Odloty starożytnych Greków
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Żywioły

Odloty starożytnych Greków

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 15 minut

Autor słynnego twierdzenia matematycznego Pitagoras uprawiał wróżbiarstwo, mędrzec Epimenides z Krety był wieszczem, a filozof Empedokles potrafił wskrzeszać zmarłych. Czy to oznacza, że starożytna Grecja miała swoich szamanów?

Słowo „szaman” pochodzi od tunguskiego wyrazu saman, mającego swoje źródło w czasowniku sa (znać, wiedzieć). Jest więc etymologicznie zbliżone do naszych „wiedźmy” i „znachora”. Przyjmuje się, że szamanizm sensu stricto to ten spotykany wśród ludów Syberii. Jego „odkrycie” i opisanie przez zachodnich badaczy (w tym przez słabo znaną w ojczyźnie wybitną polską uczoną Marię Czaplicką) doprowadziło do reinterpretacji wielu tekstów i zjawisk kultury, począwszy od prehistorycznych malowideł naskalnych, a na europejskim „pogaństwie” czy folklorze skończywszy.

Według niektórych badaczy szamanizm to jedna z najstarszych form zachowania religijnego, istniejąca przynajmniej od górnego paleolitu. Przypuszcza się, że słynne malowidła z jaskiń w Lascaux, Trois Frères czy Altamirze przedstawiają właśnie trans szamański. Widać na nich m.in. ludzkie sylwetki z laskami w dłoniach i okryte skórami zwierząt. Z ich ciał wychodzą ptaki, które mogą symbolizować duszę. Niektóre z tych postaci mają ponadto członki w erekcji, co również zdaje się potwierdzać ich stan ekstatyczny.

Szamanizm był ważnym elementem kultur społeczności łowiecko-zbierackich oraz koczowniczo-pasterskich i zszedł na dalszy plan, gdy grupy te zaczęły zanikać. Ludy środkowej i północnej Azji, choć podlegały wpływom orientalnym, zachowały szamanizm w stanie „najczystszym”. Nie dominuje tam jednak – raczej współwystępuje z innymi formami kultu. To jednak właśnie na tych obszarach cieszył się szczególnym uznaniem, dzięki czemu wyjątkowe praktyki i obrzędy przetrwały do dziś.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Dzięki tak spektakularnym i błyskotliwym dziełom jak Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy Mircei Eliadego wiemy, że praktyki szamańskie występowały powszechnie w różnych religiach i zakątkach globu. To z kolei wywołało niekończącą się debatę, czy sam szamanizm jest zjawiskiem uniwersalnym, które występuje niezależnie i spontanicznie w rozmaitych kulturach i ma źródło w ludzkiej psychice albo biologii, czy też jest raczej zjawiskiem historycznym, rozpropagowanym na drodze wymiany międzykulturowej.

Po dziesiątkach lat dociekań ze zjawiska marginalnego – początkowo traktowanego co najwyżej jako przedmiot zainteresowania psychopatologii (a epokę wcześniej uważanego za szatańskie opętanie) – szamanizm stał się kluczowy nie tylko dla zachodniego rozumienia historii religii, lecz także, jak zobaczymy, dla historii idei.

Ślady szamanizmu możemy też odkryć w naszym kręgu kulturowym. Porównanie zachowań i wierzeń charakterystycznych dla syberyjskiego szamanizmu z niektórymi elementami kultury greckiej przynosi niespodziewane rezultaty. Można przypuszczać, że praktyki szamańskie nie były obce starożytnym Grekom, a nawet – jak przekonuje wybitny filolog klasyczny Eric R. Dodds – najznakomitszym przedstawicielom tej kultury. Istnieją ponadto przesłanki, by twierdzić, że pewne greckie idee filozoficzne, których jesteśmy spadkobiercami, również wywodzą się z szamanizmu.

Pośród śniegów Syberii

Zanim jednak przejdziemy do Greków, przypomnijmy podstawowe cechy charakteryzujące szamanów Syberii. Chociaż nie ma jednego szamanizmu (nawet na Syberii jest on bardzo zróżnicowany), spróbujmy znaleźć ogólny wzorzec.

