Na początku był koralowiec
i
zdjęcie: Lechosław Kwiatkowski
Ziemia

Na początku był koralowiec

Miłada Jędrysik, Katarzyna Sroczyńska
Czyta się 13 minut

O tradycji, która uczy, jak przyciągnąć do siebie przez ocean wyspę, stać się równym rybom i zadbać o równowagę w świecie żyjących istot, z Hawajczykiem Joshuą Lanakilą Mangauilem rozmawiają Miłada Jędrysik i Katarzyna Sroczyńska.

Jeździsz po świecie, propagując wiedzę o hawajskiej kulturze. Przekazali Ci ją rodzice i dziadkowie? A może zafascynowała Cię, kiedy już byłeś dorosły?

Joshua Lanakila Mangauil: Jestem Hawajczykiem, urodziłem się na wyspie Hawai‘i, największej w archipelagu. Mój ojciec jest pochodzenia hawajsko-filipińskiego, a matka pochodzi z Kolorado i ma irlandzko-szkockie korzenie. Dzisiaj populacja Hawajów to mieszanka wielu grup etnicznych, ale ja miałem szczęście urodzić się w epoce odrodzenia hawajskiej kultury.

Kiedy się to odrodzenie zaczęło?

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

W latach 70. ubiegłego wieku. Pierwszym dużym zrywem był ruch na rzecz ochrony wyspy Kaho‘olawe, którą amerykańska armia przekształciła w poligon bombowy. Kaho‘olawe była eksploatowana przez wojsko tak długo, że jej fauna i flora zostały zdziesiątkowane. Jest mniejsza, niż była – lasy zostały zniszczone, więc ziemię wymyło. Wybuch jednej z bomb zaburzył gospodarkę wodną wyspy – wszystkie źródła zostały zanieczyszczone słoną wodą. Kaho‘olawe była dla nas wyjątkowym miejscem – miejscem kultu związanym z ruchem ciał niebieskich. Dawna nazwa wyspy brzmi Kohe Malamalama O Kanaloa, co znaczy „świetlista wagina Kanaloa”. Wagina oznacza tu portal, przejście między światem ludzkim i boskim. Sprawa Kaho‘olawe połączyła Hawajczyków, pomogła uformować się pierwszemu pokoleniu aktywistów. Ludzie wsiedli na łodzie, dotarli na wyspę i rozpoczęli jej okupację. Wielu bohaterów tamtych czasów zaginęło bez wieści i niektórzy z nas są przekonani, że to sprawka wojskowych. Ostatecznie armia zamknęła jednak poligon i „podarowała” ziemię Hawajczykom. Ale na 90% jej powierzchni wciąż znajdują się niewybuchy.

Do dzisiaj walczymy z degradacją środowiska naturalnego przy okazji manewrów RIMPAC, największej wspólnej morskiej operacji wojskowej na świecie, która dowodzona jest z Hawajów. Testowanie sonarów ma negatywny wpływ na oceaniczną faunę, delfiny i wieloryby.

Ocean musi odgrywać szczególną rolę w hawajskiej kulturze. Na mapie jesteście małymi kropkami wśród ogromnych morskich przestrzeni.

Nasz renesans przyniósł również odrodzenie tradycji żeglarskich. Naukowcy, aby udowodnić, że Polinezyjczycy byli w stanie przebyć na łodziach Pacyfik, zbudowali replikę takiej łodzi „Hōkūle‘a”, od nazwy najjaśniejszej gwiazdy świecącej nad Hawajami. Ale ponieważ u nas nie było już nikogo, kto znałby sztukę tradycyjnej nawigacji, rozesłaliśmy wici do naszych kuzynów. Znalazł się człowiek z wysepki w archipelagu Mikronezji, Papa Mau Piai­lug, który przyjął nasze zaproszenie i przybył, żeby nas uczyć.

Z zasady nie przekazuje się tej sztuki komuś spoza rodziny, ale Mau postanowił podzielić się swoją wiedzą, bo według tradycyjnych przekazów to właśnie Hawajczycy nauczyli Mikronezyjczyków nawigacji. Pod wodzą Mau hawajska ekipa ruszyła więc w 1976 r. na Tahiti, nie używając żadnych przyrządów. Przepłynęli ponad 4000 km w około 30 dni.

