Page 18FCEBD2B-4FEB-41E0-A69A-B0D02E5410AERectangle 52 Przejdź do treści

O wiośnie mamy zielone pojęcie!

Kiedy wszystko się dopiero rodzi i rozwija, wiosenny „Przekrój” nadlatuje w pełnym rozkwicie! W najnowszym wydaniu piszemy z rozwagą o równowadze, z odwagą o strachu, z uwagą o bałtyckich krajach, z miłością o wróblach i z zachwytem o zieleni i porankach. Zachęcamy do czytania!

Kup wiosenny „Przekrój”!

188 stron do czytania przez trzy miesiące. „Przekrój” w nowym formacie jest wygodniejszy do przeglądania i idealnie mieści się w skrzynce pocztowej. Zamów i ciesz się lekturą – tylko tutaj w niższej cenie. Sprawdź!

Przekrój
Czy ogród botaniczny może być polityczny? Czy wystawa sztuki może być jednocześnie wystawą roślin? ...
2018-07-22 08:00:00
uwaga na klimat

Ogród w czasach kryzysu
czyli relacja z biennale sztuki współczesnej Manifesta

Manifesta 12, Palermo, Ogród Botaniczny, zdjęcie: CAVE Studio
Ogród w czasach kryzysu
Ogród w czasach kryzysu

Czy ogród botaniczny może być polityczny? Czy wystawa sztuki może być jednocześnie wystawą roślin? Czy o tak zwanym kryzysie migracyjnym można myśleć w sposób pozytywny? 12. edycja Manifesta odpowiada na wszystkie te pytania twierdząco i z wielkim wdziękiem.

Manifesta, biennale sztuki współczesnej odbywające się co dwa lata w innym miejscu Europy w tym roku zawitało na Sycylię. Palermo – miasto cieszące się złą sławą mafijnej metropolii, a historycznie konglomerat narodów, kultur, kuchni i gatunków roślin – stało się miejscem do dyskusji o różnorodności i pokojowej koegzystencji w czasach kryzysu.

Tegoroczne Manifesta podzielono tematycznie na trzy części i zaprezentowano prace 50 artystów w 20 bajecznych lokalizacjach: barokowych rezydencjach, oratorium, kościele i miejskim archiwum. Pierwsza z części wychodzi od sycylijskiej flory, by opowiedzieć o historycznych i współczesnych migracjach roślin i ludzi. Druga przywołuje historie związane z inwigilacją i śledzącą nas technologią – na czele z amerykańskim systemem gigantycznych anten wojskowych MUOS, przeciwko którym od niemal dekady protestują mieszkańcy sycylijskiego miasteczka Niscemi. Trzecia dotyczy samego Palermo, skupia się na lokalnych historiach i za pomocą działań w przestrzeni publicznej animuje miasto.

Manifesta 12, Palermo, Ogród Botaniczny, zdjęcie: Delfino Sisto Legnani, dzięki uprzejmości OMA
Manifesta 12, Palermo, Ogród Botaniczny, zdjęcie: Delfino Sisto Legnani, dzięki uprzejmości OMA

Morze Śródziemne przez wieki nosiło na swoich falach podróżników, wiedzę i smaki. Wody, które były obietnicą tego, co nowe, a także spotkania kultur, dziś kojarzą się raczej z cmentarzem pochłaniającym niemal codziennie poszukujących lepszego życia. Rozgrywające się na falach Morza Śródziemnego tragedie bada za pomocą najnowszych technologii grupa Forensic Oceanography. Jej działalność z pogranicza śledczego aktywizmu (jak widzą siebie sami) i sztuki (jak chciałyby ich widzieć instytucje) prezentuje jedna z wystaw, ulokowana w eklektycznym pałacu dekorowanym arabskimi ornamentami. Materiały na ekranach przybliżają losy łodzi pełnej migrantów, porzuconej przez międzynarodowe służby. Przykłady ukazują konkretne śmiertelne skutki polityki migracyjnej UE i kryminalizacji działalności NGOsów pomagającym dryfującym.

