Page 18FCEBD2B-4FEB-41E0-A69A-B0D02E5410AERectangle 52 Przejdź do treści

O wiośnie mamy zielone pojęcie!

Kiedy wszystko się dopiero rodzi i rozwija, wiosenny „Przekrój” nadlatuje w pełnym rozkwicie! W najnowszym wydaniu piszemy z rozwagą o równowadze, z odwagą o strachu, z uwagą o bałtyckich krajach, z miłością o wróblach i z zachwytem o zieleni i porankach. Zachęcamy do czytania!

Kup wiosenny „Przekrój”!

188 stron do czytania przez trzy miesiące. „Przekrój” w nowym formacie jest wygodniejszy do przeglądania i idealnie mieści się w skrzynce pocztowej. Zamów i ciesz się lekturą – tylko tutaj w niższej cenie. Sprawdź!

Przekrój
Nad jeziorem Ż. strażnicy rybaccy przyłapali na gorącym uczynku dwóch kłusowników. Na dodatek ...
2019-03-22 10:00:00

Sen sieci pustej

ilustracja: Daniel de Latour
Sen sieci pustej
Sen sieci pustej

Rzecz wydarzyła się naprawdę, nad jeziorem Ż., opodal miejscowości K. (gmina K.) oraz w sali sądowej wydziału karnego w W. Wersja przedstawiona poniżej może w niektórych detalach odbiegać od oficjalnego stenogramu. Imiona zostały zmienione – zaczerpnięto je z innych „Snów” (choć o podobnej wymowie).

 

Dramatis personae:

DUDA – młodzieniec
PIGWA – ojciec Dudy
ZDECHLAK i RYJEK – strażnicy rybaccy
SĘDZIA – stary król sali sądowej
OSKARŻYCIEL – jedynie posiłkowy!
GOPLANA – pani jeziora
TŁUK – skrzat, sługa Goplany
ZŁOTA RYBKA – we własnej osobie

Zamów prenumeratę cyfrową

Z ostatniej chwili!

U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?

Scena 1

Sala sądowa. Rekwizyty minimalne, białe prześcieradła imitują ściany. Ponury SĘDZIA siedzi na zdobionym tronie. Obok, nieco z tyłu stoi OSKARŻYCIEL.

 

SĘDZIA: Co tam dalej na wokandzie?

OSKARŻYCIEL: Moja sprawa, Wysoki Sądzie. No, nie tyle moja, ile strażników rybackich, którzy przyłapali sprawcę na gorącym uczynku. Ja jedynie pomagam, bo gospodarstwo jest moje.

SĘDZIA: Jakie gospodarstwo?

OSKARŻYCIEL: To z jeziorem.

SĘDZIA: Jakim jeziorem?

OSKARŻYCIEL: Tym, w którym była sieć.

SĘDZIA: Jaka znowu sieć?

OSKARŻYCIEL: Pusta.

SĘDZIA: Mówże prościej, człowieku, bo się niecierpliwię!

OSKARŻYCIEL: Jestem tu, bo na moją szkodę działało dwóch łapserdaków: młody Duda i jego ojciec Pigwa. Strażnicy ich przydybali, kiedy próbowali z mojego jeziora wyciągnąć sieć, którą zastawiłem na ryby.

SĘDZIA: No, teraz wszystko jasne. Połów przy braku uprawnień w zakresie rybactwa śródlądowego. Oskarżeni złapani na gorącym uczynku, a świadkowie wiarygodni. Nic prostszego.

 

Obaj zamierają. Na scenę niespodziewanie wkracza roztańczony TŁUK. Ubrany jest kolorowo. Niewykluczone, że gra go kobieta.

 

TŁUK: O, Sędzio mądry i światły,
spraw na świecie nie ma łatwych!
Każdy ogon ma dwa końce,
gdy uczynki są gorące.
Wiedz, że cię zetknięcie czeka
praw natury i człowieka,
a ja jestem Tłuk-Patałach
i w miejscu zetknięcia działam!
Cyt! Bo zaraz głośno będzie.
Biegnę usiąść w pierwszym rzędzie.

 

Zeskakuje ze sceny.

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Scena 2

Wchodzą ZDECHLAK i RYJEK w mundurach strażników rybackich. Prowadzą przed sobą DUDĘ­­i PIGWĘ.

 

SĘDZIA: Nareszcie, ileż można czekać?

ZDECHLAK: Wysoki Sądzie, uszanowanie. Pozwoli Sąd, że od razu przejdziemy do rzeczy…

DUDA: Jestem niewinny, mniej winnego nie ma!
Na wiatr nie rzucam słów, taka jest prawda.
Wszelkie zarzuty Zdechlak wyssał z palca.
Działałem słusznie, ojciec to poświadczy…

SĘDZIA: (Skonsternowany). Co mu jest?

ZDECHLAK: Obaj wciąż mówią jedenastozgłoskowcem. Nie wiemy dlaczego.