Każdy szaman jest magiem, ale nie każdy mag jest szamanem. Według znanego sformułowania Eliadego szamanizm stanowi „archaiczną technikę ekstazy”. Tym, co wyróżnia szamana spośród innych „specjalistów od sacrum”, jest właśnie owa umiejętność doświadczania centralnej dla jego praktyk, opracowanej rytualnie, ekstazy. Ekstazę lub trans można wywołać na różne sposoby, np. poprzez wyczerpujący fizycznie taniec, rytmiczne uderzanie w bęben, śpiew albo użycie substancji psychoaktywnej. Doświadczenie to łączy się z podróżą w zaświaty i najczęściej przyjmuje formę „lotu”. Wiąże się on z określoną kosmologią, w której istnieje świat równoległy do naszego: świat duchów i demonów, niebo i piekło. Szaman nie odbywa jednak pozaświatowych wypraw bez ważnego powodu – udaje się w nie, aby ratować dusze swoich pacjentów (poprzez przebłaganie duchów lub walkę z nimi) albo eskortować zmarłych. Jest uzdrowicielem według dawnego rozumienia choroby jako utraty duszy, ma także moc egzorcysty.

Do podstawowych umiejętności szamana należy komunikowanie się ze światem duchów. Dysponuje tajemną wiedzą, dostrzega ukryte wymiary rzeczywistości i potrafi przepowiadać przyszłość.

Na szamana można zostać wybranym, ale za najpotężniejszych uchodzą ci, którzy stali się nimi dziedzicznie lub spontanicznie. Czasami od dzieciństwa coś ich wyróżnia, mają np. defekt fizyczny albo przejawiają skłonność do samotności. Prędzej czy później przechodzą bolesną inicjację – padają ofiarą „choroby szamańskiej”, kiedyś tak chętnie diagnozowanej jako choroba psychiczna (np. histeria czy schizofrenia bądź epilepsja), mierząc się z nią najczęściej w osamotnieniu. Dodajmy od razu, że traktowanie szamanów jako chorych psychicznie współcześnie jest pozbawione podstaw – kiedy zajmują się codziennymi sprawami, zarabiając na życie swoje i swoich rodzin, świetnie sobie radzą, wykazując nawet ponadprzeciętny stopień kontroli nad psychiką i ciałem. Poza tym gdyby szaman został rozpoznany jako chory umysłowo, natychmiast straciłby autorytet u społeczności.

Niesamowite umiejętności szaman nabywa głównie poprzez cierpienie nieznane profanom. Gdy pojawia się wspomniana „choroba szamańska”, rozumiana jako wezwanie duchów, nie ma już odwrotu. Ci, którzy taką inicjację mają za sobą, mawiają: „Gdybym nie został szamanem, tobym zginął”. Chorobę tę porównują do śmierci, po której człowiek rodzi się na nowo, już jako „zraniony uzdrowiciel” – jak nazwała przechodzącego przemianę Joan Halifax. To samouzdrowienie pozwala szamanowi zapanować nad światem duchów i – w konsekwencji – pomagać innym. Na tym miałaby też polegać różnica między opętaniem a transem szamańskim: w pierwszym przypadku dochodzi do utraty kontroli nad sobą, szaman zaś nigdy jej nie traci i na tym zasadza się jego wielkość.

W inicjacji szamańskiej istotną rolę odgrywa nauka otrzymana od starych szamanów, którzy nie tylko pomagają zrozumieć świat duchów poprzez naukę ich imion oraz cech szczególnych, lecz także uczą specyficznych technik szamanienia i świętego, tajemnego języka.

Oprócz uzdrawiania i egzorcyzmów szaman może również próbować wpływać na żywioły, składać ofiary i pełnić funkcje zbliżone do kapłańskich. Znajomość świętych pieśni oraz imion duchów i ich dziejów zmienia go natomiast – w razie potrzeby – w bajarza lub poetę.

