Oto czynię wszystko nowe
i
Bernard Lipnitzki, „Kandinsky w swoim studiu w Neuilly-sur-Seine”, 1936 r.; zdjęcie: AFP/East News
Doznania

Oto czynię wszystko nowe

Sztuka Wassilego Kandinskiego
Małgorzata Czyńska
czyta: Anna Ryźlak
Czyta się 11 minut

Miał być prawnikiem, a został artystą. Największy przełom w życiu Kandinskiego dokonał się wtedy, gdy zrozumiał, że sztuka nie musi odwzorowywać przedmiotów, a mimo to pozostaje przesycona duchowością.

Trumnę z ciałem malarza Wassilego Kandinskiego wystawiono w pracowni zmarłego. Nina, wdowa po artyście, dopełniła prawosławnego obrządku. Przy trumnie, zamiast ikony, umieś­ciła ostatnią wielką kompozycję męża – namalowany dwa lata wcześniej obraz Porozumienia wzajemne. Dzieło powstało w 1942 r., w samym środku wojennej zawieruchy. Biomorficzne kształty oraz chłodne kolory o emaliowej gładkości i połysku. Nic na tym płótnie nie wskazuje na zamęt czy stan zagrożenia. Po latach malowania dramatycznych scen, konfliktów i walki, wyrażanych za pomocą mocnych kontrastów światłocienia i barw oraz napięć kierunkowych, sztuka artysty złagodniała, a on sam najwyraźniej osiąg­nął wewnętrzny spokój i harmonię. Zawsze przecież twierdził, że obraz jest wyrazem stanu duszy oraz bramą do trans­cendencji. „Cokolwiek mógłbym powiedzieć o sobie lub o moich obrazach, może dotknąć czystego artystycznego znaczenia jedynie powierzchownie – wyjaśniał. ­– Widz musi się nauczyć patrzeć na obraz jak na graficzną reprezentację nastroju, a nie jak na reprezentację obiektów”.

Narodziny artysty

Ojciec sztuki abstrakcyjnej nową ścieżkę w malarstwie wytyczał powoli, z trudem i rozwagą. Łączył w sobie ogień malarza i chłód teoretyka sztuki. Wierzył, że sztuka podlega bezpośrednio siłom kosmicznym. Za rosyjskim teologiem i poetą Władimirem Sołowjowem krytykował powierzchowność i próżną zabawę koncepcji sztuki dla sztuki. Uważał też, że twórczość artystyczna powinna głęboko oddziaływać na świat rzeczywisty i wyrażać prawdę. „Kolor to klawiatura – twierdził Kandinsky. – Oczy to harmonia, a dusza to fortepian z wieloma strunami. Artysta to ręka, która gra, dotykając jednego lub drugiego klawisza, aby wywołać wibracje w duszy”.

"Bez tytułu" (rysunek do diagramu 17), 1925 r., Mount Holyoke College Art Museum; reprodukcja: domena publiczna
„Bez tytułu” (rysunek do diagramu 17), 1925 r., Mount Holyoke College Art Museum; reprodukcja: domena publiczna

Porównania do muzyki często pojawiają się w wypowiedziach malarza. Kandinsky był muzykalny, grał na pianinie i wiolonczeli, a nawet miał umiejętność synestezji. Nigdy wprawdzie nie starał się namalować tego, co słyszał, ale wiele jego dzieł powstało właśnie pod wpływem muzyki. Wielkim odkryciem były dla niego utwory Arnolda Schönberga, pioniera muzyki dodekafonicznej i atonalności.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

O tym, że obraz nie musi wcale realistycznie przedstawiać przedmiotu, Wassily Kandinsky przekonał się w 1896 r. na wystawie francuskich impresjonistów. Młody prawnik, absolwent Uniwersytetu Moskiewskiego, długo stał przed płótnami Claude’a Moneta ukazującymi stogi siana w słońcu. „Odniosłem wtedy wrażenie – wspominał – że teraz samo malarstwo wyszło na pierwszy plan, i zapytałem się siebie, czy nie byłoby możliwe, aby znacznie dalej podążyć tą drogą. Od tamtej pory patrzyłem na rosyjskie malarstwo ikonowe innymi oczami, czyli »otrzymałem oczy«, by widzieć to, co abstrakcyjne w malarstwie”.

Teatr koloru, światła i cienia oraz odrealnienie samego przedmiotu podziałały na Kandinskiego do tego stopnia, że jeszcze w tym samym roku, w wieku 30 lat, porzucił wyuczony zawód oraz dobrze zapowiadającą się karierę akademicką i wyjechał na studia malarskie do Monachium.

