– Zdaniem Luizy w stolicy wchodzi w modę, aby nie jeść mięsa – Róża popatrzyła z wyrzutem na Maciejewskiego.
– Przecież to nie mięso, nawet nie ryba, tylko śledź – komisarz ukroił sobie zakąskę. – I gdyby nie lubił być łowiony w sieci, toby nie pływał ławicami.
Luiza Jarosz posłała mu mdły uśmiech znad talerza nowalijek.
Kiedy Maciejewski był mały, służąca ciotki powtarzała, że gdy ktoś wiosną pierwszy raz je świeże warzywo, musi złapać się za ucho, bo może zachorować. Zawsze o tym zapominał i potem nie mógł zasnąć, ponieważ krążyło nad nim widmo nagłej śmierci. Ukochał więc kiełbasę. Szkolna koleżanka narzeczonej, pisząca doktorat o selerowatych i zbierająca ich nasiona, nie bała się nawet pogryzać młodą marchew.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
– Może chociaż nalewki pani skosztuje? – komisarz chciał być gościnny.
Poprosiła o wodę, byle nie gazowaną! Nic dziwnego, że trzy dni później umarła.
– Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień – powiedział z wyższością doktor Krępiel, odkładając angielski tom poezji niejakiego Eliota. – Otruta.
Lista osób, którym Luiza Jarosz zalazła za skórę, zajęła Maciejewskiemu godzinę. Dopisał też siebie, ale po namyśle skreślił. Miał motyw, ciężko zniósł jej wizytę, jednakże śmierci ostatnio życzył tylko napastnikom Cracovii, bo wykopali Unię Lublin z tabeli. Natomiast wielbicielki marchewek miał dość cały magistrat. Nachodziła urzędników od tygodni ze swą idée fixe założenia ogrodu botanicznego w parku miejskim.
Przez nią panu Bakszyszowi, kierownikowi wydziału zieleni, odnowiła się groźna choroba serca. Na zwolnieniu lekarskim był też przewodniczący komisji turystyki, radny Lans. Ten przyjął Maciejewskiego, choć z kompresem na głowie.
– Próbowałem wyjaśnić tej pani, że rozumiem, jakie znaczenie miałaby palmiarnia czy na przykład orgia roślin drapieżnych. Ale ona chciała publicznych pieniędzy na rzadkie odmiany marchewki. To jak mogłem jej pomóc? Marchew każdy ma na targu.
– Marchew w rosole obowiązkowa! – twierdził pan Siejak, ogrodnik parku miejskiego. Też był podejrzany, bo zmarła zaanektowała na pracownię jedną z jego pakamer, a w dodatku kazała dobudować niewielką szklarnię. – Chodziła tam, siała, podlewała i podjadała na surowo jak królik. Przyznaję się, odciąłem jej prąd, no ale przecież nie zabiłem! Widziałem, jak po ciemku coś tam rwała, próbowała, no i poszedłem się napić. Sobota była, pan komisarz chyba mnie zrozumie, jak Polak Polaka…
Kiwnąwszy patriotycznie głową, Maciejewski rozejrzał się po pracowni botaniczki. Faktycznie, Luiza Jarosz miała coś z królika, bo natknął się na korzenie marchwi w różnych kolorach, od prawie czerwonych po pietruszkowate. Jedna z tych ostatnich była nawet nadgryziona, a wszystkie pod ręką, tak jak komisarz lubił trzymać papierosy.
Zapowiadała się najtrudniejsza sprawa w jego karierze, dlatego dla odprężenia poszedł do knajpy z wywiadowcą Zielnym i obaj wyciągnęli gazety.
– „Plamisty krewniak marchewki, który zabił Sokratesa” – młody tajniak przeczytał hasło krzyżówki. – Na „sz”. Sprawy Sokratesa nie pamiętam, ale wsadziłem Felka Marchewkę. Miał kuzyna, faktycznie wrzodowatego na twarzy, pseudo Szpadryna. Tylko o dwie litery za dużo…
– Kiedyś zostaniesz komendantem! – Maciejewski poczęstował Zielnego papierosem. – Kelner, dwie golonki i pół litra. Z witamin wyłącznie musztardę, nam życie miłe!
I kilkoma ruchami pióra rozwiązał pozornie tak trudną zagadkę*.
* Na marginesie strony „Przekroju” prosimy napisać, jak zginęła Luiza Jarosz. Zbyt staranny charakter pisma znamionuje ludzi trywialnych, nieczytelny – szaleńców (por. C. Lombroso, Podręcznik grafologji, 1921 r.).

Luiza Jarosz posiała w szklarni wraz z odmianami marchwi ich trującego krewniaka – szczwół plamisty. Kiedy wieczorem z powodu braku prądu zrobiło się ciemno, omyłkowo zjadła jego młody korzeń i szczwół plamisty zabił botaniczkę jak wcześniej Sokratesa. Czytelniku, pamiętaj, upodobanie do marchwi przyczyną tragedii rodzinnych oraz niepowetowanych strat w nauce i kulturze!
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!