22 marca na ekrany polskich kin wchodzi Girl – film o adeptce baletu, która jest w trakcie zmiany płci. Film nagrodzono jako najlepszy debiut zeszłorocznego festiwalu filmowego w Cannes. Lukas Dhont otrzymał w tej kategorii także Europejską Nagrodę Filmową. W Europie był powszechnie wychwalany. Grand Prix festiwalu przyznała mu publiczność Świdnickiego Festiwalu Filmowego SPEKTRUM. Przez długie miesiące film Dhonta był jednym z poważniejszych kandydatów do oscarowej nominacji w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Skończyło się na nominacji do Złotego Globu. Film zaatakowali amerykańscy aktywiści LGBTQI. Transkrytyczka Oliver Whitney napisała w „Hollywood Reporter”, że to najgroźniejszy od lat film o transbohaterze. „Sadystyczny”, „porno trauma” – oceniała. Dhontowi zarzucano, że skupił się na fizycznej transformacji swojej bohaterki i pokazywał pełne cierpienia sceny związane z genitaliami. Podkreślano również, że to kolejny film o transbohaterze bez transpłciowego aktora w roli głównej. Byłem zaskoczony takim odbiorem. Po polskiej premierze filmu na Nowych Horyzontach pisałem do „Przekroju”: „w filmie pełnym trudnych i smutnych momentów jest niezwykle dużo światła i radości”. Postanowiłem raz jeszcze porozmawiać z Dhontem i zapytać, jak odebrał to, co wydarzyło się podczas sezonu nagród w Stanach Zjednoczonych.
Jan Pelczar: Nie jestem transpłciowym dziennikarzem i zastanawiam się, czy to dlatego odebrałem Girl tak dobrze. Twoi krytycy to właśnie sugerują – że nakręciłeś o transpłciowej bohaterce film z normatywnego punktu widzenia dla cispubliczności.
Lukas Dhont: To, co się wydarzyło, to tak naprawdę ciekawa dyskusja o reprezentacji osób transpłciowych w kinie. Dobrze, że odbył się taki dialog, że rozmawialiśmy wspólnie o tym, czego nie chcemy oglądać, a co chcemy zobaczyć. Miałem to szczęście, że ściśle współpracowałem z Norą Monsecour, pierwowzorem mojej bohaterki. Jej historia, którą przeczytałem w belgijskiej gazecie jako nastolatek, była dla mnie niezwykle ważna. Pomogła zebrać się na odwagę z wybraniem własnej tożsamości. Kiedy moją osobistą bohaterkę postanowiłem uczynić bohaterką pierwszego filmu, chciałem pozostać fair wobec niej. To było też ważne dla