Patrzyli w gwiazdy?

W gwiazdy, na fale, obserwowali zachowania zwierząt. Polinezyjscy nawigatorzy nie mówią, że płyną na wyspę, tylko że przyprowadzają wyspę do siebie. To wiedza i duchowość w jednym.

Po tym rejsie na Tahiti kulturalne odrodzenie Polinezyjczyków i Hawajczyków nabrało wiatru w żagle. Nasza cywilizacja była wysoko rozwinięta, nasi przodkowie byli okazami zdrowia. Kapitan Cook, ten, który niby odkrył Hawaje – chyba dla Wielkiej Brytanii, my odkryliśmy je znacznie wcześniej – zapisał w dziennikach: „To najwspanialszy gatunek ludzi, jaki widziałem”.

W tamtych czasach archipelag był bardziej zaludniony niż dzisiaj. Mieliśmy wspaniałe lasy, czysty ocean. Król Kamehameha do 1795 r. zjednoczył wszystkie wyspy zamieszkałe przez cztery niezależne plemiona, tworząc hawajskie państwo. Ale zaczęło przypływać coraz więcej obcych statków. Za czasów Kamehamehy II, w pierwszej połowie ­XIX w.,­ przybyli chrześcijańscy misjonarze i zaczęli nawracać nas na swoją wiarę, począwszy od wodzów plemiennych. Zainteresowane tym były zwłaszcza ich żony.

Można to zrozumieć, system kapu, czyli rytualnych zakazów i nakazów, był dość restrykcyjny. Zabraniał im na przykład jedzenia niektórych potraw, a nawet spożywania posiłków razem z mężczyznami.

Tak, ale w konsekwencji upadł cały system religijny Hawajów, a wraz z nim i polityczny, bo stanowiły jedność. Hawaje stały się monarchią w europejskim stylu, utrzymującą bliskie więzi z Wielką Brytanią. W latach 20. XIX w. był nawet taki krótki epizod – brytyjski kapitan przejął kontrolę nad wyspami, przetrzymując króla jako zakładnika. Dopiero królowa Wiktoria nakazała przywrócenie prawowitego władcy. Ostatecznie Królestwu Hawajów położyli kres Amerykanie. Najpierw pojawił się kapitał, amerykańscy przedsiębiorcy zakładali plantacje. Potem zmusili króla Kalākaua do podpisania konstytucji, która praktycznie pozbawiała go władzy. Nawiasem mówiąc, Kalākaua jako pierwszy monarcha na świecie odbył podróż dookoła świata – w celach dyplomatycznych, żeby zyskać sprzymierzeńców i partnerów handlowych, ale też aby poznać inne kraje. Za panowania jego siostry Lili‘uokalani, w 1895 r. wojska USA otoczyły pałac królewski i przetrzymywały w nim królową przez dwa lata. Od tej pory jesteśmy pod okupacją. Amerykańska inwazja doprowadziła do załamania się hawajskiej kultury. Najcięższą bronią był zakaz używania języka hawajskiego, przede wszystkim w szkołach. Kto go używał, był bity.

Twoja rodzina mówi po hawajsku?

Moja babcia pamiętała jeszcze, jak jej matka mówiła, ale poza domem używało się angielskiego. Za czasów mojego ojca ludzie znali jeszcze trochę słów, lecz język praktycznie umarł.

A inne tradycje? Taniec hula?

Został zabroniony jako pogański. Jedna z moich ciotek opowiadała, że jej nauczyciel mówił dzieciom takim jak ona, że są „brązowymi małpami”, nikim. Kiedy w latach 70. zaczął się hawajski ruch kulturalny, kiedy dowiedzieliśmy się więcej o wspaniałych umiejętnościach naszych przodków, którzy potrafili przepłynąć oceany bez urządzeń nawigacyjnych, było to dla nas bardzo ważne. Pokazywało, że nie jesteśmy głupsi, nie jesteśmy gorsi.

Od kiedy możecie się swobodnie posługiwać językiem hawajskim?