Oczywiście nie było tak, że dopiero wówczas wziął ołówek czy pędzel do ręki. Rysował i malował od dzieciństwa. W szkicu autobiograficznym Reminiscencje, który napisał do albumu opublikowanego w 1913 r. przez wydawnictwo Der Sturm, wspominał: „Ojciec wcześnie zauważył moją miłość do malarstwa i już w mej epoce gimnazjalnej zaprosił nauczyciela rysunku […]. Jeszcze jako zupełnie maleńki chłopiec kolorowałem akwarelami bułanego jabłkowitego konia: wszystko było gotowe poza kopytami. Pomagająca mi w tym zajęciu ciocia, która musiała wyjść z domu, radziła mi ich samemu nie ruszać, dopóki nie wróci. Zostałem sam z moim nieskończonym rysunkiem i cierpiałem przez niemożność położenia ostatnich – i tak prostych – plam na papierze. Sądziłem, że łatwo będzie zaczernić kopyta. Nabrałem, ile mogłem, czarnej farby na pędzel. Sekunda – i zobaczyłem cztery czarne, obce papierowi, odrażające plamy na nogach konia. Później tak samo rozumiałem strach impresjonistów przed czernią, a jeszcze później musiałem poważnie walczyć z mym wewnętrznym lękiem, zanim zdobyłem się na położenie na płótnie czystej czerni. Tego rodzaju nieszczęścia dziecka rzucają długi, długi cień na jego dalsze życie”.

W bogatej mieszczańskiej rodzinie Kandinskich miłość do sztuk pięknych odgrywała ważną rolę w codziennym życiu. Kluczową postacią była wspomniana ciocia, Jelizawieta, ukochana krewna Wassilego, siostra jego matki, pisarka, której wrażliwość i sposób widzenia świata mocno zaważyły na psychice dojrzewającego chłopca. „Jej światła dusza nigdy nie zostanie zapomniana przez tych, którzy ją spotkali w ciągu jej na wskroś altruistycznego życia – wspominał malarz. – To ciotce zawdzięczam początek mojej miłości do muzyki, baśni, a później literatury rosyjskiej oraz głębokiej istoty rosyjskiego narodu”.

Wassily Kandinsky, "Statek", 1918 r., Galeria Tretiakowska, Moskwa; reprodukcja: domena publiczna
Wassily Kandinsky, „Statek”, 1918 r., Galeria Tretiakowska, Moskwa; reprodukcja: domena publiczna

Dzieciństwo upłynęło Kandinskiemu z dala od Moskwy, w której przyszedł na świat. Stan zdrowia ojca wymagał długich pobytów w łagodniejszym klimacie, więc rodzina mieszkała we Włoszech i w Odessie. Kandinsky nigdy nie przyznawał się publicznie do tego, jak straszliwym przeżyciem było dla niego odejście matki, która uzyskawszy rozwód, założyła nową rodzinę. Smutek i trauma porzuconego dziecka znalazły odzwierciedlenie dopiero w jego malarstwie – przedstawiony na obrazie Okręt z 1918 r. kilkuletni chłopiec siedzi zagubiony i samotny obok konika na biegunach, podczas gdy piękna dama macha mu na pożegnanie. W tle znajduje się tytułowy okręt – symbolizujący portową Odessę – i widok Moskwy, do której powrócili ojciec i syn. O samotności w czasie nauki w gimnazjum Kandinsky napisał po latach: „[N]igdy nikt z moich przyjaciół nie wszedł do intymnego świata mej duszy”.

Do tego intymnego świata najwyraźniej nie weszła również – albo nie została doń dopuszczona – siostra cioteczna Anna Czemiakina, którą artysta poślubił w czasie studiów. Młody małżonek stwierdził bowiem wkrótce, że ich miłość nie osiągnie uprag­nionego przezeń ideału. Świat duszy oraz wiara w potęgę miłości zajmowały zresztą wiele miejsca w rozmyślaniach Kandinskiego. Szybko odszedł od naukowego racjonalizmu i zafascynował się mistycyzmem. Dużą rolę odegrały tu powieści Dostojewskiego oraz Bez dogmatu Henryka Sienkiewicza, a później także poezje Aleksandra Błoka i Wiaczesława Iwanowa, jak również badania z zakresu etnografii i antropologii.