Kryzys migracyjny odcisnął swoje piętno na całych południowych Włoszech, ale Sycylia i jej stolica Palermo nie miały lekko i przed ruchami migracyjnymi. Problemy, z którymi zmaga się miasto, widać choćby po jego chaotycznym planie urbanistycznym i biegnących po nim bliznach: zrujnowanych, porzuconych czy nieukończonych budynkach. Zniszczone dotkliwie w czasie wojny nigdy nie zostało należycie odbudowane. Na skutek ciemnych interesów i korupcji zamiast zrekonstruować wołające o pomoc centrum postawiono raczej na agresywną urbanizację terenów podmiejskich. Kolejnym ciosem było trzęsienie ziemi w 1968 r., za którym poszły następne dekady spekulacji i złych inwestycji. Na jednej z map w samym tylko centrum zaznaczono tysiąc budynków widm – od pałaców przez bloki mieszkalne po zakłady przemysłowe. To znaki, które pozostawiły po sobie lata rządów złowrogiego trójkąta mafia–kościół–arystokracja, tak chętnie przedstawianego we włoskim kinie klasy B.

Zamów prenumeratę cyfrową

Z ostatniej chwili!

U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?

Niestety, to nie tylko lokalna specyfika. Historia o tym, jak na skutek kumoterstwa i korupcji nabijano sobie pieniędzmi portfele, budując betonowe osiedla na przedmieściach, a porzucone historyczne budynki pozostawiano, by straszyły, niszczejąc coraz bardziej, to historia znana w wielu, także polskich, miastach. Gdy czytam, że w miejscu, gdzie dziś parkują samochody, do 1959 r. stała zabytkowa Willa Deleia, mam ochotę zapalić świeczkę dla wszystkich niesłusznie zburzonych budynków na świecie, poległych w nierównej walce z ideologią lub kapitałem. Również dla pałacu w Świerklańcu i stołecznego Pałacu Kronenberga. Dla brutalistycznego dworca w Katowicach, dla warszawskiej Emilki i dla bestialsko wypatroszonego Smyka.  

Jedną z najbardziej widocznych blizn na historycznym ciele Palermo, a także miejscem-palimpsestem, z którego wyczytać można jego historię, jest położony centralnie plac – Piazza Magione. Nalot dywanowy z 1943 r. zrównał stojące tu budynki z ziemią. I choć po wojnie XII-wieczna bazylika powróciła na mapę miasta, jej sąsiedztwo nie miało tyle szczęścia. Fundusze na odbudowę powędrowały gdzie indziej, a zwały gruzów – tak jak w wielu innych miejscach w centrum – przez lata pozostały nieruszone. I choć dziś na placu są i restauracje, i boisko, to dla wielu mieszkańców pozostaje on symbolem niefortunnej powojennej historii.

Piazza Magione, zdjęcie: CAVE Studio
Piazza Magione, zdjęcie: CAVE Studio

O nalotach bombowych, które zmieniły na zawsze krajobraz Palermo, Warszawy i setek innych miast, opowiada niezwykły projekt Cristiny Lucas Unending Lightning – prosta, mocna i poprzedzona wielkimi badaniami praca. Patrzymy na wyświetlaną na ekranie mapę świata, a zmieniająca się data informuje nas o upływie czasu. Dni mijają, a na ekranie pojawiają się kolejne ciągi liter – to nazwy miejsc, w których podczas nalotu bombowego zginęli cywile. Obok – informacja o liczbie ofiar i fotografie z działań wojennych. Stopniowo nazwy kolejnych miast pojawiają się coraz gęściej. Projekt wybrzmiewa niezwykle mocno za sprawą historii Palermo, a także miejsca, gdzie jest eksponowany. Casa del Mutilato to wojskowy gmach w stylu faszystowskiego modernizmu wybudowany pod koniec lat 30. Kiedy wchodzę do środka, na ekranie jest akurat koniec lat 60. 38, 36, 15, 3, 56 – liczby ofiar wyświetlają się szybko, w regularnym, hipnotycznym tempie. Trwa wojna na wyczerpanie, wojna w Wietnamie, wyzwolenie Bangladeszu, chorwacka wiosna, wojna domowa w Jemenie Północnym. Wychodzę, gdy na ekranie zaczyna się konflikt arabsko-izraelski oraz wojna między Tanzanią a Ugandą. Marzy mi się, by takie ekrany stanęły w każdym mieście.

