Stary pisarz o nowym świecie – rozmowa z Kazuo Ishiguro, laureatem Nagrody Nobla
i
zdjęcie: Andy Kelly/Unsplash
Przemyślenia

Stary pisarz o nowym świecie – rozmowa z Kazuo Ishiguro, laureatem Nagrody Nobla

Sylwia Stano
Czyta się 17 minut

Nowa książka noblisty, Kazuo Ishiguro, Klara i słońce opisuje świat, jaki dopiero przyjdzie. W którym maszyny będą czuć te same emocje, co my, mieć te same marzenia i tę samą, ludzką potrzebę miłości. 

Sylwia Stano: Czy trudno było nie ulec uczuciu pychy po otrzymaniu Nobla?

Kazuo Ishiguro: Mam nadzieję, że w pewnym stopniu chronią mnie przed tym rady, które otrzymałem od innych noblistów. Co prawda nie znam wielu pisarzy, którzy otrzymali Nagrodę Nobla, ale wśród społeczności naukowej ludzie zidentyfikowali coś, co nazywają „syndromem geniusza”. Polega na tym, że niektórzy nobliści zaczynają myśleć, że są genialni we wszystkim. A jako że jednak w rzeczywistości tak nie jest, nieraz robią z siebie głupców. „Syndrom geniusza” jest może najbardziej widoczny w dziedzinie nauk ścisłych, ale nobliści w dziedzinie literatury są na niego tak samo podatni. Musiałem więc chronić się nie tyle przed pychą, ile właśnie przed „syndromem geniusza”. Ciągle musiałem pamiętać, że otrzymałem Nagrodę Nobla za coś całkiem małego, za moją małą pracę. Dlatego jestem pełen nie tylko pokory, ale też wdzięczności.

Czy nagroda zmieniła Pana życie i sposób pisania? 

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Nie wiem. Nie jestem tego pewien. To było wspaniałe doświadczenie. Nieprawdopodobny zaszczyt. Czuję się wręcz zakłopotany, że otrzymałem tę nagrodę, podczas gdy tak wielu wspaniałych pisarzy jej nie zdobyło. Ale czasem czuję, jakby przytrafiło się to komuś innemu – w innej, równoległej przestrzeni, gdzie jest mój awatar, inna wersja mnie. Kiedy wracam do mojego gabinetu, jest dokładnie tak samo, jak było: nieporządek, piętrzące się papiery i moje problemy pisarskie – wciąż dokładnie takie same. Zazwyczaj dość duże. Nie wydaje mi się, żebym stał się bardziej inteligentny czy bardziej pomysłowy. Myślę, że często nawet odwrotnie. 

Jeśli chodzi o moją nową książkę Klara i słońce, to Nagroda Nobla uderzyła mnie, kiedy byłem w jednej trzeciej drogi. Celowo tak mówię, bo to naprawdę było prawie takie uczucie, jakby podczas przechadzki uderzyła we mnie ciężarówka. Nie spodziewałem się tego! Ale po około sześciu miesiącach – podczas których musiałem w pełni poświęcić swoją uwagę nagrodzie – wróciłem do mojej powieści. A ponieważ była ona już mocno zakorzeniona i planowałem ją od dłuższego czasu, nie sądzę, żeby Nobel miał na nią jakikolwiek wpływ. 

A czy w takim razie miała na nią wpływ pandemia Covid-19?

Skończyłem Klarę i słońce w grudniu 2019 r. Potem jeszcze wymagała ode mnie trochę pracy – redagowania i wszystkich tych rzeczy, które muszą robić pisarze: m.in. wykłócać się z różnymi redaktorami z różnych części świata – czy czegoś jest za dużo, czy czegoś za mało. Ale do marca nawet to już było skończone, tak więc pandemia nie dotknęła Klary… zupełnie. Aczkolwiek niektórzy uznali, że w jej dystopijnej scenerii słychać echa pandemii. To jednak czysty przypadek, przynajmniej tak mi się wydaje. Muszę jednak przyznać, że miniony rok obfitował w niezwykle ważne wydarzenia i nie chodzi mi tylko o pandemię. Znaczące było to, co działo się w Stanach Zjednoczonych, morderstwo George’a Floyda i zawirowania wokół kampanii wyborczej, która tak naprawdę trwa nadal. Wielka Brytania opuściła Europę. Wiele rzeczy się zmienia. Ludzie z mojego pokolenia, wychowani na tradycjach liberalno-humanistycznych, mają wrażenie, że być może rzeczy nigdy nie były takie, jakie nam się wydawały. Być może odczytaliśmy błędnie wielkie obszary świata. 

