Drogi Przekroju!
Będąc na Cejlonie, w Colombo, jako praktykant pokładowy Szkoły Morskiej w Gdyni, na plaży tamtejszego hotelu Mount Lavinia spotkałem się z „mini surfingiem”, jednym z uroczych sportów wodnych.
Kwitnie on na wyspach Pacyfiku i w Australii. Polega on na tym, że „jeźdźcy” na długiej i lekkiej desce wykorzystują pochyłość fali rozbijającej się na przyboju i jadą na niej jakiś czas. Tamtejsze fale są bardzo długie i wysokie.
Na plaży w Mount Lavinii fale są znacznie krótsze i niższe. Dlatego też używa się tu desek odpowiednio mniejszych rozmiarów. Jeździ się na leżąco i startuje z płytkiej wody.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
Sam proces startu wymaga pewnego treningu, gdyż trzeba dokładnie uchwycić moment i „wyczuć” falę. Nie każda bowiem niesie.
Rzecz wygląda następująco:
1. wchodzimy do pasa w wodę,
2. stajemy tyłem do nadchodzących fal trzymając deskę na udach,
3. oglądamy się przez ramię na nadchodzące fale i wybieramy odpowiednią,
4. w chwili, gdy czujemy, że prąd zaczyna nas wciągać pod falę pochylamy się do przodu i silnie wybijamy, kładąc się na deskę,
5. jeżeli start był dobry i fala dobra, płyniemy na desce zsuwając się po pochyłości fali.

Najlepiej niosą fale długie i spokojne.
Sport ten bardzo mnie zainteresował. Zaraz po powrocie z rejsu wybrałem się do Krynicy Morskiej i bez większych nadziei spróbowałem go w naszym Bałtyku. Zaraz na wstępie okazało się, że:
1. fale bałtyckie są co prawda mniejsze, ale za to bardziej strome,
2. pływa się dłużej, gdyż dno ma łagodny spadek a z mielizny można startować z powodzeniem.
Mimo, że nie miałem klasycznej deski, a tylko kawałek płyty spilśnionej o wymiarach około 50 na 50 cm o nieregularnych brzegach, osiągałem niezłe wyniki, chociaż fale były małe.
Tak więc biorąc pod uwagę taniość, prosty sposób wykonania sprzętu i wielki urok tego sportu, myślę, że warto go upowszechnić na naszym bałtyckim wybrzeżu.
Deska powinna być sztywna, można ją wykonać ze sklejki wodoodpornej, płyty spilśnionej, usztywnionej listewkami zwykłych sosnowych deszczułek o grubości około 1 cm lub z innych materiałów np. z polichlorku winylu itp. Ważne, aby była gładka, miała łagodnie zakończone krawędzie i lekko zagiętą część dziobową. Nie musi natomiast wcale utrzymywać się na powierzchni wody. Wskazane jest również, by była jaskrawej barwy. Łatwiej ją wtedy znaleźć, gdyby fala wyrwała ją z rąk właściciela.
Myślę, że ten sport się spodoba. Na wstępne opanowanie go potrzeba około 2 godz.
Przesyłam moc pozdrowień, szczególnie dla Fafika.
Andrzej Miklas
Gdańsk-Oliwa
tekst z archiwum, nr 1169/1967r. (pisownia oryginalna)
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!