„Jeśli nie jesteś wystarczająco zdesperowany, jeśli wiedziesz wygodne i komfortowe życie, to najzwyczajniej w świecie nie czujesz potrzeby podejmowania ryzyka i przekraczania własnych granic, aby coś zmienić. Bracia Warner byli zdesperowani, a ich życiorysy pełne przygód, wyzwań, upadków i sukcesów. Wszystkie te życiowe doświadczenia wpisali w opowiadane na dużym ekranie historie, które sprzedawali swoim widzom”, wyjaśnia dokumentalista Paweł Ferdek, który w swoim najnowszym filmie „Pollywood” odkrył polską stronę genezy największej istniejącej fabryki snów – Hollywood.
Dariusz Kuźma: Pamiętasz, w jaki sposób dowiedziałeś się po raz pierwszy, że ludzie, którzy na początku XX w. stawiali fundamenty Hollywood, pochodzili z ziem polskich?
Paweł Ferdek: Wszystko zaczęło się od przypadku. Kolega, dziennikarz telewizyjny, poprosił mnie o radę, jak się zabrać za film dokumentalny. Właśnie wpadł mu w ręce temat. Chodziło o najstarszy polski film nakręcony na ziemiach polskich. Dotychczas sądzono, że był to Antoś pierwszy raz w Warszawie, ale okazało się, że rok wcześniej, w 1907 r., powstała Pruska kultura. W taki sposób zacząłem zgłębiać początki polskiego kina. Producentem Pruskiej kultury był Mordechaj „Mordka” Towbin, barwna postać ówczesnego warszawskiego świata, człowiek, który z handlarza metalami przedzierzgnął się w największego producenta filmowego i kiniarza na ziemiach polskich. Dotarł na sam szczyt, ale po drodze nadepnął na odcisk wielu wpływowym ludziom, więc gdy w 1912 r. nagle zniknął bez śladu, sądzono, że któryś z nich dokonał odwetu. Do dziś nie wiadomo, co się z nim stało. Ja zacząłem snuć wizje, że na miejscu kolegi nakręciłbym mockumentary o dalszych przygodach Towbina. Skoro był kreatywnym przedsiębiorcą, to pewnie