Chciałbym, żeby takie rzeczy jak pandemia i wszystko to, co się wydarzyło w ostatnim czasie, miało wpływ na moje pisanie. Nie byłoby dobrze, gdybym powiedział, że nie ma żadnej różnicy. Myślę, że pandemia to ogromna rzecz. I również – symboliczna rzecz.

Dlaczego symboliczna?

Przypomina nam – w brutalny, często tragiczny sposób – że tak naprawdę niewiele możemy zrobić, jeśli nie będziemy współpracować. Nie pokonamy jej ani na płaszczyźnie medycznej, ani społecznej, ani gospodarczej, jeśli nie będziemy mieli bardzo silnych instytucji współpracy międzynarodowej. Pandemia uświadomiła nam to, jak niemal fikcyjne są granice, które wznieśliśmy między naszymi społecznościami. Mam nadzieję, że jedyną dobrą rzeczą, która wyniknie z tej pandemii, będzie to, że przypomnimy sobie, że musimy działać razem. 

Skąd wziął się pomysł, żeby w Klarze…narratorką była maszyna obdarzona sztuczną inteligencją? Co było inspiracją?

Temat sztucznej inteligencji interesuje mnie już od jakiegoś czasu. Miałem szczęście prowadzić bardzo interesujące rozmowy z czołowymi ekspertami w tej dziedzinie. Staram się być na bieżąco z pytaniami o zagrożenia i możliwości związane z zastosowaniem sztucznej inteligencji. Ale Klara jako postać przyszła do mnie z zupełnie innej strony – ze świata literatury dziecięcej, z tych kolorowych książek, które czytamy dzieciom, kiedy mają cztery albo pięć lat. Odnajduję w nich pewną szaloną logikę, która jednak w tamtym świecie wydaje się naturalna i dozwolona. W książkach dla małych dzieci bardzo naturalne jest np. to, że księżyc za oknem sypialni jest istotą, która mówi. A dziecko może po prostu otworzyć okno, przystawić drabinę, wspiąć się do księżyca i na nim usiąść. To fascynujące i wyzwalające. Przyszło mi do głowy, że gdybym w centrum mojej powieści miał istotę obdarzoną sztuczną inteligencją, wiele z tych szalonych rzeczy stałoby przede mną otworem. Klara mogłaby rozpocząć życie jako dziecko, nie wiedząc prawie nic o świecie. I uczyć się szybko, jak to mają w zwyczaju małe dzieci, które często składają w całość małe fragmenty rzeczywistości i dochodzą czasem do dziwnych wniosków. I nawet gdy Klara staje się coraz bardziej wyrafinowana w pewnych kwestiach, w innych pozostaje bardzo dziecinna. Pod wieloma względami jest też spokrewniona z pluszowymi misiami czy lalkami, które bywają głównymi bohaterami książek dla dzieci. W takim samym stopniu, jak jest spokrewniona z androidami czy robotami. 

Jak się Pan przygotowywał do pisania tej powieści?

Tak jak powiedziałem, miałem dużo szczęścia. Byłem zapraszany, głównie ze względu na moją wcześniejszą powieść Nie opuszczaj mnie, do wielu dyskusji na temat społecznych implikacji różnych przełomowych odkryć naukowych. Poza tym bardzo interesowało mnie też zagadnienie edycji genów. To drugi obszar nauki, w którym właśnie teraz dokonują się wielkie przełomy. Jeśli chodzi o sztuczną inteligencję, odbyłem serię rozmów z jednym z największych umysłów w tej dziedzinie. Siadywaliśmy w kawiarence niedaleko mojego mieszkania w Londynie i czasami nasze rozmowy były nieco krępujące, bo w ferworze dyskusji tak podnosiliśmy głos, że musieliśmy brzmieć jak kompletni szaleńcy! Jestem wręcz pewny, że niektórzy ludzie myśleli, że jesteśmy wariatami.