RYJEK: Widzą świat inaczej, Wysoki Sądzie. Myślą, że wszystko im wolno, ale z faktami nie ma dyskusji!

ZDECHLAK: Miesiąc temu patrolowałem właśnie jezioro w poszukiwaniu sieci kłusowniczych…

RYJEK: A ja siedziałem w wozie, w pobliskim lesie.

ZDECHLAK: W pewnym momencie zobaczyłem brodzącego wśród trzcin mężczyznę. Na moich oczach wyciągnął z wody sieć rybacką (typu wonton) koloru zielonego. Nie mam wątpliwości, iż był to ten oto młody delikwent Duda. Pigwa tymczasem obserwował go z brzegu. Popłynąłem w ich stronę. Gdy usłyszeli dźwięk łodzi, zwiali do lasu.

RYJEK: A ja tymczasem, gdy mnie Zdechlak wezwał przez krótkofalówkę, ruszyłem do akcji! Zajechałem drogę uciekinierom i przeszukałem ich auto. W bagażniku zastałem sieć rybacką (typu wonton). Nie było w niej ryb, a jedynie resztki jeziornej roślinności.

ZDECHLAK: Wyskoczyłem na brzeg. Razem wylegitymowaliśmy podejrzanych.

RYJEK: Nadmienię jeszcze, że ten oto Pigwa odgrażał się w trakcie rozmowy, że da mi w nos.

OSKARŻYCIEL: Moje ryby chcieli ukraść i na władzę rękę unieść? Sędzio wysoki, królu sprawiedliwy, chyba im tego płazem nie puścisz?

SĘDZIA: Co macie na swoją obronę?

DUDA: Chętnie wyjawię calusieńką prawdę.
Jeżeli Sędzia słuchać jest gotowy,
musimy cofnąć się o miesiąc w czasie,
wszystkie zdarzenia ujrzeć w nowym świetle!

 

Białe prześcieradła rozsuwają się, ukazując kolorową, niezwykle realistyczną scenografię. Las, jezioro, błękitne niebo. Wszyscy poza DUDĄ i PIGWĄ usuwają się na krawędź sceny.

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Scena 3

Nastrój senny.

 

DUDA: Ojcze, wspaniale jest przejść się po lesie.

PIGWA: Tak jest, odetchnąć westchnieniem zieleni.

DUDA: Lecz cóż przed nami złotem błyska w kniei?

PIGWA: To przecież włosy jaśnieją jak słońce,
które nad nami już w zenicie stoi!
Chodź, podejdziemy.

GOPLANA: Biedne moje serce!

DUDA: Cóż to za dama? Czy mam zwidy, ojcze?

PIGWA: Ja też ją widzę, synu. To ­Goplana,
pani jeziora. W czym możemy ­pomóc?

GOPLANA:
Serce mi krwawi! Wielcem dziś strapiona,
bo moją Rybkę, tę o złotej łusce,
kłusownik schwytał w sieć (sieć typu wonton)
i cóż ja pocznę bez mojego skarbu?

DUDA: Nie bój się, pani. Natychmiast wraz z ojcem
ruszymy zgubę znaleźć i uwolnić!
Na łez otarcie, serca ukojenie…

PIGWA: Moja krew, synek. Dumny jestem z ciebie.

DUDA: Chodźmy pomiędzy drzewa i nad wodę.
Oto gałęzie odginam od twarzy,
oto nie zważam na ciernie i kolce,
oto na plaży stawiam pierwsze kroki.
Spójrz, ojcze! W trzcinach Rybka się trzepocze!

PIGWA: Dobrze, ja wejdę po nią. Stój, gdzie stoisz…

ZDECHLAK: Chwila moment, przecież to Duda był w jeziorze, nie jego stary. Widziałem!

PIGWA: Obaj koszule mamy przecież białe!
Białe jak śniegi niewinne i czyste.
Oczy bywają zwodnicze, mój panie.

SĘDZIA: Kontynuujcie więc opowiadanie.

 

Wszyscy patrzą na SĘDZIEGO, ­który wydaje się nieco zażenowany faktem, iż pozwolił, by poniosła ­go ­poezja.

 

DUDA: Ojciec do wody wszedł i szukał w trzcinach.

PIGWA: Sieć (typu wonton), a w niej ogon złoty!
Chodź, droga Rybko, czas wrócić na wolność.
Rozsuwam sieci…

RYBKA: Dzięki, bohaterze!
Dozgonnie jestem wdzięczna. Jeśli chcecie,
spełnię każde życzenie, proście śmiało!

DUDA: Nie marnuj na nas swojej mocy, Rybko.
Starczy twa wolność i uśmiech ­Goplany!
Pokrzyżowane plany kłusowników
to zysk dla wszystkich, co miłują prawo!

RYBKA: Niech i tak będzie, pluskam więc ogonem
i znikam!

PIGWA: Znikła. Pora nam do domu.

DUDA: Ruszajmy zatem, zanim noc nadejdzie.

 

ZDECHLAK: Ach tak? Do domu? To skąd się wzięła sieć w waszym bagażniku, cwaniaczki?

