Księgarstwo to chodzenie na linie
i
zdjęcie: James Barker/Unsplash
Opowieści

Księgarstwo to chodzenie na linie

Marcin Kozłowski
Czyta się 7 minut

Jeśli bywasz tam często, personel wie już lepiej od ciebie, co ci się spodoba, a co odłożysz po pierwszej stronie. Księgarnie kameralne idą pod prąd tendencji rynkowych, co nie jest łatwe w obliczu silnej konkurencji. Chodzi tak naprawdę nie o samą sprzedaż książek, ale przede wszystkim o relację z drugim człowiekiem.

Katarzyna Szwarc, właścicielka księgarni Bajbuk na warszawskiej Saskiej Kępie, prosi, żebym pojawił się jeszcze przed otwarciem. Później może zabraknąć czasu na rozmowę: klienci, dostawy, inne obowiązki.

Wchodzę do niewielkiego lokalu. Kilka sporych regałów z książkami i grami planszowymi, po prawej stronie wygodna kanapa. Pomieszczenie ma 15 m2. „To rzeczywiście wada, bo nie możemy mieć nawet osobnego działu filozofii, a dla poezji jest jedna półka. Plus jest taki, że możemy mieć tylko dobre książki. Na złe nie ma miejsca” – mówi właścicielka Bajbuka. W bazie księgarń znajduje się 2,4 tys. pozycji. Aż trudno uwierzyć, że wszystkie mieszczą się na takiej przestrzeni.

U Katarzyny Grzegorskiej z Czytelni w Puszczykowie powierzchnia większa zaledwie o 2 m. Za to u Moniki i Sebastiana Szymkowiaków w sopockiej Ambelucji jest aż 70 m2 i 7 tys. książek. W Tajnych Kompletach na wrocławskim

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Opowieści

Nie masz czasu na czytanie? To bądź wybredny!

Paulina Wilk

A gdyby tak Światowy Dzień Książki ogłosić dniem wolnym od pracy? Czytać i od świtu do późnej nocy nie mieć nic ważniejszego na świecie?

Od 1995 r. 23 kwietnia jest świętem książki i praw autorskich – tak postanowiło UNESCO. Zrobiła się tej daty okazja trochę smętna. Zamiast Dnia Radosnego Czytania mamy przyczynek do posępnych refleksji nad stanem czytelnictwa. Ono – to czytelnictwo polskie, a zatem niczyje – traktowane jest jak niedomagający pacjent, któremu Biblioteka Narodowa regularnie mierzy puls i temperaturę. Po czym ogłasza diagnozę – jeszcze żyje, ale mu się nie poprawia. Perspektywy – zważywszy na triumfalny pochód kultury obrazu oraz zdarzeń wirtualnych – niepocieszające.

Czytaj dalej