Trzej mędrcy z Grecji

Ta ogólna charakterystyka pozwoli nam dokonać porównania. Z dalekiej i chłodnej Syberii przenieśmy się w rejony śródziemnomorskie, by wspomnieć najpierw Epimenidesa z Krety. Żył na przełomie VII i VI w. p.n.e. i dziś zaliczamy go do legendarnych greckich „siedmiu mędrców”. Epimenides miał posiąść niesamowitą wiedzę dzięki inicjacji w orgiastyczny kult Zeusa. Spędził samotnie wiele lat w świętej grocie. W tym okresie intensywnie komunikował się z duchami ciemności, przechodził trening ascetyczny oraz doświadczał silnej i długotrwałej ekstazy. Gdy opanował umiejętność kontroli tego stanu, wrócił między ludzi, by dzięki swojej unikatowej wiedzy wieszczyć i wyzwalać tych, którzy ulegli władzy demonów. Arystoteles w Ustroju politycznym Aten wspominał, że na początku VI w. p.n.e. Epimenides oczyścił Ateny z klątwy i hańby za zabicie niedoszłego tyrana Kylona i jego ludzi na schodach ołtarza. Słynny mędrzec miał w tym celu złożyć ofiary oraz przebłagać dusze zabitych i duchy podziemne. Czy te praktyki nie przypominają szamańskich? Dodajmy, że według Diogenesa Laertiosa Epimenides nigdy nie sypiał, a „część nocy spędzał na szukaniu korzeni”. Czy to właśnie za ich pomocą wprowadzał się w stan ekstazy?

Przyjrzyjmy się teraz postaci Empedoklesa z Akragas, autora poematu filozoficznego O naturze. Okazuje się, że ów filozof z V w. p.n.e. nie tylko błyskotliwie rozprawiał o czterech pierwiastkach materii, lecz także twierdził (co zawsze zbijało z tropu historyków filozofii), że potrafi zatrzymać wiatr i wywołać suszę lub deszcz. Umiał wskrzeszać zmarłych, a nawet nauczał, jak „wyprowadzać moc zmarłego męża z Hadesu”. Istnieli ponoć świadkowie, którzy widzieli, jak przywrócił do życia pewną kobietę. Filozof opowiadał, że jego duch przebywał już w ciele dziewczyny i chłopca, rośliny, ptaka i „niemej ryby, rzucającej się w wodzie”. Podkreślał potrzebę rytualnych oczyszczeń. Według Diogenesa Laertiosa uprawiał „sztuki czarnoksięskie”. Cieszył się wielkim autorytetem jako mędrzec, który posiadł wiedzę tajemną. Gromadziły się wokół niego tłumy, prosząc o pouczenie lub magiczne uzdrowienie. Gdy wchodził do kolejnych greckich polis, odbierał niemal boską cześć. Empedokles łączył funkcje i wiedzę przyrodnika, maga, uzdrowiciela, poety i mówcy. Przekazy podają, że zniknął z tego świata, stawszy się bogiem (niczym szamani z północnej Azji, którzy po śmierci zostają herosami – półbogami).

O ile jednak imiona Epimenidesa czy Empedoklesa nie są może wszystkim znane, o tyle o kolejnej postaci w szkole uczą się wszystkie dzieci. Pitagoras z Samos – bo o nim mowa – miał być wtajemniczony w liczne misteria, m.in. egipskie i chaldejskie. Diogenes Laertios dodaje, że filozof miał niegdyś udać się z Epimenidesem do Jaskini Idajskiej (w której mały Zeus ukrywał się przed Kronosem), co przywodzi skojarzenie z szamańską inicjacją. W innym miejscu dzieła Diogenesa możemy znaleźć informację, że Pitagoras „spędził 207 lat w Hadesie” (gdzie widział m.in. oplecioną wężami duszę Homera, ukaranego za to, co za życia mówił o bogach), a następnie „wrócił między ludzi”. Uprawiał ponadto wróżbiarstwo. W Żywotach Pitagorasa Porfiriusza czytamy, że ów legendarny mędrzec – podobnie jak syberyjscy szamani – cieszył się umiejętnością bilokacji. Świadkowie potwierdzili, że tego samego dnia był obecny w Metaponcie w Italii oraz w Taorminie na Sycylii, a zatem w dwóch miejscach oddalonych od siebie o wiele dni drogi.

U Jakutów, Tunguzów i Czukczów szaman w trakcie inicjacji poznaje tajemny język, który pozwala mu komunikować się z duchami – bardzo często przypomina on dźwięki wydawane przez zwierzęta. Szaman tunguski podczas transu jest w stanie porozumiewać się z całą naturą. Jak twierdzi Porfiriusz, Pitagoras oduczył jeść bób pewnego byka, a podczas igrzysk olimpijskich orzeł zawisł nad głową mędr­ca, gdy ten nauczał o znakach na niebie. Autor Żywotów… wspomina również o świadkach, którzy mieli usłyszeć, jak Pitagorasa „pozdrowiła” rzeka, gdy się przez nią przeprawiał.

