Ludwik Jerzy Kern – Niedźwiedzie
i
zdjęcie: Adam Willoughby-Knox/Unsplash
Doznania

Ludwik Jerzy Kern – Niedźwiedzie

Nowe wiersze sławnych poetów
Grzegorz Uzdański
Czyta się 2 minuty

Kiedy źle mi się wiedzie,
oglądam niedźwiedzie.

Są na Facebooku strony typu Wild Bear Happy
i zawsze mi wyświetlą coś, co mnie pokrzepi.

Na przykład widzę niedźwiedzia, jak w śniegu się tarza,
i mój nastrój (przed chwilą na poziomie cmentarza)
zaraz w dużo weselsze wraca okolice.
Lub widzę niedźwiedzicę
mamę i trzy niedźwiadki, jak kąpią się w basenie,
i proszę: zamiast smutku zaraz rozczulenie.

Myślę sobie czasami: przecież z drugiej strony,
gdybym kiedyś na żywo (nie na komputerze,
tylko w lesie) napotkał tak ogromne zwierzę,
byłbym zapewne martwy, a nie rozczulony,
a w najlepszym razie wrzeszczałbym „ratunku”,
biegnąc (szybciej niż kiedykolwiek w życiu biegłem) przez las.
Z kolei patrząc na sprawę w perspektywie gatunku, niedźwiedzie dużo bardziej mogą bać się nasi (podobnie jak słonie, goryle, pingwiny)
jeśli kiedyś wyginą, to tylko z naszej winy.

I jak o tym pomyślę, nagle Wild Bear Happy
dużo mniej krzepi.

Czytaj również:

Warto (niedź)wiedzieć
Edukacja, Rozmaitości, Wiedza i niewiedza

Warto (niedź)wiedzieć

Marcin Orliński

Polskie słowo niedźwiedź (podobnie jak czeskie medvěd, ukraińskie vedmid czy chorwackie medvjed) oznaczało pierwotnie „jedzący miód”, „miodojad”. Do XVI w. nasi przodkowie używali zresztą archaicznej formy tego słowa: miedźwiedź. Co ciekawe, niektórzy badacze wskazują też na staroindyjski źródłosłów – madh(u)v-ád-, czyli „jedzący słodkie” albo „jedzący miód”.

Eufemistyczne i sympatyczne określenie niedźwiedź zaczęto stosować prawdopodobnie z powodu lęku przed tym niebezpiecznym zwierzęciem – „stworzenie mające słabość do miodu” brzmi przecież mniej groźnie niż „rozszarpywacz” czy „niszczyciel”, jak go niegdyś określano.

Czytaj dalej