Folklor i mistyka

Podczas studiów na Wydziale Prawa Uniwersytetu Moskiewskiego Kandinsky zainteresował się prawem zwyczajowym rosyjskich chłopów. Zaczął zgłębiać ich język, obyczaje, strukturę społeczną, wierzenia i świat duchowy; na poważnie zaangażował się ponadto w działalność Sekcji Etnograficznej Cesarskiego Moskiewskiego Stowarzyszenia Przyjaciół Historii Naturalnej, Antropologii i Etnografii. W 1889 r. zainicjował sześciotygodniową ekspedycję w rejon Wołogdy, do ugrofińskiego ludu Komi (dawniej nazywanego Zyrianami) zamieszkującego zachodnią Syberię. Zapełniał notatniki rysunkami i wrażeniami z podróży. Folklorystyczne motywy przeniknęły do jego wyobraźni, a w następnych latach – do świata sztuki. „Wielkich, pokrytych rzeźbą drewnianych domów nie zapomnę nigdy – pisał Kandinsky w Reminiscencjach. – W tych cudownych domach przeżyłem rzecz, która od tamtej pory się nie powtórzyła. To one nauczyły mnie poruszać się w obrazie, żyć w obrazie. Pamiętam, jak po raz pierwszy wkroczyłem do izby i przed nieoczekiwanym obrazem zatrzymałem się w miejscu. Stół, ławki, ważny w rosyjskim wiejskim domu piec, szafy i każdy przedmiot były ozdobione wielkimi kolorowymi ornamentami. Na ścianach ludowe obrazy: bohater symbolicznie przedstawiony, bitwa, malowana ludowa pieśń. »Piękny« kąt przemawia wierszem i jest całkiem pokryty drukowanymi i malowanymi obrazami świętych, przed tym mała czerwono paląca się wisząca lampa, która jak gwiazda, dyskretna, cicha, skromna, żyjąca tylko dla siebie i zarazem dumna, tliła się i kwit­ła. Kiedy w końcu wszedłem do pokoju, czułem się ze wszystkich stron otoczony malarstwem, zupełnie tak jakbym był jego częścią. To samo uczucie drzemało we mnie aż do teraz całkiem nieświadomie, kiedy byłem w moskiewskich świątyniach i szczególnie w głównym soborze Kremla. Przy kolejnej wizycie w tych świątyniach po moim powrocie z podróży to uczucie stało się we mnie całkiem wyraźne. Później miałem często tego rodzaju wrażenie w bawarskich i tyrolskich kaplicach”.

Żywe kolory, bogactwo detalu, postacie świętych i jeźdźców, herosów i księżniczek, a także tajemnica ikony – wszystko to znajdzie miejsce w twórczości Kandinskiego.

W poszukiwaniu formy

Artysta nie przepadał za autorytetami; sam miał w sobie rys przywódcy. W Monachium studiował dwa lata w szkole słoweńskiego malarza Antona Ažbego, gdzie nawiązał przyjaźnie z Rosjanami – Aleksiejem Jawlenskim i Marianne von Werefkin. Następnie kształcił się u symbolisty Franza von Stucka. Wkrótce założył z przyjaciółmi ugrupowanie artystyczne Die Phalanx, a później Neue Künstlervereinigung i szkołę artystyczną, otwartą – co ciekawe – też dla kobiet, które nie miały wówczas możliwości studiowania w akademii.

Wśród młodych studentek znalazła się zdolna i wyemancypowana Gabriele Münter. We dwoje z Kandinskim pakowali na rowery sztalugi i kasety z farbami, po czym jechali w plener. Zostali kochankami, a potem, aż do wybuchu Wielkiej Wojny, byli partnerami w sztuce i w życiu. Zwiedzali Europę; przez dwa lata mieszkali w Paryżu. Gabriele nigdzie nie ruszała się bez swojego kodaka, który przywiozła ze Stanów Zjednoczonych. Jej albumy ze zdjęciami to nieocenione dopełnienie historii niemieckiej awangardy. Para portretowała się wzajemnie. Postimpresjonistyczne pejzaże Kandinskiego i Münter z tego okresu były do siebie bardzo podobne.

Szczęśliwy w miłości, jako artysta przeżywał kryzys i nadal poszukiwał własnego sposobu wypowiedzi w malarstwie. Aż w 1908 r. dokonało się: „Było to o zmierzchu, wróciłem do domu z przyborami malarskimi, zatopiony w marzeniach i rozmyślaniach o wykonanej pracy, gdy nagle zobaczyłem na ścianie obraz niesłychanej piękności, promieniujący wewnętrznym blaskiem. Stanąłem, zaskoczony, a potem zbliżyłem się do tego obrazu zagadki, na którym widziałem tylko formy i barwy, ale którego treść pozostawała dla mnie niezrozumiała. Szybko znalazłem wyjaśnienie: był to jeden z moich obrazów zawieszony do góry nogami.