Od 1975 r. Ale żeby mógł się odrodzić, trzeba było odnaleźć ostatnich ludzi, którzy jeszcze go używali. W tamtym czasie było ich tylko 2 tys.

A dzisiaj?

Ponad 20 tys. Jeśli miałbym wymienić coś pozytywnego, co dali nam misjonarze, to na pewno była to nauka czytania i pisania. W swoim czasie Hawaje były jednym z najbardziej oczytanych krajów. Czytaliśmy i pisaliśmy w wielu językach, wychodziły gazety, publikowano książki. Wszystkie akty prawne były spisane po hawajsku. To również pozwoliło na odnowienie języka, kiedy wreszcie umożliwiono nam dostęp do archiwów.

Czyli dla Ciebie używanie języka hawajskiego od początku było już naturalne?

Urodziłem się w latach 80. i wtedy chodziłem do szkoły, w której nauczano po hawajsku, ale nawet w czasie mojego krótkiego życia wiele się zmieniło, jeśli chodzi o odrodzenie hawajskiej kultury. Odkryliśmy na nowo nasze pieśni, które są wspaniałym poetyckim świadectwem historii i opowieścią o niej, a także o naszej duchowości, co jeszcze bardziej zmotywowało nas do wysiłków na rzecz zachowania hawajskich tradycji.

Co jest w tych pieśniach?

Przede wszystkim malama kaaina, szacunek dla ziemi. Jedną z najważniejszych hawajskich opowieści o stworzeniu świata jest Kumulipo – pieśń, która liczy sobie 2500 wierszy i trzeba sześciu, siedmiu godzin, żeby zaśpiewać ją w całości.

Śpiewacie ją?

Oczywiście. Nie znam całości, ale… (tu nasz rozmówca zaczyna śpiewać, mniej więcej przez minutę na jednym wydechu!) To były cztery wiersze. Ta pieśń opowiada o naszym bezpośrednim genealogicznym związku ze zwierzętami, roślinami, ziemią, niebem, wodą. To kupuna, najstarsi i najbardziej szanowani członkowie naszej społeczności. Gdyby nie oni, nie byłoby nas tutaj. Dlatego z szacunku dla naszych przodków, którzy dali nam życie i wspomagają nas, nie możemy ścinać lasów, niszczyć gór, zatruwać wody. To byłby brak szacunku dla pradziadów i prababek. Ten sposób myślenia odrodził się na Hawajach – wzbierają protesty przeciwko ekstensywnej gospodarce i rozwojowi na wielką skalę, przeciwko wylesianiu. Zubożamy naturę, marnujemy jej zasoby. Nie tylko na Hawajach.

Na całym świecie, także w Polsce, panuje teraz moda na różne hawajskie i polinezyjskie rytuały oraz ceremonie, jak masaż lomi lomi czy ho‘oponopono, ceremonia przebaczenia. Co to takiego?

O nie, to nie ma nic wspólnego z pierwotnym rytuałem! Próbuję przekłuć ten balon, bo to fałszywy obraz naszej kultury. Ho‘oponopono to nie żadna ceremonia przebaczenia, tylko mediacja ostatniej szansy. Praktyka stosowana w najpoważniejszych przypadkach, np. jeśli ktoś został zabity. Była oczywiście także rytuałem, ale prowadzonym przez wyszkolonych mediatorów, starszyznę. Odbywało się to w świątyniach, według bardzo ścisłych reguł. Kiedy wszedłeś w krąg ho‘oponopono, nie mogłeś go opuścić, dopóki nie doszło do pojednania.

Czyli to rytuał społeczny, a nie indywidualna praktyka jak w new­age’owej interpretacji?

I jeszcze przeprowadzenie cię przez tę indywidualną praktykę bardzo dużo kosztuje. Prawdziwy mediator ho‘oponopono nigdy nie zobaczył ani grosza.

Przyjeżdżasz więc do Europy, żeby nam opowiedzieć, jakie naprawdę są Hawaje.

W pewnym sensie tak. Przez dziesięciolecia to inni opowiadali nam naszą historię, teraz my możemy opowiedzieć ją innym. To w końcu mój naród, moja kultura, moje dziedzictwo.

