Świat według Słowian
i
Alfons Mucha, cykl "Epopeja słowiańska", nr 2: "Święto Świętowita. Kiedy bogowie toczą wojnę, zbawienie jest w sztuce ( VIII–X w.)", 1912 r., zamek w Moravskim Krumlovie; zdjęcie: domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Świat według Słowian

Andrzej Szyjewski
Czyta się 10 minut

Filar, na którym wspierają się słowiańskie zaświaty, jest solidny. Krainy zmarłych strzeże Żmij, który również owija mocno Ziemię, by nie pękła. Żyje u korzeni Drzewa Kosmicznego, nad którym rozciąga się nieboskłon – jak chrupiący, pachnący ziarnem chleb.

Trójdzielny kosmos

Kosmologiczne wyobrażenia Słowian zaginęły wraz z całą ich mitologią i mogą jedynie być rekonstruowane zgodnie z pewnymi tendencjami uwidocznionymi w przekazach folklorystycznych, które zdają się układać zgodnie z zaginionym modelem. Najistotniejszym stwierdzeniem byłaby tu zasada trójdzielności, która może odnosić się do idei trzech światów, połączonych axis mundi.

Kosmos jako struktura trójdzielna nie oznacza zawsze układu pionowego. Często pojawia się w innych formach, np. potrojenia postaci i elementów mitycznych. Polskie zaklęcia odwołują się np. do Trzech Zórz (Utrenica, Południca, Wieczornica), wyobrażających podział dnia, czy Trzech Księżyców: Młody Miesiąc (rosnący), PełnyStary Miesiąc, czyli Wiotek (malejący), odnoszący się do podziału miesiąca lunarnego. W każdym przypadku następuje odwołanie do tego samego, znanego z mitu kosmogonicznego schematu, w którym środek jest punktem przełomowym i szczególnym między dwoma przeciwstawnymi pierwiastkami. Trzy jest też liczbą świętych żywiołów: bułgarskie uroczyska musiały zawierać zbiornik wody i prastare drzewo oraz kamień co najmniej w postaci głazu ofiarnego; zwykle Słowianie budowali swe sanktuaria na szczytach wzgórz stojących nad wodą i otaczanych kręgiem kamiennym. Także Słowianie połabscy, jak podaje Helmold, przysięgali „na drzewa, źródła i kamienie”.

Rysując obraz kosmosu słowiańskiego, można by więc powiedzieć, że świat jest trójdzielny, z wyróżnieniem opozycji góra – dół, czyli w przekładzie kosmologicznym Niebo – ZiemiaZiemia – Podziemia. Ziemia, jak wynika z mitu kosmogonicznego, spoczywa na wodach praoceanu, posadowiona na słupach kosmosu, których jest, zgodnie z motywem kosmogonicznego przeżegnania, cztery (odpowiadające stronom świata) bądź siedem. W ludowej wersji rosyjskiej kosmografii opisanej przez Afanasjewa mowa jest o wielorybach podtrzymujących świat: pierwotnie było ich siedem, lecz trzy odeszły i zostały cztery. Potem jeden zmarł (wszechobecny w mitach kosmogonicznych motyw katastrofy kosmicznej przez obalenie jednego ze słupów, choćby w mitologii chińskiej) i zostały trzy, dlatego świat jest nierówny. Kiedy umrą pozostałe wieloryby, nastąpi koniec świata. Zauważmy charakterystyczny rozkład pierwotnej siódemki: 3 + 1 + 3, co przekładając na terminy kosmologiczne, znów świadczy o wielości światów, tym razem (co może być zbyt śmiałą hipotezą) na osi chronologicznej: trzy światy poprzedzały nasz i trzy nastąpią po nim.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Zgodnie z jednym z bardzo ciekawych przekazów Ziemia, by nie pękła, owinięta jest jak obręczą Żmijem bądź Żmiją. W ten sposób manifestuje się, niemal identycznie jak w kosmologii skandynawskiej, idea potwora chaosu (wąż Jormungund bądź smok Nidhögg), a co za tym idzie – wiecznego zagrożenia stworzonego świata ze strony jednego z partnerów jego stworzenia. Można zakładać istnienie innych zwierząt kosmologicznych, także występujących w Eddzie, jak kogut Vithofnir, który ma zapiać raz w życiu – na koniec świata.

Motyw rajskiego, wzorcowego ptaka solarnego rozwijają rosyjskie bajki w postaci żar-ptaka, którego pióra płoną nieziemskim blaskiem. Co ważniejsze, stawia się go w opozycji wobec Węża, którego wiele cech: ognistość, złotodajność, a nawet pochodzenie z jaja złożonego przez koguta świadczy o analogicznym statusie.