W upalne popołudnie na Piazza Magione urzęduje Leone Contini – artysta i antropolog kulinarny, który zbiera nasiona, obserwuje zwyczaje w kuchni i bada transkulturowe podróże przepisów. Kilka lat temu lepił pierogi w Bytomiu, podczas rezydencji w Centrum Sztuki Współczesnej Kronika. W ramach projektu Foreign Farmers Contini spotykał się z lokalnymi rolnikami i prowadził ogród z pojawiającymi się na Sycylii egzotycznymi gatunkami roślin. Określenia „egzotyczne” czy „obce” nabierają nowego znaczenia dzisiaj, gdy rośliny są udomowione, ale zmiany klimatyczne sprawiają, że z ich uprawą jest jak z grą w ruletkę i nigdy nie wiadomo, jakie w tym roku będą rezultaty. Gdy go spotykam, Contini razem z kuratorem z Indii Sumeshem Sharą stoją nad dwoma garnkami, które powoli zapełniają kawałkami tykwy. Pierwszy zajmuje się tykwą cienką i wijącą się jak wąż. Ta lądująca w drugim to jej kuzynka z Indii, kształtem przypominająca raczej niewielką beczkę. Jak tłumaczy mi Włoch, tykwa to niezwykle fascynujące warzywo, bo pojawiła się w jadłospisach kultur oddalonych w czasie i przestrzeni. Udomowiono ją niezależnie od siebie w Ameryce Środkowej i w Azji 10 tys. lat temu, a przed 4 tys. lat w Afryce. Włoch dodaje pomidory, czosnek, bazylię, a do garnka Sumesha trafia mnóstwo kardamonu, cynamon, chili. To danie z pogranicza Indii i Bangladeszu, które długowieczna babka Sumesha je codziennie od lat. Pomaga jej ono zachować piękną skórę i to pomimo zamiłowania do alkoholu i tytoniu. Każda (tykwa) inna, wszystkie równe – można by powiedzieć o gotowaniu, które staje się kulinarną celebracją różnorodności.

Te bezpretensjonalne działania to mocna stron Manifesta. Przy okazji wystawy nie próbuje się nic lukrować, otwarcie mówi się o problemach Palermo, o przestępczości i trudnej historii, jednocześnie akcentując jego dobre strony. A różnorodność, która ma tu swoją długą tradycję, celebruje się w sposób przystępny i bezpretensjonalny, za pomocą roślin, jedzenia i sztuki.

W dniu otwarcia biennale przez miasto przeszła nietypowa parada. Włoska artystka Marinella Sanatore zwróciła się z propozycją do różnych formalnych i nieformalnych grup na co dzień działających w Palermo: orkiestry, strażaków, amatorskich i profesjonalnych grup tanecznych, chłopaków uprawiających parkour. Razem z widzami stworzyli wielki, wizualnie oszałamiający przemarsz Palermo Procession, który co rusz zatrzymywał się, by podziwiać kolejne występy. Rodzaj pochodu, zatytułowany Festival of the Earth przygotował także Nigeryjczyk Jelili Atiku. W tym pochodzie, mniej lokalnym, a bardziej surrealistycznym, przemaszerowała grupa pomalowanych na zielono performerów. Jak w całej swej twórczości, tak i tutaj Atiku przywołuje archetypiczne figury podróżnika i szamana, by mówić o współczesnej migracji i różnorodności. „Bądźmy razem, łączmy się jak rośliny i uczmy się od nich!” – woła do publiczności zgromadzonej w Teatro Garibaldi. Teatr, wybudowany w 1861 r., przechodził od tego czasu z rąk do rąk, był kilkakrotnie porzucany, otwierany i zamykany ponownie. Od 2012 r. przez dwa lata teatr okupowała grupa 60 artystów i performerów.

„Spójrzcie tylko na rośliny w ogrodzie botanicznym – kontynuuje artysta – pochodzą z całego świata, są tak blisko siebie! Żyją połączone, a ich korzenie splatają się ze sobą”.

