Listy do redakcji – 1/2021
Rozmaitości

Listy do redakcji – 1/2021

Przekrój
Czyta się 2 minuty

Jakiś czas temu napisał do nas pewien czytelnik:

W szkole w Zaborzu, w której teraz uczę, są świetne dzieci. Wydaliśmy wspólnie dwie książki z ich opowiadaniami, bajkami i wierszykami. Chcą coś robić i motywują do robienia czegoś z nimi, więc pisali, a nauczyciel widział, że to było dobre.

Wiosną, kiedy zaczęła się pandemia, zabraliśmy się za lepieje. Gdy czytałem mój ukochany „Przekrój” i zobaczyłem lepieje pana Marcina Orlińskiego, ucieszyłem się ze wspólnoty myśli. Napisałem wiadomość na Messengerze i dalej sprawy potoczyły się… optymistycznie.

Idea lepieja też jest bardzo optymistyczna – przy całym ironicznym zabarwieniu – więc dla nauczyciela to woda na młyn! Bo przecież o to chodzi, by być, by działać, by… aktywizować. Przez 15 lat w gimnazjum wydawaliśmy kalendarze szkolne z twórczością uczniów – także literacką. W roku 2013 otwieraliśmy nowe boisko i przyszedł czas na lepieje sportowe, które miały uzupełnić w kalendarzu zdjęcia lub być do nich komentarzem.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Gdy pojawiło się koronawirusowe niebezpieczeństwo, to śmiać się nie było z czego, ale zachować dystans wobec strachów należało jak najbardziej. To przecież wobec najmłodszych jesteśmy odpowiedzialni za oswajanie zagrożeń. I wtedy znów odżyły lepieje, czyli nauka przez zabawę – trochę profilaktyki, odrobina rozsądku, szczypta dystansu i ździebełko humoru.

Ważne też, że na początku rodowodu lepiejów widnieje nazwisko Wisławy Szymborskiej. Strzałem w dziesiątkę są znane słowa Woody’ego Allena: „Ona jest w stanie uchwycić najbardziej wzruszające momenty życia i jego smutek, a jednocześnie pozostać optymistką”. Przecież o to teraz chodzi, by pozostać po stronie nadziei.

Trudno się z panem Waldemarem Krzyśkiem nie zgodzić, a twórczością dzieci i dziećmi zachwycamy się na naszych łamach od zawsze. Dzięki uczniom z Zaborza mogą się Państwo pozachwycać również!

Publikujemy tylko niektóre lepieje uczniowskie, ponieważ to jest mała rubryka, ale spodobały się nam wszystkie. Autorów – po ukończeniu edukacji – zapraszamy do kontaktu z redakcją.

Lepiej biegać po murawie,
Niż bezczynnie leżeć w trawie.

Remigiusz G., 3a


Lepiej użyć hula-hoop,
Niż objadać się non stop.

Dominika S., 3a


Lepiej skakać wciąż przez płotki,
Niż marnować czas na plotki.

Martyna K., 2a


Lepiej biegać z kolegami,
Niż objadać się chipsami.

Klaudia M., 2c


Lepiej się gimnastykować,
Niż z tytoniem cwaniakować.

Dorota S., 2c


Lepiej tańczyć, śpiewać, grać,
Niż w nałogu ciągle trwać.

Gabriela W., 2c


Lepiej hasać i swawolić,
Niż narzekać, że coś boli.

Aleksandra S., 2b

rysunek z archiwum, nr 1030/1965 r.
rysunek z archiwum, nr 1030/1965 r.

Czytaj również:

Jasna dusza
i
Petyr Dynow w latach 30. XX w.; zdjęcie: domena publiczna
Opowieści

Jasna dusza

Paulina Wilk

Na pierwszą lekcję w roku 1900 przyszło raptem trzech adeptów, każdy innego wyznania. Ale wkrótce wykładów bułgarskiego mistrza duchowego słuchało 40 tys. ludzi, w tym Einstein i Gandhi. W ogarniętej potwornymi wojnami Europie Petyr Dynow proponował uniwersalny raj. Wśród gór i jezior pokazywał, jak żyć w miłości oraz idealnej harmonii z naturą. Zapowiadał odrodzenie dusz i nadejście nowej ery.

Dziesiątego stycznia 1944 r. amerykańskie i brytyjskie samoloty po raz kolejny zbombardowały Sofię. Tamtej nocy runęło blisko 500 budynków, były setki ofiar. Zanim bombowce powróciły, Beinsa Douno – Mistrz, opuścił miasto. Wyjechał do wioski Marczewo w górach Witosza. Znajomemu duchownemu, który go tam odwiedził, miał powiedzieć: „Zakończyłem swoje dzieło na Ziemi. Odejdę”. A gdy znajomy odwiedził go ponownie w grudniu, Beinsa Douno zapytał: „Kim są Beet­hoven, Jezus, Dynow? Tylko Bóg jest wieczny i bezgraniczny, tylko on jest rzeczywistością”. Po czym ostatni raz zaśpiewał. Zanucił Aoum – swoją prostą pieśń, złożoną z jednej zgłoski pozwalającej wyrażać sumę istniejących dźwięków. W mgliste i zimne grudniowe dni pozostawał w łóżku, wycofywał się z kontaktu z otoczeniem, a odwiedzającym mówił, że ludzkie ciało jest jedynie czymś przejściowym i że sam już nie chce dłużej pozostawać w świecie fizycznym. Odszedł 27 grudnia około godziny 18.00. Zdiagnozowano obustronne zapalenie płuc. Uczniowie oblekli jego ciało w białe ubrania – tak zresztą nosił się przez lata, na pozostawionych fotografiach i w filmach dokumentalnych niemal zawsze ma na sobie biały płócienny garnitur, jak bohater z dramatów Czechowa. Bielą lśniły również długie do żuchwy włosy i okazała broda. Do końca zachował żywe, przenikliwe spojrzenie i szlachetne rysy twarzy: piękny, idealnie prosty nos, wydatne kości policzkowe, jasne źrenice. Chodził zawsze wyprostowany, swobodnie i lekko. Jego niezmienny przez dekady wygląd był ilustracją duchowej stabilności – czas ledwo go dotknął, zostawiając ślad tylko w postaci zmarszczek oraz idealnej siwizny. Lekarz patolog, który badał ciało Dynowa, powiedział ponoć, że przez pół wieku swojej praktyki nie widział równie młodzieńczego organizmu.

Czytaj dalej