Wiedeń, 21 marca 1987
Droga Pani Ewo,
nie pisałem dawno – przez choroby, zmartwienia i tym podobne przypadłości, o których pisać nie warto. We snach jestem nie tylko młody, ale coraz młodszy: znaczy to, jak mniemam, że już staję się z wolna początkującym starcem. W środku tego jednak nie czuć. Dostaliśmy z Krakowa wybór Pani wierszy wydany w WL* i właściwie przez to Pani piszę, ponieważ obawiam się, że mogę nie zdążyć z przekazaniem Pani tych mi ważnych wiadomości, albo, co też paskudne by było, zapomnę, ponieważ umysł zwapnieniu ulega.
(…) Opisać poezji, jako też uczuć, które wzbudza, nie można. Jest ona, w jakimś specjalnym rodzaju, w jakiejś odnodze swojej, sztuką chwytania niewidzialnych stanów rzeczy, coś jakby doskonale przezroczystych motyli, w siatki uplecione z bardzo grubej materii języka, który wcale nie powstał po to, ażeby wiersze można było z niego wyrabiać. Tak, zatem oświadczam, że dla mnie jest Pani najpierwszą klasą, i że poezja Pani ma własność takiego wstrząsania duchem moim, jakiej nie mają inne, także te złocone noblowską pieczęcią. Albowiem pisze Pani przede wszystkim o sprawach ostatecznych i ta eschatografia jest na wskroś przeszyta spokojem dojrzałego nieszczęścia, jako zrozumienia naszej kondycji, i podbita / podszyta tym wszystkim, co w zasadzie niewyrażalne, ale Pani jakoś to przemyca: i właściwie myślę, że sama Pani w ogóle nie wie, jak Pani to robi. (…)
Należą się Pani wszystkie nagrody, których Pani nie dostała. Satysfakcja, jaką miewa się z lektury dobrych wierszy Rilkego, Leśmiana, Miłosza, jest chłodna, czasem zimna. Nie znam nikogo, kto by pisał wiersze tak przejmujące i tak intymnie bijące w niewypowiadalne sensy egzystencji jak Pani. Bardzo się rzadko trafia, żeby ktoś tak potwornie zagrożony tak umiał tę śmiertelną okoliczność obrócić w takie słowa. Rilke tak się bał śmierci, myślę – własnej – że o innych pisał krystalicznie, ale swojej białaczki w poezję nie mógł przetworzyć. Talent to wiele i to jest dane, ale odwaga połączona z talentem to już coś więcej, co się wymyka wszelkim rodzajom tak zwanej krytyki literackiej. Dla mnie jest Pani pierwsza. I na tym kończę, bo o sprawach przyziemniejszych może innym razem.
Oddany
St. Lem
PS Być może trzeba samemu trochę poumierać, żeby pojmować i rozumieć Pani wiersze.
* Utwory wybrane, WL, Kraków 1986.
Kraków, 28 stycznia 1988
Kochani,
co u Was? Jak się macie? U nas od dwóch dni naród nocuje przed sklepami z wódeczką. Już na sam widok takie mnie ogarnia pragnienie, że wypiłam już prawie całe domowe zapasy. (…) Został nam jeszcze rum kubański i rumba polska, czyli ekonomiczny taniec, jaki czeka nas za kilka dni. Poza tym – jak podała „Gazeta Krakowska” – szczury opuściły Kraków. Ni ma ich. Poszły. A raczej uciekły. Ale gdzie? Pewnie do Królestwa Kongresowego, choć niektórzy woleliby, aby do Królestwa Niebieskiego… Z tego wniosek, że okręt Kraków tonie. Podobno w ostatnich dniach Łęg wypuścił taką ilość siarki, że pewna ilość ludzi przeniosła się w zaświaty. Gazety codzienne zaczynają żyć z nekrologów. Chcemy nawet z Wisławą założyć nowe pismo pod tytułem „ZGONIEC POLSKI”. Mamy nawet już kilku redaktorów: Śmierciak z „GK” i red. Tot z Warszawy, nie mówiąc o innych zasłużonych kolegach. Możemy sobie jeszcze kupić maski tlenowe albo się przeprowadzić, ale gdzie? (…) Dla całkowitego dobicia (się) wróciłam do Człowieka zbuntowanego A. Camusa – najmądrzejszej książki świata, bardzo smutnej niestety, po przeczytaniu której z ludzi powinno się robić pasztety (to dla rymu do „niestety”). Człowiek to ohydne zwierzę, trzeba topić go w likierze, demaskować na papierze, w komputerze i eterze. No, wreszcie wracam do poezji… Nie mogę nawet spać. Jest już prawie dwunasta i zaraz będzie 29 stycznia. Polecę niebawem do kolejki po masło, mydło i zapałki, a po południu puszczę sobie koncercik skrzypcowy Vivaldiego i przez moment będzie mi się wydawało, że mieszkam i żyję w cywilizowanym kraju. Tym optymistycznym akcentem Was żegnam, ściskając serdecznie i pozdrawiając Tomka.
Ewa
Fragmenty listów Ewy Lipskiej i Stanisława Lema pochodzą z książki Boli tylko, gdy się śmieję… Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018