Czy mimo tych zdolności można filozofa nazwać starogreckim szamanem? Pojawia się kilka wątpliwości. Przede wszystkim szamani syberyjscy nie wtajemniczają profanów w arkana swojej sztuki ani nie tworzą zakonów, oni jedynie inicjują swoich następców. Nie można zinstytucjonalizować „wezwania duchów”, które jest koniecznym warunkiem wtajemniczenia. Tymczasem Pitagoras był, jak wiemy, założycielem sekty pitagorejskiej. Z drugiej strony na Syberii szamanem może zostać zarówno mężczyzna, jak i kobieta, a we wspólnocie pitagorejskiej kobiety miały status rzadko spotykany w całej epoce klasycznej (wspólnota pitagorejska nie tylko umożliwiała kobietom odejście od tradycyjnej roli w gospodarstwie domowym, nie tylko pozwalała na zgłębianie filozofii i nauki, ale także chętnie przyznawała kobietom pozycję nauczycielek, czego najlepszym przykładem jest autorytet Teano z Crotone, prawdopodobnie żony Pitagorsa i współautorki wielu koncepcji pitagorejskich). Zauważmy też, że dla pitagorejczyków muzyka była niezwykle istotna – zarówno jako metafizyczna koncepcja muzyki sfer, jak i środek służący modyfikacji stanów świadomości, „poprawianiu nastrojów duszy” poprzez rytualne słuchanie oraz śpiew. Niestety nie wiemy, czy dochodziło wówczas do stanów ekstatycznych, a to dla szamanizmu sprawa kluczowa.

Wspominany już przeze mnie filolog klasyczny Eric R. Dodds pokusił się o spekulację dotyczącą początków idei reinkarnacji popularnej wśród pitagorejczyków, twierdząc, że ma ona związek z szamanizmem. Nie chodzi nawet o to, że została przejęta z szamanizmu, który nie musiał jej mieć explicite – raczej o to, że szamańska umiejętność opuszczania własnego ciała i wcielania się w inne obiekty fizyczne, np. zwierzęta lub innych szamanów, mog­ła potencjalnie wykształcić koncepcję duszy wcielającej się nieustannie.

Wędrowni mistycy

Jak nietrudno zauważyć, trzy przypomniane przeze mnie życiorysy zostały przepuszczone przez filtr fantazji: niektóre wątki być może wyolbrzymiono, a inne zracjonalizowano czy potraktowano nazbyt dosłownie. Przejdźmy jednak do historii, którą przywykliśmy traktować jako stricte mitologiczną. Niewykluczone, że i w historiach zmitologizowanych skrywają się prawdy historyczne.

Mowa o Orfeuszu, który przez niektórych był nazywany mitycznym szamanem. Jak pamiętamy, jeden z najpiękniejszych mitów starożytnego świata opowiada o heroicznej podróży Orfeusza do Hadesu w ślad za ukochaną Eurydyką, która w trakcie ucieczki przed zalotnikiem zostaje ukąszona w kostkę przez węża. Gdy Orfeusz dociera na miejsce tragedii, okazuje się, że Eurydyka została już porwana przez Hadesa. Zrozpaczony boski śpiewak, „ufając swej lirze”, decyduje się wejść na drogę prowadzącą do świata umarłych, by zmusić boga i duchy świata podziemnego do zwrócenia mu umiłowanej. Idzie więc przez zaświaty, śpiewając i grając na lirze, co sprawia, że Cerber milknie, Syzyf siada na swoim kamieniu, koło Iksjona przestaje się obracać, a sędziowie umarłych zaczynają płakać – podobnie jak niezliczone dusze, które otaczają śpiewaka. Jego niesamowita muzyka wzrusza i przekonuje bogów: Eurydyka może wrócić do świata żywych pod warunkiem, że Orfeusz na nią nie spojrzy, dopóki nie wyjdą na powierzchnię. W świecie umarłych nie można bowiem na nikogo patrzeć, można jedynie mówić lub śpiewać.

W tym micie podobieństwo do zachowania szamańskiego jest wręcz zdumiewające. Według najbardziej znanej wersji Orfeusz łamie nakaz spoglądania na Eurydykę i ponosi dramatyczną porażkę, ale istnieje też inny, mniej znany wariant tej opowieści, w którym podróż Orfeusza kończy się jego triumfem.

