Maszynopis znaleziony w teczce
i
rys. Marek Raczkowski
Opowieści

Maszynopis znaleziony w teczce

Stanisław Bereś
Czyta się 41 minut

Uwaga! Komentarz do tekstu Lema zawiera spoilery.
Sugerujemy czytać po lekturze: Stanisław Lem – Polowanie lub odsłuchaniu opowiadania: Stanisław Lem – Polowanie (wersja audio).

Każdy nieznany, a nadający się do druku utwór Stanisława Lema, wydobyty z jego przepastnego archiwum, które od 16 lat przeczesują jego syn Tomasz oraz osobisty sekretarz pisarza Wojciech Zemek, to prawdziwy rarytas literacki, ponieważ autor Cyberiady wszystkie swoje teksty, z których był niezadowolony, bezpardonowo palił w ognisku przy swoim domu na podkrakowskich Klinach. Palił ich dużo, bo pisał z ogromną łatwością. Jakim więc cudem Polowanie nie podzieliło losu innych spopielonych tekstów, a co więcej – przez tyle lat nie wpadło nikomu w ręce? Zapewne zawdzięcza to swojemu tytułowi, identycznemu jak jedno z opowiadań w tomie Opowieści o pilocie Pirxie (1968). Prawdopodobnie przewinęło się przez dłonie uważnego skądinąd sekretarza, który jednak – widząc znany sobie tytuł – odłożył je na półkę z maszyno­pisami dzieł już wydanych. A gdyby nawet rzucił okiem na tekst, ujrzałby znaną mu już z przygód Pirxa sytuację: polowanie na robota.

Tymczasem jest to zupełnie inny utwór, powstały zapewne przed Opowieściami, a zatem w drugiej połowie lat 50. Nie jest wykluczone, że Lem – niepewny jego wartości lub przekonany, że zbytnio się w nim odsłonił – odłożył go na półkę, a potem o nim zapomniał, zwłaszcza że po jakimś czasie napisał jego nowszą i ciekawszą wersję, która „przykryła” wcześniejszą. Ale to bardzo różne historie, choć w obu chodzi o blaszaną skórę zmyślnych maszyn: w Polowaniu z cyklu o pilocie Pirxie towarzyszymy tytułowemu bohaterowi w polowaniu na robota górniczego na Księżycu. Robot razi laserem wszystko, co się rusza, gdyż rozprogramował się po uderzeniu weń meteorytu. W opowiadaniu, które dziś Państwu prezentujemy, stajemy po drugiej stronie barykady – obserwujemy nagonkę na inteligentną maszynę, której zadaniem jest efektownie polec, niczym rzymski gladiator, po jak najdłuższej walce o swe nędzne elektroniczne życie. Wczuwając się w położenie ofiary oraz widząc kaskaderską determinację połączoną z iście ludzką pomysłowością, dajemy się wciągnąć w grę, której stawką jest pytanie o ducha w maszynie, o granice pomiędzy tym, co ludzkie, a tym, co wytworzone sztucznie. To temat, który dobrze znamy z twórczości Lema.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jest jednak ukryte dno gry prowadzonej w tym utworze. Dodajmy: gry autobiograficznej. Jak wiemy, Lem nigdy nie mówił o swoich przejściach – żydowskiego młodzieńca z zamożnego domu wymykającego się śmierci w czasie okupacji hitlerowskiej we Lwowie. Jeśli o tym pisał, to wyłącznie w sposób tak zakamuflowany, że mało kto umiał to dostrzec, bo pisarz zakładał Zagładzie maski – a to eksterminacji dubletów w Edenie, a to głodowej śmierci kosmonautów w Niezwyciężonym, a to selekcji robotów w Powrocie z gwiazd. Czytając Polowanie i wczuwając się w położenie mechanicznego skazańca, który czepia się resztek instynktu samozachowawczego, trudno odgonić od siebie skojarzenia z Holocaustem. To w końcu rekonstrukcja ucieczki, która nie rokuje przesadnej nadziei, a zarazem studium strachu myślącej i czującej istoty, którą zakwalifikowano do odstrzału.

Gdyby traktować opowiadanie Lema jako autobiograficzny szyfr, za klucz można by uznać przerażające zdjęcie wykonane w czasie pogromu lwowskiego (pierwsze dni lipca 1941 r.), przedstawiające zakrwawioną Żydówkę, z której zdarto suknię i która ucieka przed ścigającymi ją z kijami w rękach wyrostkami. Jak wiemy, dopadnięto wtedy również Lema i zawleczono go na „Brygidki”, gdzie motłoch odprawiał krwawe orgie. Życie straciło wtedy kilka tysięcy Żydów. Lem ocalał tylko cudem. W jaki sposób, wiemy z relacji dr. Rappaporta (z Głosu Pana), który jest jednak postacią literacką. Czy zachęcając w Polowaniu swego mechanicznego bohatera do podjęcia walki o życie, Lem odgrywał psychodramy przeszłoś­ci, czy pisał scenariusz przyszłości, rozważając nieznane jeszcze przeznaczenia robotów i androidów?

 

Czytaj również:

Polowanie
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Doznania

Polowanie

Mamy nieznane opowiadanie Lema!
Stanisław Lem

Archiwum zmarłego pisarza, teczka, która miała zawierać zupełnie inny tekst. A w środku ta opowieść o desperackiej ucieczce i bezwzględnym pościgu.

Przebiegł już chyba milę, a nawet się nie rozgrzał. Sosny rosły rzadziej. Wysokopienne, szły pionowo w górę, pod ostrym kątem do stoku nachylonego w półmrok, skąd dobiegał to cichszy, to głośniejszy szum strumienia. A może rzeki. Nie znał tej okolicy. Nie wiedział, dokąd bieg­nie. Biegł. Już od jakiegoś czasu nie dostrzegał na polankach ani czarniawych śladów ognisk, ani wdeptanych w trawę strzępów kolorowych opakowań, wiele razy zmoczonych przez deszcz i wysuszonych potem na słońcu. Nikt tu widocznie nie docierał, bo i drogi żadnej nie było, i widoki otwierały się z otwartych miejsc nieciekawe. Wszędzie stał las, poplamiony zielenią buków, dalej ku szczytom coraz ciemniejszy i jedyne, co na nim bielało, to były wnętrza złamanych drzew. Przewracał je wiatr albo same padały od starości. Gdy zagradzały mu drogę, mierzył bystro oczami, czy opłaci się wysiłek skoku, czy może lepiej przedrzeć się dołem, między zasychającymi miotlasto gałęziami.

Czytaj dalej