Nazajutrz próbowałem przy świetle dziennym odnaleźć wczorajsze wrażenie, ale udało mi się to tylko w połowie. Nawet gdy obraz odwróciłem, odnajdywałem »przedmiot«… Zrozumiałem wówczas z wielką jasnością, że »przedmioty« szkodzą mojemu malarstwu. Otwarła się przede mną przeraźliwa otchłań, a równocześnie stawały przede mną liczne możliwości i różnego rodzaju niezmiernie doniosłe pytania, a z nich najważniejsze: Co ma zastąpić przedmiot?”.

W 1909 r. zamieszkali w bawarskim miasteczku Murnau, gdzie Gabriele kupiła willę. Oboje ozdobili ją z zapałem; pomalowali każdą powierzchnię, a Wassily zajął się nawet snycerką, robił meble, skrzynki itp. Odnalazł swoją „szczęśliwą wyspę”.

Rok później Kandinsky namalował akwarelę o dynamicznej kompozycji linii oraz plam uznawaną za pierwsze dzieło abstrakcyjne. W tym samym czasie ukończył także pracę teoretyczną O pierwiastku duchowym w sztuce, a w szczególności w malarstwie.

Zdaniem Münter Kandinsky potrafił teoretyzować w nieskończoność i na każdy temat, intelektualizował proces twórczy. Nowe pomysły wyrastały jak grzyby po deszczu: w 1911 r. oboje opuścili Neue Künstlervereinigung i razem z Franzem Marcem oraz Alfredem Kubinem założyli ugrupowanie Der Blaue Reiter. „Nazwę Der Blaue Reiter wymyśliliśmy przy kawie w altanie w Sindelsdorf; obaj uwielbialiśmy niebieski, Marc – konie, ja – jeźdźców. Więc nazwa pojawiła się sama” – wspominał po latach. Motyw jeźdźca stale zresztą powracał w jego twórczości.

Wassily Kandinsky, "Kompozycja 8", 1923 r., Muzeum Guggenheima, NY; reprodukcja: domena publiczna
Wassily Kandinsky, „Kompozycja 8”, 1923 r., Muzeum Guggenheima, NY; reprodukcja: domena publiczna

Ekspresjonistyczne pejzaże czy abstrakcyjne kompozycje malarza z tego okresu łączy ogromny ładunek emocjonalny. W wywiadzie z 1921 r. artysta powiedział: „Moim ideałem od 1900 r. było namalowanie skrajnie dramatycznego obrazu, »tragicznego« obrazu. Tworzyłem masowo tego typu dzieła. Później malowałem już w zupełnie inny sposób. Poczułem we wnętrzu wielki pokój duszy. Zamiast dramatu – coś spokojnego i zorganizowanego”.

Zmiana w obrazowaniu zaczęła się w porewolucyjnej Rosji (po wybuchu pierwszej wojny światowej Kandinsky schronił się w Szwajcarii, a potem wrócił do ojczyzny), gdzie królował suprematyzm Kazimierza Malewicza, zakładający całkowite oderwanie sztuki od rzeczywistości. Kandinsky wprawdzie nie podzielał poglądów Malewicza, ale malarstwo geometryczne robiło na nim ogromne wrażenie.

Pracowite lata

W 1917 r. artysta ożenił się z Niną Andrejewską, córką generała, a na skutek rewolucji utracił rodzinny majątek, m.in. parcelę w centrum Moskwy, na której zamierzał wybudować dom z pracownią. Włączył się w życie kulturalne kraju: piastował ważne stanowisko w Komisariacie Kultury Ludowej i w Państwowych Pracowniach Sztuk Plastycznych, zorganizował 22 muzea, a także prowadził Muzeum Kultury Malarskiej. Wystawiał razem z Malewiczem, Markiem Chagallem i Elem Lissitzkim. Wykładał w wyższej szkole artystycznej Wchutiemas. W 1921 r. był jednym z organizatorów Państwowej Akademii Wiedzy o Sztuce i został wybrany na jej przewodniczącego. Jednak jeszcze w tym samym roku przyjął zaproszenie Waltera Gropiusa, dyrektora Bauhausu, i kilka miesięcy później wyjechał z żoną do Niemiec. Jak się szybko okazało, była to właściwa pora na ucieczkę. Kandinsky był jeszcze świadkiem, jak pod koniec 1921 r. grupa 25 artystów, przedstawicieli „lewogo izofrontu” – „pod naporem rewolucyjnej sytuacji współczesności” – zrzekła się tworzenia „form sztuki czystej”, uznała malarstwo za bezcelowy przeżytek i zadeklarowała „absolutyzm utylitarnej sztuki i konstruktywizm jako jedyną formę wyrażania”. W konsekwencji w ciągu czterech lat rosyjscy awangardziści zostali pozbawieni wszystkich posad i w Rosji niepodzielnie zapanował realizm socjalistyczny.