Mitologiczny bohater siłą muzyki podporządkowuje sobie najniebezpieczniejsze zwierzęta, udziela święceń i przekazuje wiedzę o świecie podziemnym. W Szamanizmie i archaicznych technikach ekstazy Mircea Eliade zwraca uwagę na kolejne fascynujące podobieństwo między szamanami z północno-wschodniej Syberii a przekazami starogreckimi: ucięta śpiewająca głowa Orfeusza, zabitego i rozszarpanego przez zabójczynie, popłynęła do Lesbos, a gdy ją wyłowiono, zaczęła służyć jako wyrocznia. To interesujące, że w analogiczny sposób wykorzystuje się przy wróżeniu czaszki jukagirskich szamanów. Można zatem spekulować, czy Orfeusz nie jest pradawnym szamanem, którego legenda ukrywa prawdziwe dzieje. A nawet jeśli taki człowiek nie istniał, fantazja o nim zdradza wzorzec, który mógł być zakorzeniony w greckiej kulturze.

Zwracano także uwagę na szamanistyczną naturę słynnych wieszczek ze świątyni Apollina w Delfach. Kapłanki odurzone wyziewami wpadały w ekstazę i w tym stanie zaczynały przepowiadać przyszłość. Wstępował w nie wtedy bóg – Apollo – i wypowiadał się ich głosem. Profetyczna ekstaza dokonywała się jednak w wyniku oddania się we władzę boga. Mielibyśmy więc raczej do czynienia z rodzajem opętania, nad którym się nie panuje, niż z transem szamańskim per se. Szaman nie jednoczy się z bóstwem, nie to jest jego celem.

Już Erwin Rohde, wybitny filolog klasyczny z drugiej połowy XIX w., pisał o wędrujących kobietach i mężczyznach zajmujących się uzdrawianiem, egzorcyzmami i wieszczeniem ekstatycznym. Co ciekawe, ludzie ci nie byli związani z żadnymi gminami wyznaniowymi, a ich imiona przetrwały do naszych czasów: Abaris, Aristeas, Ferekydes i Hermotimos z Klazomeny. O tym ostatnim mówi się, że jego dusza opuściła ciało na kilka lat, a gdy wróciła z ekstatycznej wycieczki, Hermotimos potrafił już przepowiadać przyszłość. Działalność takich osób, a także powstające między VIII a VI w. p.n.e. równoległe legendy o sybillach i bakchidach, miały być – zdaniem Rohdego – odpowiedzią na potrzebę tamtych czasów, pragnienia doświadczeń katartycznych oraz oczyszczenia z rosnącego poczucia splamienia religijnego.

W przeciwieństwie do Rohdego Dodds skłaniał się raczej ku interpretacji historycznej tego zjawiska, wskazując na to, że tajemniczy uzdrowiciele oraz „szamańskie” legendy i mity nie pojawiają się w Grecji przed jej otwarciem na basen Morza Czarnego w VII w. p.n.e. Grecki szamanizm miał być skutkiem ubocznym kolonizacji i wymiany handlowej z ludami o innych tradycjach religijnych: Scytami i Trakami. To nie przypadek, że ojczyzną Orfeusza jest właś­nie Tracja. Wspomniany Abaris ponoć „przybył z północy”, Hermotimos zaś z Azji.

Obecnie teoria o wpływie Scytów i Traków na duchowość grecką przyjmowana jest znacznie ostrożniej. Przede wszystkim ciągle niewiele wiemy o Scytach, przez co ciężko nam ustalić, czy oddziaływali na Greków. Dzięki Herodotowi zdajemy sobie sprawę, jak wyglądały ich zwyczaje pogrzebowe – a służyły one niegdyś uzasadnieniu hipotezy o scytyjskim szamanizmie. Otóż na zakończenie pogrzebu Scytowie wrzucali do wanien rozżarzone kamienie, na wierzch kładli liście konopi, a następnie doprowadzali się do ekstatycznego oszołomienia wyziewami i dymem. Może w takim stanie odprowadzano duszę zmarłej osoby w zaświaty? Temu sugestywnemu obrazowi brakuje jednak istotnego elementu, mianowicie postaci szamana.

Wspomniałem na początku, że szamanizm postrzega się jako zjawisko albo historyczne, albo uniwersalne. Jeśli to druga hipoteza jest prawdziwa, zachowanie szamańskie może się narodzić spontanicznie, więc dowody potwierdzające wpływ religii scytyjskiej czy trackiej na starożytnych Greków nie byłyby potrzebne. Sprzyjające warunki kulturowe – jak choćby grecki politeizm i brak ortodoksji – mogłyby służyć rozkwitowi praktyk szamanistycznych.