Niebieska forma

Inny, ważny w tym kontekście przekaz przywołuje agrarną mitologię związaną z podstawowym pożywieniem w naszej sferze kulturowej, mianowicie chlebem. Zgodnie z nim, niebieska kopuła jest formą, w której upieczono ciasto chlebowe, tworząc bochen Ziemi. Góry i doliny na Ziemi pochodzą ze skurczenia się ciasta pod formą. W tej symbolice kryją się poważne treści, jak choćby uznanie zaczynu ciasta chlebowego za pierwotną substancję, co wywołuje świętość chleba uznawanego za boskie tworzywo. Jak wiadomo, chlebem nie wolno igrać bez potrzeby, zwłaszcza zakazane jest lepienie figurek z chleba. Po pierwsze jest to Boży dar, po drugie to z chleba Bóg ulepił pierwszych ludzi, analogiczne działanie byłoby uzurpowaniem sobie Bożej mocy. Warto też przypomnieć powszechny zwyczaj robienia końcem noża krzyża na bochenku tuż przed jego pokrojeniem, by od razu złapać kosmologiczną symbolikę chleba. Niezmiernie istotne jest też traktowanie Nieba w kategoriach wzorca ustalonego ładu kosmicznego. Niebo jest właśnie formą modelującą tak kształt Ziemi, jak i wszystko, co się na niej dzieje. Przypisuje mu się postać okrągłą, półkoliście wysklepioną, niczym parasol. Jeśli chodzi o materiał, to wspólnym Indoeuropejczykom przekonaniem było, że Niebo zbudowane jest z kamienia. Kamieniem tym mógł być krzemień, stąd iskry z niego krzesane tworzą błyskawice, w innej symbolizacji zaś chodzi o błękitny i przejrzysty kamień szlachetny, będący symbolem zestalonego czasu.

Kraina zmarłych

Ponieważ nakładają się na siebie porządki organizacji kosmosu, np. wertykalny z horyzontalnym, trudno znaleźć w materiałach słowiańskich dokładny odpowiednik szamanistycznego Dolnego Świata, podziemnej sfery przeciwstawnej Niebu na górze. Sporne jest, czy istniały odrębne, niebiańskie i podziemne, zaświaty; kraina dusz przybrała postać pastwiska, na którym pasą się pod opieką Welesa dusze zmarłych. Na inną symbolizację wskazuje zrekonstruowany przez J. Suchockiego bałtyjski mit solarny, zgodnie z którym bałtyjska kraina zmarłych mieściła się za linią horyzontu na zachodzie lub północy bądź pod ziemią, pełniąc rolę „tamtej strony”. Słońce – Saule udaje się w zaświaty łódką, by odpocząć i nabrać sił na wyspie, po czym rano wspina się z powrotem na niebo po drugiej stronie morza. Podobnie Słowianie początkowo nie rozróżniali raju i piekła, istniał jeden „zaświat” otaczający „nasz świat”, pozaziemski Wyraj, Raj, Irij. Mieścił się gdzieś za wodami (zwłaszcza Mleczną Drogą), w postaci odmętu wciągającego na dno wiru wodnego. Poza duszami zmarłych odchodziły tam na zimę ptaki i węże. Później zaświaty uległy zwielokrotnieniu. Poza Niebem spośród tych krain „zaświatowych” (czyli otaczających obszar swojskości, a więc zgodnie z źródło­słowem poza światem) zwrócić uwagę należy na Raj (czy też wyraj) oraz krai­nę zmarłych, okreś­laną prawdopodobnie jako Nawie//nawь.

Wyraj, Raj, Irij to kraina, w której przede wszystkim przebywają ptaki odlatujące tam na zimę. Po spędzeniu pory zamierania i zabójczych mrozów w zaświatach ptaki wędrowne powracały na ziemię, a ich pojawienie się oznaczało zwycięstwo nad śmiercią i przyjście wios­ny. Analogicznie wyobrażano sobie losy dusz zmarłych. Wyraj opisywano w postaci identyfikowanego z koroną Drzewa Kosmicznego ogrodu zamkniętego za żelaznym ogrodzeniem, ze strzeżoną potężną bramą (Bramy Raju), której żywi nie mogą przekroczyć. Czasami tęcza porywa wraz z wodami żywych ludzi i trafiają do Wyraju. Zdobywają wówczas moce służące im do walki z mocami suszy i śmierci, po powrocie na ziemię jako płanetnicy toczą swe zmagania w czasie burzy. Jego mieszkańcy spożywają tzw. rajski chleb, pieczony ze sporyszu. Poza Wyrajem ptasim istnieje też Wyraj wężowy, który stanowi podziemną krainę zmarłych (Nawie) i gdzie odlatują takie ptaki jak kukułki, jaskółki, skowronki, a zwłaszcza kawki i inne krukowate, które zimą zastępują bociany w roznoszeniu dzieci.