DUDA: Tak, już pamiętam, wziąłem ją w istocie…
lecz za namową całkiem nowej zjawy.

 

Na scenę wskakuje TŁUK.

 

TŁUK: Hej tam, dzielni pomagierzy!
Coś za pracę się należy,
za wysiłek są nagrody!
Weźcie sieć tę (wonton) z wody,
a ja dla was – hop! – zatańczę,
przygrywając na fujarce!

 

W istocie – tańczy i przygrywa.

DUDA: Skoro tak mówisz, drogi przyjacielu,
sieć mam już w dłoni, idziemy do wozu.
Grasz nam muzykę tak głośną i żywą,
że nic innego nam uszu nie sięgnie,
choćby i silnik ryczał motorówki…

ZDECHLAK: Że niby nie słyszeli silnika? Akurat! Wiali, aż się kurzyło, aż Dudzie przemoczone spodnie na udach kłapały!

PIGWA: Syn mój odchodzi, koniec przedstawienia.
Wnet ruszę za nim, lecz wpierw się pokłonię,
rękoczynami nikomu nie grożąc!
Teraz już znacie, możni, całą prawdę,
wyrok musi być zatem – sprawiedliwy.

 

Kurtyna.

Scena 4

Znów jesteśmy na sędziowskim ­dworze.

 

SĘDZIA: Brawo, brawo! Wybornie żeście swoje racje przedstawili – pomysłowo i ze swadą! Gratuluję! A jednak po dogłębnym przemyśleniu sytuacji muszę uznać, że bardziej wiarygodna jest wersja strażników rybackich.

DUDA: Skąd taki wniosek, dobry panie Sędzio?!

SĘDZIA: Po prostu nie rozumiem, czemu mityczna Goplana, pani jeziora, nie mogła sama uratować Złotej Rybki. Musicie przyznać, że to rażąca luka w logice, która podważa wiarygodność całej opowieści. Co więcej, przeprowadziwszy zawczasu eksperyment procesowy w tej materii, mogę z całą pewnością stwierdzić, że żadna fujarka nie jest zdolna zagłuszyć warkotu nadpływającej motorówki. Nie, nie mogę stanąć tu po twojej stronie, Dudo. Ustawa o rybactwie stawia sprawę jasno: kto bez uprawnień poławia ryby, podlega odpowiedzialności karnej.

DUDA: Wyjęcie sieci nie jest poławianiem!
Nędzna garść zielska całym naszym łupem!

SĘDZIA: No, no, no! Bez żartów proszę! Przypadkowy brak korzyści nie zmniejsza waszej winy.

OSKARŻYCIEL: Zabierać cudzej sieci przecież też nie można!

SĘDZIA: Czyn jest wysoce szkodliwy społecznie. Skazuję Dudę na cztery miesiące ograniczenia wolności i pracy na cele społeczne. Z zarobionych pieniędzy uiści opłatę na rzecz Skarbu Państwa w wysokości 120 złotych. Wyrok zostanie opublikowany w lokalnej prasie.

PIGWA: Litości! Syn mój ma mleko pod nosem,
chodzi do szkoły, wciąż jest jeszcze uczniem.

DUDA: Tak, tak! Ja się cały czas czegoś uczę!

SĘDZIA: Doskonale. Wyrok spełni zatem funkcję prewencyjną… i wychowawczą.

ZDECHLAK i RYJEK: Hurra!

OSKARŻYCIEL: Vivat sprawiedliwość!

PIGWA: O, Złota Rybko! Jeżeli nas słyszysz,
chcę, byś spełniła zaległe życzenie.
Przybywaj teraz, ratuj nas z opałów!

RYBKA: Już wam pomogłam, mili ­towarzysze!
Gdyby strażnicy zastali mnie w sieci,
przyszłoby płacić wam dwudziestokrotność
mojej wartości Oskarżycielowi.
Takie jest prawo! Czmychnęłam, by pomóc
i znowu czmycham! Adieu! Nie ma rybki!

SĘDZIA: Lubię, gdy proces ma przebieg tak szybki.

Scena 5

Widzimy, jak ZDECHLAK i RYJEK wyprowadzają przybitych DUDĘ i PIGWĘ. OSKARŻYCIEL wycofuje się w cień, SĘDZIA przysypia ­na tronie.

 

TŁUK: Tak się właśnie losy plotą,
kiedy w sieci błyśnie złoto,
a ja jestem Tłuk-Patałach
i w miejscu błyśnięcia działam!
Oto kończy się rozprawa,
proszę wstawać – czas na brawa!

 

Po brawach kurtyna.
 

ilustracja: Daniel de Latour
ilustracja: Daniel de Latour

Data publikacji:

Jarek Westermark

Skończył studia prawnicze, ale żeby nie zepsuć teorii praktyką, skupił się na pracy translatorskiej, pisaniu opowiadań ("Opowiadania, które napisałem" Nisza 2016) i śpiewaniu piosenek (w zespole królduch).

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!