Dusza i ciało

Współczesny badacz Michael Winkelman, łączący rozważania religioznawcze z neuro­biologicznymi, twierdzi, że powstanie szamanizmu to rezultat nie tylko ludzkiej zdolności do wchodzenia w odmienne stany świadomości, lecz także wręcz skłonności do ich doświadczania. Przeżycia transowe, wizje i ekstazy mają – zdaniem Winkelmana – źródło w biochemii mózgu. W tym ujęciu szamani najczęściej modyfikują pracę swojego mózgu poprzez wycieńczające zachowania motoryczne (takie jak taniec i walka z duchami) i/lub przeciążenie sensoryczne, „przebodźcowanie słuchowe” (bicie w bęben) czy też stosowanie środków psychoaktywnych. Szczególnie na ten ostatni sposób można „wpaść” spontanicznie – był obecny w każdej epoce i krainie geograficznej. Warto dodać, że jest on od dawna znany w Europie. Andrzej Szyjewski w Etnologii religii przypomniał przypadek bardzo pouczającego odkrycia z 1991 r., kiedy to w lodowcu alpejskim znaleziono zamarznięte ciało około 45-letniego mężczyzny sprzed 3 tys. lat p.n.e., pokryte tatuażami, na szyi zmarłego znajdował się kamienny dysk, a w małym woreczku przy pasie – halucynogenne grzyby.

Być może najbardziej interesującym elementem analiz badaczy greckiego szamanizmu jest spekulacja dotycząca pochodzenia pojęcia duszy. Szaman odbywał podróż psychiczną w stanie ekstazy lub transu, gdy jego ciało pozostawało nieruchome, co być może pozwoliło na wykrystalizowanie się opozycji duszy i ciała. „Opuszczanie ciała” umożliwia nie tylko rozwój pojęcia bezcielesnej duszy, lecz także jej kultywację, a ponadto jest warunkiem ascezy (np. można umartwiać ciało dla osiągnięcia zbawienia dopiero wtedy, gdy zaistnieje pojęcie oddzielnego „ciała”). Grecja, w czasach przed pojawieniem się wspomnianych wędrownych wieszczów i wieszczek, nie znała równie ostrego przeciwstawienia duszy i ciała, co – zdaniem Doddsa – wynika z analizy archaicznych zwyczajów pogrzebowych. Skoro wcześniej regularnie karmiono zmarłych, wlewając im przez rurki pokarmowe wino i pożywienie albo przynosząc odzież lub – jak w przypadku grobów królów mykeńskich – warcaby, to należy stąd wysnuć wniosek, że pradawni Grecy nie rozróżniali zwłok od duszy i traktowali je jako jedno (swoją drogą istniały okresy, kiedy troska o kosztowne wyposażenie zmarłych była tak głęboka, że wymagała regulacji prawnych; przeciwnikiem tych zwyczajów był m.in. Platon). Owszem, poezja homerycka miała dokonać rozróżnienia ciała i ducha, ale nie zmieniło to obyczajów religijnych i kultury. Doprowadzili do tego dopiero „podróżnicy psychiczni”, mający realny wpływ na mentalność społeczną.

Jeśli więc opisana przeze mnie teoria jest prawdziwa, to my, którzy rozróżniamy przecież w sobie ciało i psychikę, czyli zeświecczoną duszę, i którzy rozważamy wpływ materii na ducha i na odwrót oraz regularnie odwiedzamy psychoterapeutów, jesteśmy pośrednio spadkobiercami greckiego szamanizmu.

Czytaj również:

15 dobrych rad mądrego jogina
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Promienne zdrowie

15 dobrych rad mądrego jogina

Paramahansa Jogananda

Nawyk może być działaniem, nawykowe mogą być też myśli. Te dobre pchają nas ku rozwojowi, te złe – hamują. Dobra wiadomość jest taka, że zarówno jedne, jak i drugie możemy kontrolować.

1.

Dobry nawyk jest twoim najlepszym przyjacielem – zły nawyk twoim śmiertelnym wrogiem. Bądź ostrożny w kwestii powtarzanych czynności. Staną się nawykowe, zanim to sobie uświadomisz. Nawyk jest drugą naturą, ale można go zmienić wytrwałym działaniem.

Czytaj dalej