Żmij – Potwór Chaosu jest bogiem wód i tych, którzy związani są z wodami: burłaków i flisaków. Wody Śmierci, którymi włada w zaświatach, są także wodami oczyszczenia ze wszystkiego co ziemskie. Folklor mówi, że z jego łez powstała rzeka, w której kąpie się Bóg, a Matka Boska bieli szaty. Poświęconą mu rzeką był przede wszystkim Don, często uznawany za rzekę prowadzącą do Zaświatów. Podobną rolę odgrywać mogła rzeka Welesa na Smoleńszczyźnie, a na Haliczu Weleś­nica. Jak się zdaje, dlatego w zbiornikach wodnych składano w ofierze Żmijowi rytualnie topioną dziewicę. Aby woda nabrała „życia”, musi pochłonąć człowieka. Sądząc z pozostałości językowych, dusza po śmierci wędrowała do Nawi lub do Lali. Terminy te oznaczały zarówno krai­nę zmarłych, jak i zamieszkujące ją duchy, z reguły o demonicznym charakterze. Rzeźbione ich wizerunki zwane były lalkami lub lelkami. Krainą zarządzał jeden z bogów (Długosz określa go jako Nyja), dotychczasowe rekonstrukcje lokują tu Welesa. Władca martwych mieszka pośrodku podziemnego morza, gdzie zasiada na złotym tronie, w ręku trzyma miecz. Jego zadanie polega na ważeniu dobrych i złych uczynków zmarłego i wpuszczaniu go do krainy przodków. Jego zoomorficznym odwzorowaniem jest wąż (Żmij) przebywający u korzeni Drzewa Kosmicznego i broniący wejścia do Nawi. Jedno z jego określeń, Czerw (odpowiadające germ. Worm, zarazem oznaczające robaka i smoka) stanowiło kolejny synonim piekła, podobnie jak u wschodnich Słowian jego paszcza (Adь).

Droga w zaświaty prowadziła przez ogień stosu pogrzebowego i wodę, jednoczone w postaci rzeki ognis­tej, albo też w głąb ziemi. Przewoźnikiem duszy mógł być Weles, w folklorze funkcję tę pełni bowiem św. Mikołaj. 40 dni po śmierci zmarły przekraczał wody śmierci, okreś­lane jako Zabyt’ Rieka „Rzeka Zapomnienia”, i bramy Nawi; od tego momentu nie było już dlań odwrotu, dusza dołączała do bezimiennej rzeszy przodków. Okres czterdziestodniowy na przeprowadzenie duszy na tamten świat zgodnie podają źród­ła ze wszystkich stron.

Obrzędowość dotycząca duchów przodków wskazuje na co najmniej czasowe przebywanie duchów zmarłych na ziemi i ich możność wspomagania potomków. Kilkakrotnie w ciągu roku bramy Nieba otwierały się i dusze mogły kontaktować się z żyjącymi. Takim obrzędem żywienia przebywających czasowo na ziemi dusz oraz zjednoczenia społeczności żywych ze zmarłymi w jedną całość (gromadę) są dziady.

Axis mundi

Symbolem jednoczącym różne poziomy i wymiary kosmosu jest zwykle centralna oś kosmiczna, czyli axis mundi. Wokół niej zorganizowane są i na niej wspierają się poszczególne jego piętra, poszczególne światy. Pionowa oś kosmiczna, umiejscawiana zawsze w centrum, przedstawiana jest na ogół jako Kosmiczny Słup (Filar, Kolumna, Drabina), jako Góra Kosmiczna bądź też jako Drzewo Kosmiczne. Centrum kosmiczne o własnościach przenoszenia do tamtego świata opisywane jest przede wszystkim w kategoriach trudnej i niebezpiecznej drogi, wspinaczki po drzewie, górze, drabinie, sznurze, moście ze strzał lub łuku tęczy, Drodze Mlecznej, promieniach Słońca. Zadaniem jego jest dzięki umożliwieniu wędrówek w zaświaty duszom zmarłych i bóstwom łączenie różnych poziomów kosmosu oraz symbolizowanie organicznej jedności świata; np. skandynawski kosmiczny jesion Yggdrasil ma korzenie w trzech światach, koroną sięga siedziby bogów – Asgardu, korzeniami krai­ny zmarłych Hel, podlewany jest wodą ze źród­ła przeznaczenia przez norny – władczynie losów, a żyją w nim kosmiczne zwierzęta utrzymujące świat w istnieniu.