To co jest w takim razie esencją Twojej kultury?

Stosunek do natury. I zrozumienie naszego miejsca w tym wszystkim.

Naszego jako społeczności czy jako jednostki?

Społeczności. My nigdy nie myślimy w kategoriach indywidualnych, innych stawiamy na pierwszym miejscu – i to nie tylko ludzi. Hawajski system kapu, zakazów i nakazów, właśnie temu służy: ochronie wspólnych zasobów. Na przykład kapu nie pozwalało nawet spojrzeć na najwyższych wodzów pod karą śmierci, bo jeśliby się na nich spojrzało, zabrałoby się im ich mana.

Mana?

Duchową siłę. Ale czy ludzie ginęli z tego powodu jak muchy? Nie. Wszyscy szanowali kapu, którego zadaniem była ochrona władzy wodza. Keōpūolani, jedna z żon króla Kamehamehy I…

Miał kilka żon?

I wodzowie, i przywódczynie mieli wielu małżonków z przyczyn politycznych. Ale ona stała nawet wyżej niż on. Żeby móc się do niej zbliżyć, musiał pobrudzić sobie twarz. Zwykłemu śmiertelnikowi groziła śmierć, jeśli zobaczyłby królową, ale właśnie dlatego kapu zakazywało jej spacerów za dnia.

Było też kapu dotyczące ziemi i jej zasobów albo wzajemnych rozliczeń między członkami społeczności. Hawajski zdrowy rozsądek nakazuje, żeby nigdy nie brać więcej, niż ci potrzeba, ale nawet za to, co dostaniesz, musisz dać coś w zamian, żeby wyrównać rachunki. W określonych porach roku było kapu na łowienie pewnych gatunków ryb, także pod karą śmierci. Teraz ludzie się gorszą – jak to, śmierć za rybę? Ale niby dlaczego człowiek ma być lepszy od ryby, która jest częścią ekosystemu tak samo jak my? To kapu było odpowiednikiem dzisiejszych okresów ochronnych. Jeśli zabijałeś zwierzęta w momencie, kiedy się rozmnażały, niszczyłeś gatunek.

Zanim hawajscy rybacy wybrali się na ryby, musieli je najpierw regularnie karmić. Zawsze staraliśmy się utrzymywać naturalne zasoby w takim stanie, żeby się nie wyczerpały. Dzięki temu nie tylko mogliśmy przeżyć, ale też przez tysiąc lat prosperowaliśmy świetnie na naszych małych wyspach. Półtora miliona Hawajczyków (dzisiaj w samym hrabstwie Honolulu mieszka milion ludzi) żyło jak w raju. W ciągu ostatnich 200 lat, po przybyciu Europejczyków i Amerykanów, nasze naturalne zasoby zostały zniszczone. Ludzie przyjeżdżają tu i zachwycają się, że jest tak pięknie. My widzimy ziemię jałową. Nasze oceany są puste, góry ogołocone, woda zatruta. To wszystko stało się tak szybko.

Raj utracony.

Przyjeżdżam do Polski i do innych krajów nie tyle po to, żeby uczyć ludzi o naszej kulturze, ile żeby dać wam okulary, przez które możecie spojrzeć oczami tubylców, zrozumieć nasz punkt widzenia i zapytać samych siebie o kulturę przodków. Okaże się, że o wiele więcej nas łączy, niż dzieli, że waszych i moich przodków łączyło przekonanie, że jesteśmy częścią natury.

Tak właśnie na Hawajach widzimy naszą misję. Polinezyjskie stowarzyszenie podróżnicze właśnie zakończyło podróż dookoła świata na tradycyjnych łodziach. Odbywała się ona pod hasłem Mālama Honua – wezwaniem o dbanie o naszą planetę. Mam do nich trochę pretensji, tak półżartem, że nie promują tego przesłania na Hawajach (śmiech).

