Page 18FCEBD2B-4FEB-41E0-A69A-B0D02E5410AERectangle 52 Przejdź do treści

O wiośnie mamy zielone pojęcie!

Kiedy wszystko się dopiero rodzi i rozwija, wiosenny „Przekrój” nadlatuje w pełnym rozkwicie! W najnowszym wydaniu piszemy z rozwagą o równowadze, z odwagą o strachu, z uwagą o bałtyckich krajach, z miłością o wróblach i z zachwytem o zieleni i porankach. Zachęcamy do czytania!

Kup wiosenny „Przekrój”!

188 stron do czytania przez trzy miesiące. „Przekrój” w nowym formacie jest wygodniejszy do przeglądania i idealnie mieści się w skrzynce pocztowej. Zamów i ciesz się lekturą – tylko tutaj w niższej cenie. Sprawdź!

Przekrój
Kolejna zagadka kryminalna z komisarzem Maciejewskim. Do lektury i główkowania zaprasza
2020-09-18 09:00:00
zagadka kryminalna

Kto mnie zaraził?!

Kto mnie zaraził?!

Przed wojną ludzie byli zdrowsi niż dziś. Nie używali antybiotyków, a katar zamiast siedem dni męczył ich tylko tydzień. Poza kacem zaś zupełnie na nic nie chorował komisarz Maciejewski. Aż do tej feralnej jesieni…

Czyta się 3 minuty

Nasz bohater obudził się z bólem mięśni, zapchanym nosem i ciężkim oddechem. Na nocnym stoliku dzwoniły dwa budziki – oba niewyraźne jak za brudną szybą – i dopiero gdy Maciejewski nacisnął przycisk, zlały się w jeden, by po chwili znów się rozjechać. Komisarz usiadł na łóżku i sięg­nął po papierosa, zwykł bowiem palić na śniadanie, ale zapach tytoniu go odrzucił. Wtedy uświadomił sobie, że jest chory, być może nawet śmiertelnie. Jednakże jak przystało na przedwojennego funkcjonariusza państwowego, zwlókł się z pościeli, a po godzinie był już w wydziale śledczym.

– Kto mnie zaraził?! – wark­nął na dzień dobry. W krótkich żołnierskich słowach, jakich w „Przekroju” się nie drukuje, wyjaśnił podwładnym, że utrata wywiadowcy jest zawsze ciężkim ciosem dla całego wydziału. Utrata przodownika śledczego oznacza chaos w całej komendzie. W przypadku komisarza strata byłaby niepowetowana i zagrażałaby bezpieczeństwu publicznemu. – Więc który mnie zaraził?

Podkomisarz Kraft, który akurat wyciągał z kieszeni kraciastą chustkę do nosa, natychmiast schował ją z powrotem. Wychrypiał, że owszem, jego córki jak zwykle oprócz samych piątek przyniosły ze szkoły paskudne katarzysko, on jednak czuje się wyśmienicie. Na dowód tego wręczył Maciejewskiemu wyciąg z raportów nocnych, sporządzony w kwadrans równym, starannym pismem, bez kleksów i odbitek linii papilarnych.

Zamów prenumeratę cyfrową

Z ostatniej chwili!

U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?

Wywiadowca Zielny poprawił wybrylantynowaną fryzurę cokolwiek nerwowo. Na czole skrzył mu się pot, ale nie od gorączki, tylko od zmartwień. Podejrzewał od kilku dni, że podczas skrupulatnego wypełniania zadań inwigilacyjno-obyczajowych zaraził się chorobą weneryczną.

Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 785/1960 r.
Daniel Mróz, rysunek z archiwum nr 785/1960 r.

– Jak to? Korzystaliście z pros­tytutek?! – wydobył z gar­dła Maciejewski.

– Piłem tylko herbatę z wyszczerbionej szklanki – uparł się Zielny i nie odwołał zeznań. Przypomniał za to, że kasa wciąż nie zwróciła mu za dorożkę, którą przed miesiącem pojechał na rewizję do podejrzanego.

Drugi tajniak, Fałniewicz, zaśmiał się. Niestety w złej chwili, bo nagłe poruszenie płuc wywołało kaszel. Miał jednak wytłumaczenie, i to logiczne. Wyznaczony do obserwacji w winiarni, w której na zapleczu prawdopodobnie uprawiano hazard, nie mógł się przecież zdemaskować i musiał palić drogie papierosy egipskie zamiast machorkowych, do jakich przywykł. I dlatego cierpiał na płuca. Wierzył jednak, że samo przejdzie i niebawem będzie gotów do dalszych poświęceń w imię służby.

Zapadła cisza. Maciejewski patrzył przenikliwie na swoich podwładnych. Tych było raz trzech wyraźnych, a raz sześ­ciu rozmazanych. Nie wiedział, co powiedzieć. Jednakże jak często bywa pod koniec zagadek kryminalnych, do gabinetu wydziału śledczego niespodziewanie wpadł posterunkowy Lenz z III komisariatu. Był rześki i rozradowany. W poplamionych atramentem palcach trzymał protokół przesłuchania świadka.

– Panie komisarzu, jest przełom w sprawie…

– To wasza wina, Lenz! – zawyrokował Maciejewski. – Pożegnajcie się z obiecanym urlopem.

– Ale dlaczego, panie komisarzu? – jęknął policjant.

Dlaczego, Drodzy Czytelnicy?

 

Zobacz odpowiedź

 

Odpowiedź:

Podczas szalejącej epidemii szczególną uwagę należy zwracać na higienę osobistą, a osobnicy niemyjący rąk są najbardziej podejrzani. Ponadto czyste ręce na służbie i poza nią winny znamionować każdego funkcjonariusza Policji Państwowej (por. J. Hejwowski, Jak myć ręce i nogi? Zbiór instrukcyj higjeny dla funkcjonarjuszów niższych, Zamość 1924).

 

Data publikacji:

Marcin Wroński

Ur. 1972 r., pisarz. W 2017 r. obchodzi 25-lecie twórczości, mimo że przez pierwsze 15 był wzorcowym przykładem nieudacznika. W związku z tym planował napisać sagę powieściową pt. „Historia nieudaczności”, ale nawet to mu nie wyszło. Popularność i życie z pióra przyniósł Wrońskiemu cykl kryminałów retro o komisarzu Maciejewskim, rozpoczęty w 2007 r. „Morderstwem pod cenzurą”. Za „Pogrom w przyszły wtorek” w 2014 r. zdobył wszystkie możliwe laury dla polskiego autora kryminałów, w tym Nagrodę Wielkiego Kalibru. Jednakże do historii tego zaszczytnego wyróżnienia i tak przejdzie jako najdłużej i najczęściej nominowany. Ostatnio w cyklu ukazał się „Czas Herkulesów” (2017), a na przyszły rok pisarz planuje zbiór opowiadań kryminalnych ze swoim bohaterem, wieńczący jego śledztwa. Podobno dziesięcioletnie pasmo sukcesów zrujnowało autorowi system nerwowy.

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!