Jedna rzecz jest istotna dla mojego pisania. Chodzi mi o to, że sztuczna inteligencja poszła bardzo do przodu od czasów, gdy ludzie po prostu programowali komputery. Te programy, które kiedyś pokonywały szachowych arcymistrzów, to dziś już jest bardzo staromodny rodzaj AI. Minęła też już era tzw. uczenia nadzorowanego – kiedy to sztuczna inteligencja uczyła się dzięki temu, że człowiek nadzorował ją na każdym kroku. Pokazywano np. AI zdjęcia kotów i psów, a człowiek dawał jej znak, jeśli poprawnie rozpoznała psa. Od pewnego czasu jesteśmy już w erze sztucznej inteligencji innej generacji, która uczy się poprzez proces zwany uczeniem przez wzmacnianie. Polega on na tym, że po prostu powierza się maszynom misję lub zadanie, a one uczą się same. Ich moc jest tak duża, że potrafią przetworzyć dosłownie miliony książek w kilka minut. Klara jest właśnie kimś takim (Kazuo Ishiguro użył tutaj słowa: somebody – przyp. red.). 

Jest coś, czego dzisiaj musi się jeszcze nauczyć sztuczna inteligencja?

Często programy AI, postrzegane jako genialne w wielu aspektach i przewyższające nasze ludzkie możliwości, nie potrafią robić bardzo prostych rzeczy. Na przykład dowiedziałem się, że AI ma kłopoty ze zrozumieniem, jak zaparzyć herbatę. Uczy się, jak zrobić filiżankę herbaty w konkretnej kuchni, ale jeśli poprosisz ją o herbatę w innej kuchni, nie będzie wiedziała, jak to zrobić, bo lodówka stoi w innej odległości od czajnika, okno jest po przeciwnej stronie. AI staje się w tych okolicznościach zdezorientowana, podczas gdy ludzie są bardzo dobrzy w rozumieniu, co oznacza robienie filiżanki herbaty. Nie mamy problemu, żeby wejść do kuchni, do której nigdy wcześniej nie wchodziliśmy i odrzucić wszystkie informacje, które są nieistotne przy parzeniu herbaty. 

I po prostu zaparzyć filiżankę herbaty. 

Bardzo mi się to spodobało, że moja postać może być mieszanką ponadprzeciętnej inteligencji i bezradności. Pomyślałem, że mogę nadać Klarze dziecięce cechy, które pozostaną z nią na zawsze. Pomimo wyrafinowania, które w niej rozwija się w miarę upływu czasu. 

zdjęcie: Lukas/Unsplash
zdjęcie: Lukas/Unsplash

Jaki wpływ już wywiera sztuczna inteligencja na nasze życie i na co może wpłynąć w przyszłości?

Kiedy mówię o AI, w pewnym stopniu ulegam „syndromowi geniusza”, o którym wspomniałem wcześniej, ale muszę powiedzieć, że zrozumiałem, że AI przynosi ogromne korzyści. Sztuczna inteligencja pomoże nam w wielu dziedzinach. Z drugiej strony istnieją trzy główne obszary budzące niepokój. 

Pierwszy to kwestia zatrudnienia. Myślę, że panuje zgoda co do tego, że AI spowoduje zniknięcie większości dotychczasowych miejsc pracy. Ale w przeciwieństwie do tego, co było w przeszłości, kiedy automatyzacja zniszczyła niektóre miejsca pracy, ale stworzyła inne, myślę, że tym razem nie powstaną już nowe. Musimy porzucić tradycyjny model, w którym większość ludzi pracowała. W nowym modelu bezrobotni będą musieli się zmierzyć z pewnego rodzaju kryzysem duchowym, ponieważ przez długi czas społeczeństwa opierały się na przekonaniu, że każda jednostka pracuje dla dobra większej społeczności. Ludzie, którzy nie są w stanie tego robić, cierpią z powodu utraty statusu i prestiżu, i szacunku do siebie. Myślę, że to wielkie wyzwanie dla społeczeństwa – co z tym zrobimy. 