Lokalna roślinność, o której wspomina performer, stała się metaforą przewodnią całego tegorocznego Manifesta zorganizowanego pod hasłem „Planetarny Ogród”. Kuratorzy przywołują obraz Widok Palermo namalowany przez Francesca Lojacono w 1875 r. będący zapisem lokalnej różnorodności. Po bacznym przyjrzeniu się prozaiczny widok drogi wiodącej ku brzegowi morza zdradza wielokulturowe bogactwo: obok charakterystycznego dla śródziemnomorskiego krajobrazu drzewa oliwnego wyrasta gość z Azji – niepozorne, młode jeszcze drzewo cytrynowe. Wątły nieśplik japoński o kulistej, zielonej koronie spogląda na afrykańską palmę, dostojny eukaliptus rodem z Australii i rząd agaw z Ameryki Środkowej.

 Francesco Lojacono, Widok Palermo, 1875 r.
Francesco Lojacono, Widok Palermo, 1875 r.

Choć architektura Palermo cieszy oko na każdym kroku, jedną z atrakcyjniejszych lokalizacji wystaw jest ogród botaniczny. Założony w 1789 r. dziś mieści 12 tys. gatunków roślin z całego świata. I choć metafora ogrodu brzmi dość banalnie, prezentowane w nim prace wykorzystują cały jej potencjał – w znaczeniu politycznym, społecznym i estetycznym. Jedną ze szklarni Lungiswa Gqunta zamieniła w instalację artystyczną Lituation. To, co na pierwszy rzut oka wydaje się leżącą na ziemi korą, okazuje się mnóstwem kawałków potłuczonych butelek. Z drzew zamiast owoców spadają... koktajle Mołotowa. W tej niezwykłej kompozycji Gqunta zrywa z idyllicznymi wyobrażeniami na temat ogrodu, przypominając, że był i jest on także miejscem opresji – niezależnie od tego, czy mówimy o historii niewolnictwa, czy sytuacji dzisiejszych, słabo opłaconych pracowników fizycznych. Wrażenie robi również prezentowany w ogrodzie ekoerotyczny film Pteridophilia autorstwa Zheng Bo. Na umieszczonym w zagajniku ekranie młodzi chłopcy obcują z roślinami, a ich delikatnym ruchom towarzyszą dźwięki bambusów, które ocierają się o siebie ponad głowami widzów. Wiele mówi się o dbaniu o naturę, o potrzebie jej ochrony, a tę miłość traktuje z przesadną aż dosłownością. Jednak w Manifesta nie chodzi jedynie o bycie eko i szacunek dla Matki Ziemi, ale raczej o to, jak być dziś razem pomimo dzielących nas różnic. W tym temacie lekcji udzielić może samo Palermo, którego jedna piąta mieszkańców urodziła się poza Włochami. Być może najważniejszą lekcją nomadycznego biennale jest przypomnienie, że migracja, podróż i wymiana to mimo wszystko kategorie pozytywne. Nawet jeśli dziś zbyt często wiążą się ze strachem, ryzykiem czy śmiercią.

Manifesta 12, Palermo, Ogród Botaniczny, zdjęcie: CAVE Studio
Manifesta 12, Palermo, Ogród Botaniczny, zdjęcie: CAVE Studio

O tym, jak pomagać, celebrując różnorodność, zamiast odcinać się od niej drutem kolczastym, naucza w swojej praktyce kolektyw Peng!. W spocie Fluchthelfer.in. Become an Escape Agent biały volkswagen mknie po serpentynie między górami. Elegancka para w średnim wieku wraca z wakacji. Czy to reklama? Tak, ale nie samochodu. Austriacy wiozą pasażera – uchodźcę. Pomagają mu przekroczyć kolejne granice. Zamknięte dla niego i jemu podobnych, ale nieistniejące, gdy przekracza się je na austriackich blachach. Peng! namawia do wykorzystywania codziennej sytuacji powrotu z wakacji do nieposłuszeństwa obywatelskiego i pomocy potrzebującym. Wykorzystując reklamową estetykę, starają się dotrzeć ze swoimi działaniami do jak najszerszej grupy osób. W tytule przywołują słowo fluchthelfer – używane niegdyś w kontekście osób pomagających opuścić NRD i przekroczyć żelazną kurtynę. Łączmy się jak rośliny – zdają się powtarzać filmowcy za nigeryjskim performerem – i pomagajmy z pomocą dostępnych każdemu narzędzi.

Data publikacji:

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!