Wierzę, że jesteśmy w posiadaniu wzoru, którego może użyć każdy na świecie. Hawaje to jakby mikro­kosmos, w którego skład wchodzi wiele planet. Przemierzamy ocea­ny, spędzając 30 dni na małej łódce z 30 innymi ludźmi, z którymi trzeba dzielić przestrzeń i zasoby – to definiuje, kim jesteśmy, jak musimy dbać jeden o drugiego.

Jak to jest, kiedy mieszkasz na wyspie otoczonej oceanem? Czy Hawajczycy myślą, że są centrum świata, czy raczej przeciwnie – czują się odizolowani, osamotnieni?

Jako ludzie łodzi nie postrzegamy oceanu jako bariery, bardziej jako autostradę. Naukowcy twierdzą teraz, że jesteśmy mostem między Azją a Ameryką. Jak wiemy, wszystkie kury pochodzą z Azji, a ziemniaki z Ameryki Południowej. U nas są i kury, i ziemniaki. Polinezyjczycy przywieźli z Azji kury, ale są one też w Ameryce – skąd się tam wzięły? A ziemniaki w Chinach i Japonii? Szaleliśmy po morzach w tę i we w tę, kiedy reszta świata myślała, że po drugiej stronie globu nie sposób żyć, bo się z niego spada.

Dzisiaj jednak wielu ludzi cierpi z powodu naszego położenia, bo Hawaje stały się bardzo drogim miejscem do życia, jednym z najdroższych w USA.

Drogo jak w raju.

Tymczasem to nasz dom, z którego zostaliśmy wypchnięci. Staliśmy się rezydencją dla bogaczy, a sami musimy mieszkać daleko od Hawajów. W Las Vegas jest więcej Hawajczyków niż tam. To dokonywane z uśmiechem unicestwienie narodu. Przez ten krótki okres pod amerykańską władzą straciliśmy prawie wszystko, co czyni z Hawajów Hawaje. Mamy na przykład najwięcej zagrożonych gatunków fauny w stosunku do liczby mieszkańców. Głównym powodem, dla którego USA tak zależy na Hawajach, jest strategiczne położenie – kto kontroluje Hawaje, kontroluje Pacyfik. Dlatego US Army starała się przejąć jak najwięcej ziemi, niszcząc przy okazji lasy.

Sam zaangażowałeś się mocno w działalność na rzecz ochrony środowiska naturalnego.

Teraz wzbiera na Hawajach druga fala ruchów autonomiczno-ekologicznych. Moja przygoda zaczęła się w 2014 r., kiedy chciano zbudować na szczycie świętej dla nas góry Mauna Kea 14. już gigantyczny teleskop. Pierwszy postawiono jeszcze w latach 60. Każdy kolejny miał być ostatni. Zbocza Mauna Kea miały być rezerwatem, a jesteśmy na najlepszej drodze do uczynienia z nich parku maszynowego.

W 2000 r. otworzono pierwszą hawajską szkołę społeczną finansowaną z pieniędzy publicznych. Byłem jej uczniem. Ten ostatni teleskop pojawił się, kiedy dorosło pokolenie, które wyszło z tej szkoły oraz innych podobnych i które posiadało wiedzę, umiejętności i nowe narzędzia, takie jak Facebook. Bum, i nagle na manifestacji pojawia się tysiąc osób! To był naprawdę masowy ruch – okupowaliśmy górę, blokując prace. Stanęliśmy naprzeciw potężnych korporacji, popieranych przez nasz skorumpowany rząd. Sprawa trafiła w końcu do hawajskiego Sądu Najwyższego, który wydał orzeczenie na naszą korzyść. Uznał, że nie przebadano wpływu nowej konstrukcji na środowisko.

Byłem jednym z pierwszych, którzy wbiegli na górę. Pracowałem wtedy w podstawówce i doszedłem do wniosku, że nie mogę uczyć o naszej kulturze, nie broniąc jej jednocześnie. Mieszkałem na Mauna Kea przez cztery miesiące, śpiąc w samochodzie. Jej wierzchołek jest pokryty śniegiem i często budziliśmy się w autach solidnie zasypanych.

To był drugi hawajski renesans. Nasi rodzice zaczynali się uczyć tych rzeczy, kiedy już byli starsi. My słuchaliśmy hawajskich opowieści w szkole. Nasze dzieci mają już pełną hawajską edukację od przedszkola. Niektórzy się krzywią – chcecie, żebyśmy z powrotem mieszkali w szałasach?