Kwestią, która powinna zająć miejsce czołowe w rozważaniach o istocie zaświatów, jest pytanie, w jaki sposób można pokonać dystans dzielący ziemskie życie od wieczności, czyli nieba. Słowiańska kultura ludowa (być może inspirowana bib­lijnym snem Jakuba) z upodobaniem przywołuje tutaj obraz drabiny, rzadziej sznura czy łodygi rośliny wyrastającej w ciągu jednej nocy z ziarna (stary motyw baśniowy, znany głównie z Anglii: Jack i fasola olbrzymka). Z kolei dusze przebywające już w zaświatach podróżują na Ziemię po promieniach Słońca. Jednak najczęściej rolę mostu prowadzącego w Zaświaty pełnią Droga Mleczna w nocy i tęcza w dzień. Droga Mleczna należy do najpowszechniejszych symboli axis mundi w kontekście podążania nią duchów zmarłych. Kolejnym znakiem łączności przodków i potomków jest axis mundi w formie Drzewa Rodowego, związanego z dziadami, czyli duszami przodków. Imię zmarłego jest znakiem jego tożsamości, która trwa dotąd, jak długo będzie ono wspominane, by powoli zjednoczyć się z bez­imienną siłą dziadów. Zmarły będzie więc jeszcze wzywany, jak długo będzie trwała pamięć o nim; Ibn Dosteh twierdzi, że po raz pierwszy następuje to w rok po pogrzebie. Słowianie wówczas ustawiali na mogile 20 dzbanów miodu, a zgromadzeni krewniacy urządzali ucztę.

To, że symbol Góry Kosmicznej funkcjonował w religii Słowian, jest kwestią z perspektywy hermeneutyki religioznawczej raczej niewątpliwą, należałoby tylko spytać, czy symbol ten zajmował poczesne miejsce w polu symbolicznym axis mundi i czy miał lokowane w krajobrazie odpowiedniki w postaci świętych gór. Co do pierwszej kwestii należy stwierdzić, iż w folklorze spotykamy raczej wątki drabiny, mostu-łuku tęczy, łodygi rośliny itp. Natomiast święte góry niewątpliwie istniały, choćby otoczone kręgami kamiennymi ŚlężaŁysa Góra, warto przyjrzeć się też majestatycznej postaci Krywania w Tatrach, uważanego za świętą górę Słowaków. Czarnogórcy nazywają Słupem Niebieskim górę Durmitor. W tym kontekście może też mieścić się wspomniana już istryjska święta góra Triglav. Jeśli przyjrzeć się układowi słowiańskich sanktuariów, takich jak Ślęża, Wzgórze Tumskie w Płocku, Wzgórze Trygława w Szczecinie, Góra Chełmska czy Wzgórze Kijowskie, widać, że najchętniej zakładano je w miejscach, gdzie stało wysokie drzewo, zwykle jawor bądź dąb z wodą (jeziorem, źródłem) u korzeni. Preferowano przy tym szczyty wzgórz i otaczano je kręgiem kamiennym, wałem ziemnym bądź rowem, w którym płonęły ogniska ofiarne. Takie konstrukcje można uznać za odwzorowania modelu kosmosu w postaci Góry Kosmicznej, otoczonej wodami. Jej korzenie sięgają podziemi, do czego nawiązuje choćby motyw Smoczej Jamy na Wawelu czy domniemane wejście do lochów pod Górą Chełmową.

U Słowian zachodnich częściej jednak axis mundi ma postać słupa, biegnącego od Gwiazdy Polarnej, wokół którego obraca się całe Niebo.


Fragment książki Andrzeja Szyjewskiego Religia Słowian, wyd. WAM, Kraków 2003.

Czytaj również:

Mieszkańcy słowiańskiego Olimpu
i
Światowid ze Zbrucza, rysunek z książki „Narody na ziemiach słowiańskich przed powstaniem Polski” Joachima Lelewela, 1853 r. (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Mieszkańcy słowiańskiego Olimpu

Bogna Wernichowska

Oddawano im cześć w świętych gajach i wzniesionych z drewnianych bali świątyniach, składano na ofiarę płody ziemi, miód i owoce. Z opisów pozostawionych w średniowiecznych kronikach przez tych, którzy kazali palić gontyny, wrzucać w ogień posągi i wycinać święte drzewa, można się dowiedzieć w jakiej postaci wyobrażali sobie Słowianie niektórych spośród nich. Tylko nieliczne posągi — wydobyte z dna rzek czy odkrytych po upływie stuleci dawnych grodzisk — przetrwały do naszych czasów.

Archeolodzy, historycy i religioznawcy nie są zgodni co do liczby i imion boskich istot tworzących słowiański panteon. Niekiedy to samo bóstwo różne plemiona czciły pod różnymi imionami, kiedy indziej znowu, chociaż ze wzmianek w kronikach, urywków starych pieśni, a nawet przekazywanych z pokolenia na pokolenie zaklęć można się dowiedzieć imienia dawno zapomnianego boga, nie sposób dociec, jaką dziedzinę życia wyznawcy oddawali mu niegdyś w opiekę.

Czytaj dalej