O prawdzie
i
rysunek: archiwum „Przekroju”
Wiedza i niewiedza

O prawdzie

Francis Bacon
Czyta się 5 minut

Ilu ludzi, tyle prawd. By zdefiniować pozornie niedefiniowalne, cofnijmy się do XVII wieku.

Cóż to jest prawda? – zapytał z ironią Piłat, nie oczekując jednak odpowiedzi. Z pewnością nie brakuje ludzi, którzy czerpią przyjemność z lekkomyślności, a niezmienne przekonania uznają za formę zniewolenia, naruszającego wolność zarówno myśli, jak i czynu. I mimo że sekty głoszące tego rodzaju filozofię od dawna już nie istnieją, trwa ona w pewnych niespokojnych umysłach; nie dorównują one wszakże swadzie starożytnych.

Tymczasem kłamstwo nie góruje nad prawdą wyłącznie dlatego, że dotarcie do prawdy wymaga wysiłku i trudu, ani dlatego, że jej odkrycie silnie zaprząta myśli człowieka; powodem jest naturalne, a zarazem zepsute zamiłowanie do samego kłamstwa. Jeden z późniejszych greckich filozofów pochylił się nad tą kwestią i doszedł do wniosku, że ludzie zdradzają zamiłowanie do kłamstwa nie tylko wtedy, gdy – jak poeci – kłamią dla przyjemności albo – jak kupcy – dla zysku, lecz także wtedy, gdy robią to przez wzgląd na kłamstwo samo w sobie. Ja osobiście mogę powiedzieć jedynie tyle: prawda podobna jest do światła dziennego, kiedy to maski, pantomimy i widowiska teatralne nie okazują się nawet w połowie tak wspaniałe i urzekające jak przy blasku świec. Prawda może zapewne dorównać wartością perłom, które najpiękniej prezentują się ­za dnia; nie dorówna jednak wartością diamentom czy karbunkułom, których blask najlepiej podziwiać w migoczącym świet­le. Domieszka kłamstwa zawsze dodaje prawdzie uroku. Czy ktokolwiek wątpi, że gdyby pozbawić ludzkie umysły próżnych opinii, fałszywych nadziei, błędnych ocen, złudzeń i im podobnych, te biedne, skurczone umysły zostałyby w istocie wydane na pastwę melancholii, zniechęcenia, niezadowolenia i niesmaku?

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jeden z doktorów Kościoła z największą surowością określił poezję mianem vinum daemonum, czyli szatańskiego wina, ponieważ upaja ona wyobraźnię; a przecież poe­zja jest zaledwie cieniem kłamstwa. Najbardziej szkodliwym rodzajem kłamstwa nie jest to, które przychodzi na myśl, ale to, które wnika głęboko w umysł – tak jak fałsz, o którym była mowa wcześniej. Niezależnie od wyobrażeń kształtowanych przez zdemoralizowane ludzkie umysły i uczucia prawda – jedyny słuszny sędzia samej siebie – uczy nas, że najwyższe dobro ludzkiej natury stanowi właśnie samo poszukiwanie prawdy, czyli jej umiłowanie, znajomość prawdy, czyli jej obecność, oraz wiara w prawdę, czyli czerpanie z niej radości.

W dniach stworzenia świata Bóg jako pierwsze powołał do życia światło fizyczne, a jako ostatnie – światło rozumu; od tamtej pory jego praca w dniu szabatu polega na oświecaniu ludzkiej duszy. Najpierw Bóg tchnął światło na powierzchnię materii lub chaosu, a następnie na oblicze człowieka i do tej pory oświeca twarze swoich wybrańców. Jak doskonale wyraził to Lukrecjusz – poeta, który potrafił przydać piękna pogardzanej przez inne sekcie: „Przyjemnie jest stać na brzegu i patrzeć na statki miotane przez fale na morzu. Przyjemnie stać w oknie zamku i obserwować burzliwe wypadki bitwy. Jednak żadna przyjemność nie może się równać rozkoszy odczuwanej przez tego, kto stoi na wyżynach prawdy (na niezdobytym wzgórzu, gdzie aura jest zawsze czysta i pogodna) oraz widzi pomyłki i błędy, mgły i burze w dolinie”. Widok ten powinien zawsze wzbudzać litość, a nie dumę czy pychę. Gdy ludzki umysł poddaje się miłosierdziu, pokłada wiarę w opatrzność i zwraca się ku biegunom prawdy, czuje przedsmak nieba na ziemi.

Przechodząc od prawdy teologicznej i filozoficznej do prawdy praktycznej: nawet ci, którzy tego nie praktykują, przyznają, że otwarte i szczere postępowanie przynosi chlubę ludzkiej naturze i że domieszka fałszu jest niczym dodatek innego kruszcu do złotej lub srebrnej monety; sprawi on, że metal będzie łatwiejszy w obróbce, ale jednocześnie obniży jego wartość. Takie kręte, zawiłe ścieżki właściwe są wężom, które pełzają na brzuchu, a nie poruszają się na nogach. Żaden z występków nie okrywa człowieka podobnym wstydem jak ujawnienie fałszu i perfidii. Rozważając, dlaczego kłamstwo stanowi taką ujmę i tak odstręczający zarzut, Montaigne ujął to w następujący sposób: „Jeśli wziąć to pod rozwagę, można się przekonać, że ten, kto kłamie, wykazuje się zuchwałością wobec Boga, a tchórzostwem wobec ludzi”. W istocie kłamca pyszni się przed Bogiem i wzdraga przed ludźmi. Bez wątpienia nic tak nie udowadnia podłości kłamstwa i odstąpienia od wiary jak to, że właśnie ów grzech będzie stanowił ostateczne wezwanie na sąd Boży nad pokoleniami ludzkimi. Napisane jest bowiem: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”.

Francis Bacon, Of Truth z tomu Essays, or Counsels, Civil and Moral (1625).

Czytaj również:

Czy mówić zawsze prawdę?
Rozmaitości

Czy mówić zawsze prawdę?

Łukasz Kaniewski

Odpowiedzi na to ważkie pytanie poszukamy w dziełach kultury wysokiej, średniej i niskiej.

Stoimy tu wobec zagadnienia z gatunku tych fundamentalnych. W poszukiwaniu rozwiązania sięgnijmy na początek do klasyki literackiej, gdyż jest to skarbnica mądrości nie do przecenienia. Bohater Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa, Jeszua Ha-Nocri, przesłuchiwany przez Piłata twierdzi, że „łatwo i miło jest mówić prawdę”. Dość szybko jednak – i nie bez związku z tym przeświadczeniem – zostaje ukrzyżowany, z czego możemy wnios­kować, że może owszem, łatwo, ale nie do końca miło.

Czytaj dalej