A chcecie? Na warsztatach i prezentacjach występujesz w tradycyjnym hawajskim stroju, ale na wywiad przyszedłeś w dżinsach i w bluzie z kapturem.

Nie, to zupełnie nie o to chodzi, tylko o przekazanie przyszłym pokoleniom wartości, które wyznawali nasi przodkowie. Mogą wskazać drogę nam jako cywilizacji, jako gatunkowi żyjącemu na tej planecie. Powrót do korzeni, do pierwotnej opowieści obserwujemy na całym świecie.×

W naszej kosmologii pierwszą żyjącą istotą był ke‘āko‘ako‘a, koral. Naukowcy zachodzili w głowę, co to mogło być, bo według pieśni pow­stało głęboko w oceanie, w ciemnoś­ci, a koralowiec przecież potrzebuje światła. W 2009 r. koło wyspy, na której mieszkam, na głębokości 2 mil znaleziono koralowce.

Żyjące w ciemnościach.

Nie wiem, który z moich przodków nurkował 2 mile w głąb oceanu, ale skądś to wiedzieli (śmiech). Następnym stworzeniem w tej opowieści był coral insect (tak nazywane jest to stworzenie w angielskich tłumaczeniach hawajskich mitów – przyp. red.) – pierwszy, który się poruszał i wyszedł z oceanu, kopał i usypywał ziemię w kopce. To dwa stworzenia, które dały początek życiu w morzu i na lądzie. Większość ludzi nie ma pojęcia, jak ważne dla nas jest to małe stworzenie żyjące w oceanie, który odpowiada za równowagę w naturze. Jeśli je stracimy, nasza cywilizacja upadnie. Małe stworzenie w oceanie i mały robak w ziemi. To oznacza także, że cokolwiek uczynisz oceanowi, wpłynie na ziemię, a cokolwiek uczynisz ziemi, odbije się na oceanie. Dopiero na końcu tej pieśni, kiedy już wszystko zostało stworzone, pojawia się człowiek – narodzony z Matki Gwiazdy i Ojca Nieba. Ziemia była naszą babką. To dziecko nie mogło żyć w przestworzach, więc trafiło na ziemię i wychowywała je babka. Ale możemy tu żyć dlatego, że wszystkie inne istoty ofiarowały się nam, a więc i my musimy się im ofiarować. Dać, żeby zostać obdarowanym. Kiedy mówimy: „To moja ziemia”, to tak, jakbyśmy mówili: „To moja babka”, nie „moja własność”.
 


Joshua Lanakila Mangauil:

Urodził się w 1986 r. w Honoka‘a, miasteczku w północno-wschodniej części Wielkiej Wyspy na Hawajach. Ogromny wpływ na jego wychowanie mieli kumu, rdzenni hawajscy nauczyciele. Ukończył Kanu o ka‘Aina, pierwszą szkołę opartą na rdzennej hawajskiej tradycji. Jest pieśniarzem, tancerzem hula i popularyzatorem idei powrotu do źródeł, do sposobu życia blisko natury. Dyrektor Hawaiian Cultural Center of Hāmākua.

 

Czytaj również:

Czarny rekin i boginki morskie
Doznania

Czarny rekin i boginki morskie

Henryka Romańska

Boginki morskie o rudych włosach nadal żyją w pobliżu plaż Waimea i Kahuku. Kiedy wiatr się wzmaga i podnosi fale, igrają beztrosko na ich grzbietach, a poczciwe szare rekiny pilnują dziewcząt, pływając dookoła.

Opowiadają starzy mądrzy ludzie, że działo się to wtedy, kiedy Pele, bogini wszystkich wulkanów rozrzuconych po oceanach świata, wyruszyła w długą podróż razem ze swą liczną rodziną. Pele pragnęła bowiem znaleźć taki górski szczyt, na którym mogłaby do woli odpoczywać. Piękna bogini była z natury spokojna i łagodna, ale czasami popadała w gniew.

Czytaj dalej