Lowe: Frajczyk
i
Skowyt, Teatr Łaźnia Nowa w Krakowie / fot. Klaudyna Schubert
Przemyślenia

Lowe: Frajczyk

Maciej Stroiński
Czyta się 3 minuty

Znana również jako Fraja – taka młodsza Haja, odpowiedź na Małgorzatę Hajewską dwa pokolenia niżej. Też szczupła i też totalna. Jest jedną z tych aktorek, które się zjawiły w Starym już za „moich” czasów. Łatwo nie miała. Bo im wyżej się startuje, tym trudniej wystartować. Z jednej strony legendarny zespół, źródło sporej spiny dla każdego debiutanta, z drugiej – my, widownia, zblazowana i krakowska, która żąda wyjaśnień, co ta młoda robi „u nas”.

O Monice Frajczyk mówiło się na mieście, gdy była jeszcze studentką. Miała tak zwany buzz, tak zwane bzyczenie w branży, branża zabzyczała, że jest jakaś nowa fajna. I nikt się nie zdziwił, że ją Klata wziął na etat. Było wiadomo, że zdolna (jeszcze miało się okazać, że to mało powiedziane) i niesamowicie piękna. „Niesamowicie” to dwuznaczny, freudowski komplement. Ktoś wtedy powiedział – nie powiem kto – że ona wygląda jak z Tima Burtona, por. Corpse Bride. Wielkie, komiksowe oczy, bladość, mrok i lśnienie.

Dopóki grała zastępstwa za Martę Ojrzyńską, była po prostu nie-Martą Ojrzyńską, dobrą aktorką w nie swojej roli. Było widać, że potrafi, oraz że jej rola nie jest jeszcze jej kreacją. Bycie body double zwróciło się z nawiązką w Triumfie woli Strzępki. „Żadna by tego tak nie zagrała” (Bernhard, Rodzeństwo), więcej: żadna inna by tego w ogóle nie zagrała, bo do tej potrójnej roli, Yogi Śmiechu/Czupiradła/Songhoy Blues, trzeba być Moniką Frajczyk ze wszystkimi „warunkami”. Wyczynia ze swą ręką takie dewiacje na scenie, że mamy obawę, czy jej ręka nie odpadnie. Ale oczywiście nie dlatego jest to wielka rola. Strzela energią jak z procy, aktorka proca, i nie tylko w sensie sympatycznym. Kiedy ona płacze, nam też leci po policzkach. Na niej reżyserka osadziła największy zwrot akcji: kiedy robi się stypowo, Frajczyk włącza opcję „zagrać się jak szmata” i saves the day, ratuje sytuację. Trzeba mieć wielką odwagę, by odstawić taki cyrk i wyjść z tego cało.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Moniki Frajczyk w stroju Panny Młodej / selfie w garderobie
Moniki Frajczyk w stroju Panny Młodej / selfie w garderobie

Triumfem woli weszła do zespołu Starego Teatru i na zawsze w nim zostanie jak, nie przymierzając, Anna Polony albo Jerzy Grałek. Od tego czasu ma krąg swoich followersów, do którego sam należę. Do tego stopnia followuję Fraję, że wcześniej niż ona wiedziałem, co zagra w Weselu Klaty. I tutaj znowu: zero obciachu. Jestem wieśniarą i się nie wstydzę! Bo gra Pannę Młodą i jest to zjawiskowe połączenie: jej czarne włosy, biała kieca i czerwone rajtki. Widać, że artystka jest w sercu metalem, tak jak w firstisach (2000–2010) się bywało metalami, że przygrywka Furii jest jej właśnie w to mi graj.

Od teraz można jeść ją łyżkami na scenie TR Warszawa. Fraja, pokaż im, jak się gra.

Czytaj również:

Roztańczona aktywistka
i
Josephine Baker, zdjęcie: George Hoyningen-Huene, 1929 r., © George Hoyningen-Huene Estate Archives
Doznania

Roztańczona aktywistka

Stach Szabłowski

Josephine Baker wyszła ze slamsów, ale nigdy o nich nie zapomniała – mówiła o tym, stojąc u boku Martina Luthera Kinga podczas marszu na Waszyngton. Kiedyś była oglądana jako „egzotyczna piękność”, dzisiaj jej taniec rozpatrywany jest w kategoriach sztuki zaangażowanej.

Trwająca jeszcze do 1 maja berlińska wystawa poświęcona Josephine Baker ma tytuł Icon in Motion (Ikona w ruchu). Bo naturalnym żywiołem tej wszechstronnej artystki był właśnie gest, performans, taniec, którym rozgorączkowała międzywojenną Europę.

Czytaj dalej