Druga sprawa dotyczy problemu czarnej skrzynki, który sygnalizuje już dziś wiele osób. Problem czarnej skrzynki polega na tym, że AI często dochodzi do wniosków, które szanujemy, ale nie rozumiemy, jak zostały wyciągnięte. Jedną z rzeczy, która naprawdę mnie martwi, jest ryzyko, że wewnątrz czarnej skrzynki zostaną zapisane na stałe uprzedzenia i stereotypy. W przeszłości byliśmy w stanie wyjść poza, dajmy na to, rasizm lub wyzbyć się myśli, że niewolnictwo jest dobrą instytucją. Dziś widać niebezpieczeństwo, że zapieczemy na stałe w SI uprzedzenia pokoleniowe i nie będziemy w stanie ich usunąć. 

Trzecią rzeczą jest to, że AI stanowi zagrożenie dla liberalnej demokracji. Choć osobiście nie sądzę, by istniało zagrożenie, że roboty przejmą władzę nad światem. 

Klara i słońce wydaje się mieć wyraźny związek z Pana wcześniejszą powieścią Nie opuszczaj mnie. Czy to było celowe?

Kiedy pisałem, nie byłem świadomy, że Klara i słońce jest książką dopełniającą inną książkę. Ale rzeczywiście istnieje pewien rodzaj związku. Nie tylko dlatego, że obie rozgrywają się w dystopijnej, niedalekiej przyszłości. Mają wiele innych wspólnych cech. Przede wszystkim obie są zaangażowane w kwestię ludzkiej duszy. Czy człowiek ma duszę? I drugie pytanie: jakie jest znaczenie ludzkiej miłości? Możliwe, że napisałem Klarę i słońce jako odpowiedź na Nie opuszczaj mnie. Z wiekiem – a Nie opuszczaj mnie ukazało się 16 lat temu – trochę się rozchmurzyłem. Nie opuszczaj mnie wydaje mi się mieć bardzo smutne przesłanie i było we mnie coś, co chciało odpowiedzieć na ten smutek. Chciałem napisać książkę, która wyrażałaby nadzieję i optymizm. Zrobiłem to z potrzeby serca.

Miłość jest ważnym tematem Klary i słońca. W porównaniu z wizjami przyszłości miłość pozostaje jednak klasyczna. Czy to znaczy, że Pana zdaniem podstawowe instynkty się nigdy nie zmienią? 

Nie wiem, czym będzie miłość dla przyszłych pokoleń, ale kiedy spojrzymy na starożytną tragedię grecką lub literaturę z dawnych czasów, zaskakujące jest to, jak mało się to uczucie zmieniło do naszych czasów. Hektor i jego żona w Iliadzie – jaka to współczesna relacja! Chciałbym wierzyć, że jest coś uniwersalnego i wiecznego w sposobie, w jaki odnosimy się do siebie nawzajem – nie tylko w tym, co nazywamy miłością, ale ogólnie, we wszystkich naszych typowych relacjach, które mamy w rodzinie i wśród przyjaciół. 

