. Wpadają więc automatycznie w dług, który spłacić jest bardzo trudno.

Całkowicie legalny proceder?

Tak. Reżyserki poznały w pewnym momencie walczącego z takim wyzyskiem policjanta, który pojawia się zresztą w filmie. Bardzo pomógł im w zrozumieniu sedna i skali problemu, a potem podzielił się tysiącami spisanych zeznań dziewczyn, którym albo udało się uciec, albo wypowiadały się, mając nadzieję, że w ten sposób ostrzegą inne. Wtedy tak naprawdę pomysł na film przerodził się w pełnowartościowy projekt, bo spisane słowa były tak mocne, że nie dało się przejść obok nich obojętne. Ale cały proces trwał latami, od momentu spotkania z młodym górnikiem do rozpoczęcia zdjęć minęły prawie cztery lata. W międzyczasie reżyserki dogłębnie poznały temat, przeprowadziły dziesiątki rozmów, zdobyły zaufanie lokalnej społeczności.

Skąd w takim razie forma hybrydowego filmu dokumentalnego, którego główna bohaterka, Tania, jest fikcyjnym amalgamatem dziesiątek prawdziwych dziewczyn?

Nie chciałyśmy opowiedzieć historii jednej skrzywdzonej przez los dziewczyny, lecz oddać głos tysiącom młodych kobiet, które przeszły przez to piekło. Myśli filmowej Tanii, przedstawione w formie narracji pozakadrowej, to wypowiedzi prawdziwych dziewczyn, przeniesione często jeden do jednego z zeznań. Tysiące przejmujących słów, które wzajemnie by się eliminowały, gdyby umieścić je w filmie bez większej struktury. Dlatego reżyserki zdecydowały się stworzyć jeden wspólny głos, który przemawiałby za wszystkie kobiety. Ich historie są, niestety, bardzo do siebie podobne. Kreacyjność pozwoliła nam z kolei dopasować formę do treści, bo film nakręciłyśmy tak, żeby wywoływał poczucie kontaktu z czymś trudnym do zdefiniowania. Długie ujęcia, brak ostrości, zbliżenia, metafory krajobrazowe. To miało być nie tyle doświadczenie intelektualne, ile sensoryczne. Jakbyśmy weszli z kamerą do głowy Tani, znajdując tam i niebo, i piekło.

Fotos z filmu „By the Name of Tania”
Fotos z filmu „By the Name of Tania”

A co z Tanit, która „zagrała” Tanię? Dlaczego zatrudniłyście dziewczynę, która nie miała styczności ze światem prostytucji i nie znała miast zbudowanych wokół kopalni złota?

Były przymiarki, żeby zatrudnić aktorkę, ale reżyserki nie znalazły odpowiedniej kandydatki, która byłaby w stanie oddać w naturalny sposób to, czego doświadcza Tania. W ich twarzach nie było emocji, które ta dziewczyna musiała mieć tam wypisane. Masz rację, że Tanit nie spotkała się z prostytucją za pieniądze, ale miała doświadczenie z przemocą seksualną. Została zabrana z domu, gdy zgwałcił ją jej wujek. Nie mogła zrozumieć tego, co przeżywały dziewczyny stojące za zeznaniami, ale wypełniały ją podobne emocje. Bardzo chciała wziąć udział w projekcie, stać się ciałem i twarzą tych dziewczyn. Podobnie było z Fiorellą, osobą transseksualną, która służy filmowej Tanii za przewodnika w drodze do jej nowego domu. Dokumentacja wykazała, że w takich przypadkach zatrudnia się często osoby transseksualne, którym trudno w innym wypadku zarobić pieniądze, by wyrwać się ze swojego świata. Fiorella w rzeczywistości jest kimś zupełnie innym, ale sama postać jest prawdziwa. Tak jak większość miejsc, które odwiedzają w trakcie swojej podróży. Prawda w fikcji i fikcja podkreślająca prawdę.

Nałożyłyście na to wszystko dodatkową warstwę znaczeniową. Przeplatacie ujęcia podróży Tanii do piekła, w którym będzie musiała egzystować, z ujęciami zniszczonego żądzą złota i przemysłowym wyzyskiem krajobrazu północnego Peru.

To dość prosta, ale wymowna metafora, która miała trafiać w czuły punkt widza. Prostytutka pożąda pieniędzy, by kupić za nie lepszą przyszłość, ale wpada przez nie w pułapkę. Górnik wydobywa złoto, by zarobić na lepsze życie, ale na dłuższą metę nie wytrzymuje i wpada w pułapkę. Jedni chcą pieniędzy, by spełniać swe plany, inni pragną mieć więcej, niż tak naprawdę potrzebują, ale wszystkich łączy potrzeba zarobku. Zarabiamy pieniądze, walczymy o pieniądze, opieramy życie na perspektywie zarabiania pieniędzy, uczymy nasze dzieci, że pieniądze są podstawą dobrego życia, a w międzyczasie wszyscy po cichu niszczymy planetę. Błędne koło symbolizowane przez złoto oraz metafora kapitalizmu, bo przecież zarabiają głównie korporacje odpowiadające za masowe wydobycie złota i przemysłową degradację północnego Peru. Trzeba z nimi walczyć, ale nie wolno myśleć, że nasze indywidualne decyzje nie mają znaczenia. Mają.

