Sztuka bez instrukcji obsługi
i
„Martwa natura”; zdjęcie: Wojtek Wieteska
Opowieści

Sztuka bez instrukcji obsługi

Ania Diduch, Wojtek Wieteska
Czyta się 11 minut

Przy okazji tegorocznej edycji Biennale Sztuki Mediów WRO Ania Diduch i Wojtek Wieteska wspólnie z Piotrem Krajewskim (założycielem i dyrektorem artystycznym Biennale Sztuki Mediów WRO) oraz kuratorami Pawłem Janickim i Cezarym Wicherem zastanawiają się, czy prawdziwa sztuka jest tak naprawdę niewidzialna i czemu nie może istnieć bez dotyku.

Z jednej strony pandemia, z drugiej – systemy informatyczne regulujące codzienne czynności. Z lotu ptaka funkcjonowanie przeciętnej osoby coraz bardziej przypomina hybrydę opartego na niedopowiedzeniach Procesu Kafki z koronkową konstrukcją najsłynniejszej powieści Pereca – Życie instrukcja obsługi. 

Ania Diduch: Jak wytrzymujecie z tymi syrenami apokalipsy za ścianą? 

Paweł Janicki: Żyjemy z All or Nothing at All Franka Sinatry w aranżacji Niny Vadshølt na tyle długo, że oczywiście chętnie byśmy coś zmienili… Pewnie powinna powstać osobna publikacja o tym, jak fonosfera wystaw przenika do naszych biur we WRO Art Center, tutaj przy ulicy Widok. Prawdopodobnie nie zawsze autorzy prac byliby zadowoleni z jej lektury. 

A.D.: Czy inwazyjna fonosfera to jedyny, w porównaniu z poprzednimi, stały punkt w pandemicznej edycji? 

P.J.: Zwykle rozbudowywaliśmy się w przestrzeni, teraz mamy tylko kilku partnerów, natomiast następuje ekspansja czasowa, bo WRO trwa właściwie do końca roku. Przyjęliśmy nową metodę programowania, przykładem jest Reverso Redux, czyli sytuacje koncertowo-performatywne, gdzie łączymy się z odległymi geograficznie lokalizacjami. Działania artystyczne są wzajemnie transmitowane, przy czym stanowi to część medialnej scenografii — nie ma to wiele wspólnego z mechaniką transmisji internetowych (ktoś nadaje, ktoś odbiera). W zależności od obostrzeń pandemicznych w tak skonstruowanej sytuacji może brać udział większa lub mniejsza liczba osób (jako publiczność). 

A.D.: No tak, wszyscy staramy się działać w poprzek rzeczywistoś

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Palestyna. Korespondencja własna
i
Główna ulica w obozie Fawwar, Palestyna, fot. Kuba Rudziński
Opowieści

Palestyna. Korespondencja własna

Ewa Pawlik

W ramach przygotowań do wystawy Codzienne formy oporu (która zostanie otwarta w 23 lipca w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski i potrwa do końca listopada 2021 r.), artystka interdyscyplinarna Karolina Grzywnowicz spędziła ponad trzy miesiące w Palestynie, gdzie w obozach uchodźczych nagrywała opowieści, tradycyjne piosenki i kołysanki śpiewane dzieciom. Informacje o sytuacji w tamtym rejonie świata docierają do nas wtedy, gdy dochodzi tam do rozlewu krwi. O codzienności Palestyńczyków nie wiemy prawie nic. Za pośrednictwem Karoliny oddajemy im głos.

Karolina Grzywnowicz: W książce Za ostatnim niebem z 1986 r., Edward Said pisze, że bez względu na to, ile Palestyńczycy produkują tekstów, czy ogólniej, materiałów na swój temat, to dla Zachodu pozostają zupełnie nieznani. I że są nie tyle ludźmi, co pretekstem do wygłaszania sloganów i wojennych haseł. Mam wrażenie, że od lat 80. niewiele się w tej kwestii zmieniło. W dobie social mediów można byłoby się spodziewać, że obieg informacji będzie dużo większy, tymczasem jest sztucznie ograniczany, zasięgi są radykalnie ścinane, a posty kasowane. Znikają całe konta.

Czytaj dalej