Klarze… zastanawiam się, czy kroki milowe w technologii i w dziedzinach takich jak sztuczna inteligencja oraz edycja genów zmienią nasz pogląd na to, czym tak naprawdę jest pojedyncza istota ludzka? Żyjemy w świecie, w którym za każdym razem, gdy próbujemy zrobić zakupy przez Internet lub gdy próbujemy obejrzeć coś w telewizji, to nagle jakieś tajemnicze siły polecają nam coś, co dla nas wybrały – i co ciekawe, myślisz, że właściwie to dobrze trafili. Więc być może jesteśmy tylko zbiorem algorytmów, które są do pewnego stopnia przewidywalne? Może wcale nie jesteśmy tak wyjątkowi? W tej chwili myślę, że kocham moją żonę i córkę, bo są wyjątkowe. Gdyby były kimś innym, nie kochałbym ich. Ale nagle od przekonania, że mamy unikalną duszę – którą bardzo trudno jest zlokalizować naukowo, ale po prostu wierzymy, że gdzieś tam jest – przechodzimy do myślenia, że jesteśmy tylko zbiorem algorytmów, które można skwantyfikować i określić. A gdyby istniały wystarczająco potężne maszyny, można by je nawet mniej więcej odtworzyć! Można by zbadać i wydobyć z każdej jednostki ludzkiej wszystkie jej pragnienia, życzenia, impulsy i nawyki intelektualne. 

Czy to zmieni sposób, w jaki myślimy o sobie nawzajem w rodzinie? 

Napisałem kiedyś prostą historię o matce, która obawia się, że jej córka jest chora i może umrzeć. I staje przed tym pytaniem: czy jej córka jest niezastąpiona? A może w dzisiejszych czasach można ją zachować poza śmiercią? Nie w stylu jakiegoś upiornego Edgara Allana Poego, ale raczej czy można zachować wszystkie te rzeczy, które czynią ją wyjątkową, jako dane. I nie tyle możliwość „zrobienia” tego mnie interesuje. Moje pytanie brzmi – co się stanie wtedy z ludzką miłością? 

Czy AI może zastąpić też pisarzy?

Jedną z tych żenujących rozmów w londyńskiej kawiarni, którą ludzie mogli podsłuchać, była ta, w której pytałem, czy mógłby istnieć program AI o nazwie Tołstoj 3. Program piszący powieści. Nie teksty, które przypominają powieści, ale historie, które rzeczywiście poruszają ludzi. Które sprawiają, że ludzie płaczą, że się śmieją, że mają prawdziwy wgląd w swój świat. Biorąc pod uwagę poziom czysto mechaniczny, to AI już teraz może napisać powieść. Ale gdy mowa o książkach, które naprawdę cenimy… Sztuczna inteligencja musiałaby rozwinąć lub opanować ludzką empatię. Musiałaby rozumieć ludzkie emocje do tego stopnia, że umiałaby – nie bójmy się tego słowa – manipulować emocjami czytelników. Dla mnie to bardzo ciekawa granica do przekroczenia. Nie tylko dlatego, że moja praca byłaby zagrożona. To nie jest takie ważne – tak długo, jak dostawalibyśmy interesujące książki. Ale myślę, że gdy AI dojdzie do tego momentu, to będzie mogła też skutecznie prowadzić kampanie polityczne. Mogłaby zidentyfikować, gdzie w społeczeństwie znajdują się pokłady frustracji i jak można nimi manipulować. Kiedy sztuczna inteligencja będzie umiała pisać książki, które sprawią, że zapłaczesz, wtedy – tak myślę – będzie w stanie wymyślić też wielką ideę. Następną wielką ideę! Jak komunizm, nazizm czy kapitalizm. Albo coś takiego jak pieniądze. Coś, wokół czego człowiek i diabeł będą krążyć i walczyć. Dlatego to pytanie o program Tołstoj 3 jest dla mnie bardzo interesujące. 

W jakimś stopniu Klara i słońce jest również powieścią o religii, prawda?

Może nie jest o religii jako takiej, bo religia to bardzo skomplikowany, bardzo zniuansowany i wielowarstwowy ludzki fenomen. Ale na pewnym fundamentalnym poziomie relacja Klary ze Słońcem bardzo przypomina relację człowieka z Bogiem czy też lepiej: wszystkimi rodzajami bogów, które zostały stworzone przez ludzkie społeczeństwa. Klara jest maszyną zasilaną energią słoneczną, więc naturalnym byłoby dla niej myślenie, że Słońce to źródło wszelkiego pożywienia i wszystkich dobrych rzeczy. Od tego już mały krok do przekonania, że Słońce jest potężną, ochronną postacią, która nad nią czuwa i pomoże jej, gdy będzie potrzebowała pomocy. 