Kandinscy nigdy już nie powrócili do rodzinnego kraju. Pozostawili tam z żoną grób synka. Mały Wołodia przyszedł na świat w 1917 r., ale nie przeżył ciężkich warunków rewolucyjnej rzeczywistości.

W Bauhausie Kandinsky prowadził klasę malarstwa ściennego. On, mistyk, który uważał, że „sztuka może być wielka tylko wtedy, gdy pozostaje w bezpośrednim związku z prawami kosmicznymi i im podlega”, nie czuł się tam jak u siebie. Nadal eksplorował temat abstrakcji i opracował kolejną publikację – Punkt i linia a płaszczyzna. Twierdził, że „w dzisiejszym malarstwie punkt mówi czasem więcej niż postać ludzka. Linia pionowa w połączeniu z poziomą zyskuje wydźwięk nieomal dramatyczny. Zetknięcie koła z kątem ostrym trójkąta daje nie mniejszy efekt niż zbliżenie palca Boga do palca Adama na fresku Michała Anioła”. Jego obrazy zyskały spokój i malarską dyscyplinę. Za rygorem szło wyzwolenie wyobraźni; Kandinsky tworzył figury zupełnie nierealistyczne.

Malarz dostał obywatelstwo niemieckie, lecz opuścił Niemcy w 1933 r., kiedy narodowi socjaliści zamknęli Bauhaus, a sztukę uczelnianych artystów uznali za zdegenerowaną, i zamieszkał w Neuilly-sur-Seine pod Paryżem. W 1939 r. otrzymał obywatelstwo francuskie.

Mieszkanie w ogromnej, sześciopiętrowej kamienicy polecił Kandinskim przyjaciel Marcel Duchamp, papież nowoczesności. „Paryż ze swoim cudownym światłem (mocnym i miękkim) poszerzył moją paletę – przyznawał rosyjski malarz. – Pojawiły się inne kolory, inne kształty, radykalnie nowe lub takie, których nie stosowałem od lat. Oczywiście wszystko to wydarzyło się nieświadomie. Pojawił się również inny sposób »obsługi« pędzla, a pod koniec dnia nowa technika”.

W ostatniej dekadzie życia (artysta zmarł na udar 13 grudnia 1944 r.) namalował blisko 150 obrazów olejnych, a także setki gwaszy i rysunków. W sztuce zawsze dopatrywał się boskiego działania, jako artysta zaś czuł się teurgiem, który ma do wypełnienia specjalną misję.

Czytaj również:

Ostatnie dni bezbożnika
i
David Hume, portret z 1766 roku, Allan Ramsay, National Galleries of Scotland (domena publiczna)
Wiedza i niewiedza

Ostatnie dni bezbożnika

Dennis Rasmussen

David Hume umierał jako szczęśliwy i spełniony ateista. Dla intelektualnych elit Królestwa Wielkiej Brytanii był to szok, a śmierć myśliciela nabrała znamion skandalu.

Kiedy latem 1776 r. szkocki filozof David Hume leżał na łożu śmierci, wszyscy bacznie śledzili jego ostatnie chwile. Niewiele osób w XVIII-wiecznej Wielkiej Brytanii mówiło o swoim ateizmie tak otwarcie jak on. Przez całe życie spotykały go z tego powodu zniewagi, a wierzący czynili mu wyrzuty – próbowano nawet doprowadzić do jego ekskomuniki – wykluczenia z Kościoła Szkocji. Nic zatem dziwnego, że każdy chciał wiedzieć, jak ten zatwardziały bezbożnik zachowa się w obliczu śmierci. Czy okaże skruchę, może nawet wyrzeknie się sceptycyzmu? Czy umrze pogrążony w rozpaczy, pozbawiony pociechy, jaką zazwyczaj zapewnia wiara w życie pozagrobowe? Tymczasem Hume umarł tak, jak żył – w zaskakująco dobrym humorze i bez religii.

Czytaj dalej