Fotos z filmu „By the Name of Tania”
Fotos z filmu „By the Name of Tania”

Z twoich słów wnioskuję, że zdjęcia do By the Name of Tania były dla ciebie bardzo emocjonalnym przeżyciem.

Rzeczywiście były. Takie doświadczenie zmienia sposób patrzenia na świat. Czułam się w Peru tak, jakbym trafiła do zupełnie innego świata. Tam ludzie ledwo wiążą koniec z końcem i harują po to, by móc w ogóle myśleć o wiązaniu końca z końcem. Rozmawiamy teraz o prostytucji i byciu więźniami złota, ale dla nich to czarno-biała codzienność, nieustanna walka o przeżycie. Jeśli nie będą zarabiać, zginą, tak po prostu. Nie potrafię zrozumieć, jak tego rodzaju świadome niewolnictwo może funkcjonować na tak ogromną skalę w dzisiejszych czasach, ale funkcjonuje. Policjant, który pomagał przy projekcie, każdego dnia znajduje dziewczyny, które chcą uciec ze swych klatek. Każdego dnia. Są ich tysiące, a mówimy przecież tylko o północnym Peru. Jestem pewna, że takich obszarów wyzysku istnieje całe mnóstwo. Jaki jest tego cel? Chodzi wyłącznie o zysk, który trafia głównie do ludzi z Europy bądź szeroko rozumianego Zachodu.

Co powinno być oczywiste, ale wciąż dla wielu ludzi jest zaskoczeniem.

Ludzka natura ma wiele dziwnych mechanizmów ochronnych. Niby wszyscy wiemy, że tak to działa, że bogacą się bogaci, a cierpią biedni, ale gdy widzisz to na własne oczy, gdy słyszysz te historie od prawdziwych prostytutek, reagujesz zupełnie inaczej. Miałam w trakcie zdjęć do By the Name of Tania okazję kręcić w łóżku prostytutki. Widziałam wnętrze kopalni. Poznałam górnika, któremu udało się uciec i od lat pracuje w organizacji zwalczającej skażenie środowiska wywoływane przez przemysł wydobycia złota. Spotkałam wiele osób, które najprawdopodobniej nigdy nie uciekną od tego życia. Gdyby nie ten czy inne projekty, w których brałam udział, znałabym to wszystko tylko w teorii, a fizyczny kontakt jest najlepszym narzędziem zrozumienia. Wydaje mi się, że dlatego tak wiele osób wciąż reaguje na to wszystko z zaskoczeniem.

Samoświadomość niesie jednak ze sobą pewną cenę, prawda?

Oczywiście, do dzisiaj nie mogę pozbyć się niektórych myśli związanych z tym, co widziałam w Peru. Ale takie doświadczenia uczą pokory i empatii, których mamy obecnie spory deficyt. Wystarczyłoby więcej empatii wobec ludzi, których nie znamy, i pokory wobec spraw, których nie rozumiemy, a świat byłby lepszym miejscem. Właśnie dlatego jestem dumna z filmów takich jak By the Name of Tania, bo prowokują do empatii i zrozumienia, otwierają głowę. Nie da się w pojedynkę zmienić świata, żaden film również nie jest w stanie tego osiągnąć, ale świadomość i samoświadomość są bardzo ważne. To one prowadzą do realnych zmian.

Virginie Surdej na planie „By the Name of Tania”
Virginie Surdej na planie „By the Name of Tania”

Czytaj również:

Kino to moralny obowiązek
i
Fotos z filmu "Ptaki śpiewają w Kigali"/ fot. Ewy Łowżył
Przemyślenia

Kino to moralny obowiązek

Agata Trzebuchowska

Jak to się stało, że dwoje polskich reżyserów postanowiło zrobić film o ludobójstwie w Rwandzie?

Ludobójstwo to eskalacja przemocy. A przemoc nie jest zjawiskiem lokalnym,  zdeterminowanym kulturowo, tylko czymś głęboko wpisanym w naszą naturę. Pochodzimy z kraju dotkniętego traumą Holokaustu. Po drugiej wojnie światowej wszystkim wydawało się, że podobna zbrodnia nie może się powtórzyć. A jednak – powtórzyła się na Bałkanach, w Kambodży, w Rwandzie. Dziś sąsiad morduje sąsiada w Syrii i w Sudanie Południowym. Nie potrafimy wyciągać wniosków z historii.

Czytaj dalej