Wydawało mi się naturalne, że ludzka, instynktowna potrzeba Boga będzie zawsze obecna. Że istoty ludzkie zawsze zachowają pragnienie jakiejś ochronnej, potężnej istoty. Muszę powiedzieć, że podczas tych trudnych miesięcy pandemii zauważyłem u siebie – a nie jestem osobą religijną, nigdy nie byłem – pragnienie czegoś, co jest o wiele potężniejsze niż jakikolwiek rząd czy jakakolwiek grupa ekspertów od zdrowia. Pragnąłem, aby przyszło i mnie uratowało. Chcę wierzyć, że jest coś ponad. W naszym świeckim wieku wiele naszych oczekiwań wobec Boga lub podobnych pomysłów, jakie Klara ma na temat Słońca, przenosimy na naukę. To jest ta sama nadzieja, której jeszcze nie porzuciłem. Mam nadzieję, że nauka przyjdzie i nam pomoże. 

Czy możemy jeszcze wrócić do pytania o pandemię? 

Oczywiście, pytanie brzmiało, co zmieni obecna pandemia COVID-19?

To chciałbym jeszcze dodać, że wszyscy trochę wariujemy w tej sytuacji, więc to, co powiem, może zabrzmieć przesadnie dramatycznie. To jest dziwny czas. W wielu częściach świata, ale szczególnie w Stanach Zjednoczonych, narasta dziwne lekceważenie faktów i prawdy. Wydaje się, że dotarliśmy do jakiegoś nowego punktu, w którym połowa ludzi w Ameryce wciąż wierzy, że Donald Trump wygrał wybory i że wygrana została mu odebrana. Chociaż nie ma na to żadnych dowodów. Myślę, że wielu ludzi uważa, że dowody nie mają znaczenia, bo „czują prawdę”. Od pewnego czasu dryfujemy w kierunku dziwnej definicji prawdy, która polega na tym, co czujesz. 

W tym samym czasie nauka naprawdę nam pomaga, wytycza drogę i miejmy nadzieję, że przeprowadzi nas w końcu przez pandemię. W tym naukowym świecie obserwujemy zupełnie inne podejście do prawdy. Ludzie mogą się ze sobą nie zgadzać, ale spory toczą się w ramach pewnego systemu. Dowody muszą być przedstawiane w bardzo zdyscyplinowany sposób, a teorie weryfikowane. Prawie jak proces sądowy. I jeśli przegrasz swoją argumentację, po prostu mówisz: tak, ty masz rację, nie ja. Możemy wykorzystać to, co odkryłeś i możemy teraz iść dalej. 

Dorastałem w społeczeństwie, które stosuje jasny podział na naukowców i artystów. Mój ojciec był naukowcem, ale mimo tego pisząc, bardzo zdystansowałem się od naukowego podejścia. Zawsze mówiłem, zawarłem to również w wykładzie noblowskim, że tym, co jest naprawdę ważne w opowieściach i w filmach, jest fakt, że dzielimy się uczuciami. Bo nie dzielimy się tylko faktami, argumentami czy ideami. Wymieniamy się też emocjonalnym wymiarem tych rzeczy i właśnie dlatego potrzebujemy powieści, a nie tylko literatury faktu czy błyskotliwie uargumentowanych tekstów. Wciąż potrzebujemy opowieści, ponieważ wciąż musimy mówić sobie nawzajem, jak to jest: żyć. 

Kiedy ludzie pytają mnie, co jest dla mnie najważniejsze w pisaniu powieści, zawsze odpowiadam, że to, że jestem w stanie przekazać innym ludziom uczucia i emocje. 

Ostatni rok sprawił jednak, że czuję się z tym dość niekomfortowo. Zastanawiam się, czy to, co robię, w jakiś sposób przyczyniło się do sytuacji, w której ludzie mówią: liczy się tylko to, co czujesz. Fakty nie są ważne. 

Dlaczego uznał Pan, że to ważne, by napisać Klarę i słońce?

