Mądry wywiad – 1/2021
Rozmaitości

Mądry wywiad – 1/2021

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 1 minutę

Wyjątkowa rozmowa Tomasza Wiś­niewskiego ze słynnym profesorem ateizmu Bohdanem Antytejowskim.

Tomasz Wiśniewski: Na początek chciałbym zapytać o źródła Pańskiego ateizmu.

Bohdan Antytejowski: Cóż, wszystko zaczęło się od problemu śmierci. Kiedyś uznałem, że trzeba postawić sprawę jasno i uznać, że nie istnieje coś więcej niż to, co widzę. Najważniejszy jest przecież problem zaświatów, których właśnie nie widać i które powstały moim zdaniem jako efekt myślenia kompensacyjnego.

A skoro nie ma zaświatów, to nie ma także Boga?

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Jeśli umieramy i nie ma kompensacyjnych zaświatów, to kwestia Boga i tak nie ma dla mnie żadnego znaczenia: może i istnieje, ale co z tego, skoro ani go nie widać, ani mnie to nie dotyczy.

Ale wie Pan, że pierwsze wyobrażenia zaświatów wcale nie były optymistyczne? Starożytni Babilończycy twierdzili, że to stan bycia mniej niż cieniem, picie wody z kałuż i właściwie wieczny smutek. Takie zaświaty na pewno nie są „kompensacyjne”.

Nawet jeśli ma pan rację, nie zmienia to mojego stosunku do tego problemu. Nigdy takich zaświatów nie widziałem.

Ale skąd czerpie Pan pewność w tych zagadnieniach? Zakładam, że nie widział Pan kilku miliardów ludzi, a jednocześnie nie przeczy ich istnieniu.

Widzi pan, ja przede wszystkim nie lubię czegoś nie wiedzieć. Moja rzeczywistość musi być uporządkowana. Nawet jeśli jest to wiedza nieprzyjemna – jak w przypadku istnienia definitywnie zakończonego śmiercią – bądź nawet naciągana, jest to jakaś wiedza.

Czyli nie do pomyślenia jest dla Pana sytuacja, że Pan czegoś nie wie?

Nie w tak ważnej sprawie. Brak i nieporządek to najwięksi wrogowie całościowego światopoglądu.

Bywały takie momenty, że czuł Pan Profesor wyraźnie, jak taki nieporządek wkrada się do Pańskiego umysłu?

Tak. Kiedy śnię albo kiedy dzwoni do mnie ktoś, o kim chwilę wcześniej myślałem. Niemniej wolę się w to nie zagłębiać, by nie kwestionować swoich przekonań, szczególnie że dzięki nim zarabiam na to życie.

Rozumiem i dziękuję za tę wyjątkową rozmowę.

Czytaj również:

Pukke
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 1443/1972 r.
Doznania

Pukke

Grzegorz Uzdański

Przedstawiamy poniżej trzy niezależne relacje dowodzące, że w Szwecji żyje pewien skrzat imieniem Pukke. Ponieważ wszystkie trzy historie zostały nadesłane przez naszego wieloletniego autora Grzegorza Uzdańskiego, nie mamy powodu podejrzewać, że któraś z nich jest mniej prawdziwa od pozostałych.

Greta Seelendstadt (szwedzka fizyczka)

Kiedy byłam małą dziewczynką, stary Pukke przemienił mnie w stół. Pukke to szwedzki skrzat. Mało kto o nim pamięta, a ci, co pamiętają, uważają, że to bajka. Ale nie w Skanii. Żylaści, ogorzali od północnego słońca mieszkańcy tutejszych wsi wiedzą, że istnieje naprawdę. Chodził pod szarym niebem, zanim nastały czasy królów, zanim zbudowano pierwsze drewniane kościoły, zanim nowy Bóg wygnał dawnych mieszkańców dalej na północ. Był tam, gdy brutalni brodaci wikingowie wracali z łupami z wypraw. Był tam, gdy w świetle księżyca śpiewały elfy i gardłowo pohukiwały trolle. Był tam, gdy Odyn, jednooki wędrowiec, przemykał nad ziemią jak wichura, gdy skowyt Fenrira napełniał grozą lasy. Był tam, gdy pod gwiazdami tańczyła Nanna, budząc przyrodę do życia.

Czytaj dalej