Szaszkiewiczowa i „Przekrój” w jej życiu
Rozmaitości

Szaszkiewiczowa i „Przekrój” w jej życiu

Katarzyna Tyszkiewicz-Borawska
Czyta się 5 minut

Jakim cudem „ta gruba stara baba” została gwiazdą bohemy i bohaterką kultowego komiksu? Takie rzeczy to tylko w Krakowie. I tylko w „Przekroju”.

Kazimierz Wiśniak i Piotr Skrzynecki – twórcy „Piwnicy pod Baranami” – poznali 40-letnią Irenę „Kikę” Szaszkiewiczową w 1957 r., gdy Piwnica już się trochę „rozruszała” i przedstawienia kabaretowe odbywały się regularnie. Kika, którą pociągało życie artystyczne, pewnego dnia przenocowała Skrzyneckiego w swoim pokoju:

„Kolega aktor powiedział mi, że jest takie miejsce, do którego wchodzi się przez piwniczne okno. A potem inny znajomy zapytał mnie, czy nie przenocowałabym pewnego zdolnego młodego człowieka, który aktualnie sypia na dworcu. Nie wiem, jak mogło mi to przyjść do głowy, bo miałam jeden pokój, który miał 27 m” – mówiła Kika w wywiadzie udzielonym Violetcie Szostak w 2012 r. Natychmiast stała się bywalczynią Piwnicy. Rysownika i scenografa Kazimierza Wiśniaka poznała niedługo później.

„Szaszkiewiczowa… Nazwisko takie niecodzienne, zupełnie jak ona – wspomina w rozmowie z „Przekrojem”. – Tęga, w okularach. Myślałem sobie, taka gruba stara baba, czego ona chce od naszej Piwnicy? Ktoś mnie przedstawił, no i tak się poznaliśmy. Szybko się okazało, że jesteśmy sąsiadami: ja mieszkałem w akademiku przy ówczesnej ul. Dzierżyńskiego, a Kika zaraz za rogiem, przy Urzędniczej. Często u niej bywałem, mimo że wieczorami spotykaliśmy się w Piwnicy”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To trzecia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Towarzystwo „piwniczne” było jak rodzina. Razem oglądali kabaret i siedzieli po nocach, rozmawiając i wygłupiając się. Wygłupy przeradzały się w skecze i scenki. Szaszkiewiczowa, która wówczas pracowała jako pielęgniarka w Nowej Hucie i samotnie wychowywała dwóch synów, miała dużo do opowiedzenia. To dzięki jej anegdotkom w głowie Piotra Skrzyneckiego zrodził się pomysł na powieść obrazkową Szaszkiewiczowa, czyli Ksylolit w jej życiu. Skrzynecki pisał, Wiśniak rysował.

„Gdy byłem mały, ukazywało się pismo »Karuzela«. Tam wychodziły prawdziwe komiksy, n.p. o Tarzanie. Ale gdzie naszym wygłupom było do tego, przecież ja nawet nie umiałem rysować! – mówi grafik. – Nie przyszło nam do głowy nazywać tego komiksem, raczej powieścią w obrazkach. I tak Szaszkiewiczowa… zadebiutowała w »Przekroju«”.

Kraków był mityczny i „Przekrój” był mityczny. Kazimierz Wiśniak wychował się na tygodniku kupowanym z rzadka w rodzinnej Łodzi i już jako dziecko marzył, by kiedyś pojechać do podwawelskiego grodu. Marzenie spełnił – rozpoczął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Szybko dostrzegł go Marian Eile i w 1956 r. zaprosił do współpracy. Gdy więc powstał pierwszy odcinek Szaszkiewiczowej…, Skrzynecki od razu wiedział, gdzie chce go opublikować.

„Rysujesz dla »Przekroju«, zanieś to Eilemu, powiedział – śmieje się Wiśniak. – A ja do redakcji chodziłem w ukłonach, tam pracowali znani i szanowani ludzie, poważne figury. Eile to już wtedy był człowiek legenda, bardzo mnie onieśmielał. Cała ta sytuacja z propozycją publikacji szalenie mnie krępowała”.

Ale powieść obrazkowa bardzo się spodobała. Z początku miała ukazywać się przez dwa tygodnie, ale niebanalny pomysł, abstrakcyjny humor i wyjątkowa kreska uwiodły redakcję i czytelników. Komiks był publikowany przez pół roku, a Szaszkiewiczowa stała się sławna.

„Sama pisała rzadko i mało – wspomina Andrzej Klominek w Życiu w „Przekroju” – najciekawszy jej tekst, opis odsiadki w areszcie za niezapłaconą grzywnę, zatrzymała nam cenzura. To »Przekrój« pisał o Szaszkiewiczowej, cytował ją, pokazywał na fotografiach, np. podczas autostopu z dwójką małych synków”.

Kika wyróżniała się pogodą i hartem ducha, ciętym językiem oraz nietuzinkowym poczuciem humoru. Była szalenie towarzyska, jak mówił Melchior Wańkowicz – „doludna”. Wśród piwniczan, choć od nich dwukrotnie starsza, czuła się wyśmienicie. Przygarniała każde „kulawe kaczę” ówczesnej awangardy, służąc pomocą i noclegiem.

Jak pisze Klominek, promowanie Szaszkiewiczowej było ważnym elementem strategii Eilego. Podobnie jak dzięki rubryce Przez okulary Sławomira Mrożka za pośrednictwem Kiki, „przekrojowej” bohaterki, tygodnik przekazywał swój swoisty sposób patrzenia na świat. Te okulary, noszone także przez Szaszkiewiczową, były inteligentne, ale również zakrzywiały nieco rzeczywistość.

Typowy dla komiksu parodystyczny styl i abstrakcyjny humor były w „Przekroju” obecne od początku wydawania tygodnika, którego złoty okres przypada właśnie na końcówkę lat 50. XX w., kiedy ukazywała się m.in. Szaszkiewiczowa… W porównaniu ze stalinizmem za rządów Władysława Gomułki „margines luzu” w kulturze i sztuce był znacznie szerszy, ale w życiu oficjalnym niezmiennie dominowała śmiertelna powaga. „Przekrój” nic sobie z tej powagi nie robił i m.in. dlatego zyskał status czasopisma kultowego. A dzieło Skrzyneckiego i Wiśniaka doskonale wpisało się w „przekrojowego” ducha.

Czytaj również:

Okrakiem na barykadzie
i
ilustracja: Ha-Ga
Opowieści

Okrakiem na barykadzie

Julia Pańków

Eryk Lipiński i Ha-Ga – małżeństwo rysowników działających w czasach, gdy satyra musiała walczyć w szeregach postępu. Przez dekady rozweselali też czytelników „Przekroju”. Zanim ich drogi się rozeszły, byli najsławniejszą parą polskiej karykatury.

– Jako dziecko miałam w domu dwa skrajne przekazy – mówi Zuzanna Lipińska. – Dla taty wszystko było proste. Uważał każdy swój pomysł za świetny i natychmiast go realizował. Powtarzał mi zawsze, że można osiągnąć, cokolwiek się chce. Mama nad wszystkim się zastanawiała, nieustannie się krytykowała. Nigdy nie była z siebie zadowolona.

Czytaj dalej