Mam 66 lat. Urodziłem się dziewięć lat po II wojnie światowej. Wychowywali mnie rodzice, którzy przez nią przeszli. Gdy dorastałem, zimna wojna często stawała się bardzo napięta, obawialiśmy się wojny nuklearnej. Kiedy upadał mur berliński, wydawało się, że większość z tych strachów zniknęła. Tymczasem od 1999 r. świat się zmienił. Moje pokolenie spędziło tak wiele czasu, myśląc w stary sposób, że dziś jest nam trudno zobaczyć świat takim, jakim stał się w ostatnim dwudziestoleciu. Często rozmawiamy o tym z moją córką, Naomi Ishiguro, która także jest powieściopisarką i autorką opowiadań. Mówi mi, że jako typowy przedstawiciel mojego pokolenia nie do końca rozumiem problem zmian klimatycznych. A to coś, co jest palącym problemem dla jej pokolenia. Często mówi do mnie: „Jesteś bardzo bystrą osobą, tato, ale nawet ty wydajesz się zbyt beztroski. Mówisz o zmianach klimatu tylko ogólnikowo. Nie angażujesz się. Nie rozumiesz, w czym tkwi problem”. 

I ma rację. Nie widzę zbyt dobrze świata takim, jakim jest teraz, bo zbyt długo dorastałem w starym świecie. Dlatego chciałbym zwrócić się w stronę następnego pokolenia pisarzy. Myślę, że będą w stanie zobaczyć wyraźniej nowy świat. Świat, w którym istnieją takie rzeczy, jak sztuczna inteligencja, inżynieria genetyczna i big data. Nowe pokolenie pisarzy będzie też wiedziało, jak wyrazić nowe lęki i nadzieje w innym rodzaju literatury. Tymczasem – Klara i słońce jest tego ilustracją – mamy wyczerpanego pisarza ze starszego pokolenia, który bardzo się stara spojrzeć na nowy świat. A widzi tylko coś w rodzaju mgły. Dostrzega zaledwie niewyraźne kształty. I zapisuję je. Myślę, że młodsze pokolenie będzie w stanie widzieć dużo wyraźniej. I na to właśnie liczę.

Kazuo Ishiguro, zdjęcie: © Lorna Ishiguro
Kazuo Ishiguro, zdjęcie: © Lorna Ishiguro

Wywiad powstał podczas zamkniętego spotkania dla międzynarodowej grupy dziennikarzy. Klara i słońce to pierwszą powieść Kazuo Ishiguro po otrzymaniu Nagrody Nobla. W Polsce książka ukaże się 24 marca nakładem wydawnictwa Albatros, światowa premiera odbyła się 2 marca 2021.

Czytaj również:

Chcę zmienić się w drzewo – rozmowa z Oliverem Laxem
i
„Siła ognia”, reż. Oliver Laxe
Przemyślenia

Chcę zmienić się w drzewo – rozmowa z Oliverem Laxem

Jan Pelczar

Oliver Laxe to zwycięzca Nagrody Jury podczas zeszłorocznej, a zatem ostatniej do tej pory, sekcji Un Certain Regard, jednej z najbardziej prestiżowych na Festiwalu Filmowym w Cannes. Główną nagrodę przyniósł mu film „Siła ognia”. Roman Gutek mówił o tym filmie jako swoim ulubionym z zeszłorocznego festiwalu na Lazurowym Wybrzeżu, mimo konkurencji ze strony „Parasite”, czy „Bólu i blasku”. Nic dziwnego, że polska premiera „Siły ognia” miała miejsce na wrocławskich Nowych Horyzontach. Udało mi się tam porozmawiać z reżyserem. Ogólnopolska premiera kinowa „Siły ognia” ma miejsce 26 czerwca.

Jan Pelczar: Siła ognia zawdzięcza swój mocny początek scenie upadania potężnych drzew. Zastanawiałem się, czy to archiwalne ujęcia, czy nagrania dokonane przez pańską ekipę filmową. Wystarczyło zobaczyć, jak wyglądają następne sceny filmu, by już nie zadawać tego pytania.

Czytaj dalej