Jak wojna zmienia wzorce płciowe i kulturowe, czy można się emancypować i na jakich warunkach w rozmowie z Pauliną Małochleb opowiada Haśka Szyjan ‒ ukraińska pisarka, autorka powieści Za plecami.
Paulina Małochleb: W jednej z najważniejszych scen Twojej powieści bohaterka, dziewczyna żołnierza, przełącza stację radiową, gdy spiker zapowiada serwis z Krymu, bo nie chce słyszeć żadnej wiadomości na temat wojny. Dlaczego?
Haśka Szyjan: Pisałam tę powieść w 2015 r., opublikowałam ją po ukraińsku w 2019, więc powstała ona w innej rzeczywistości, jeszcze przed pełnowymiarową inwazją rosyjską. I wtedy izolowanie się od wojny oraz wiedzy o niej było możliwe nawet w takich miastach jak Lwów, Charków czy Odessa. Dało się żyć i udawać, że tej wojny na Wschodzie nie ma, nie wpuszczać jej do swojego życia. Narzeczony Marty trafia do wojska – nie wiemy, dlaczego się od niego nie wykręca – ale dla niej ten pobór i zagrożenie życia jest już równoznaczne ze śmiercią. Marta jest młoda, dobrze wykształcona, ma świetną pracę w HR, bawi się, szuka celu w życiu. Ta konfrontacja z wojną na Wschodzie wymusza na niej zderzenie z rzeczywistością, przed którą wiek i sytuacja materialna dość długo ją chroniły.
Czy Marta jest typową ukraińską dziewczyną?
Dzisiaj takich kobiet jak Marta praktycznie nie ma, ich dorastanie przyspieszyła wojna. W czasie, gdy pisałam powieść, było mnóstwo Mart – dziewcząt, które zdobywały świetne wykształcenie i zaraz po studiach zaczynały pracę w dużych firmach. Te wybory nie były zresztą właściwe tylko kobietom – młodzi mężczyźni też chcieli się nażyć, szukać sensu, podróżować, przyglądać się innym. Marta jest więc portretem pokolenia, które dzisiaj w obliczu wojny przestało być beztroskie.
Marta jest młoda, wyemancypowana, niezależna; nie chce żyć jak jej babcie, które spędziły życie, wychowując sieroty po bohaterach drugiej wojny światowej.
Wybrałam taką bohaterkę, bo chciałam opisać nową ukraińską klasę średnią – ludzi dobrze sytuowanych, z pieniędzmi nie z przestępstw, kontrabandy i mafii, ale dzięki pracy umysłowej, z progresywnymi poglądami na życie. Takich młodych ludzi w miastach było dużo ‒ pewnie więcej w Kijowie i Charkowie niż we Lwowie, bo to jest miasto dość konserwatywne, jeśli chodzi o pielęgnowanie wartości rodzinnych. Ale mając zaspokojone podstawowe potrzeby, mogli się zająć myśleniem o tym, co chcą robić, gdzie jest ich miejsce, jak osiągnąć szczęście. I to nie jest problem czy etap w życiu jakoś specjalnie nasz, raczej typowy dla członków społeczności wysoko rozwiniętych. Opowiada o tym wiele filmów, np. Jagodowa miłość. Teraz, w czasie wojny, to jest komfort, na który nikt z Ukraińców nie może sobie pozwolić. Wojna – poza wszystkim – zatrzymała u nas pewien proces myślenia, dojrzewania, poszukiwania szczęścia, a zmusiła do walki o przetrwanie.
A czy odejście od tradycyjnego podziału ról społecznych jest w Ukrainie powszechne?
Za plecami to nie jest powieść feministyczna; ukraińskie feministki zarzucały jej nawet uprzedmiotowienie kobiet, a w Marcie widziały mizoginkę. Moim zdaniem to historia o emancypacji: młoda kobieta nie chce już urodzić dziecka w wieku 20 lat, raczej szuka dla siebie miejsca, daje sobie czas na to, żeby zobaczyć, co jest dla niej ważne w życiu i czy w ogóle chce mieć rodzinę. A takie nastawienie do życia jest już, owszem, w Ukrainie powszechne.
Dzisiaj myślimy o Ukrainie wyłącznie z perspektywy wojny, tymczasem Twoja powieść skupiona jest na bohaterce błądzącej, która nie chce należeć do żadnej grupy i szydzi z aktywistek organizujących zbiórki na front oraz piszących listy do żołnierzy.
Marta nie wyobraża sobie, że mogłaby tyle robić, mieć tak poukładane życie. Ale też wysiłek tych kobiet wpędza ją w kompleksy, bo czuje, że nie ma w sobie takich umiejętności i takiej siły jak one. W jakiś sposób jest osobą niedojrzałą, ponieważ czując swoją słabość, staje się agresywna, cyniczna; uznaje, że trud aktywistek jest niepotrzebny. Umniejsza ich wybory i sposób życia: sukcesy w pracy rozumie, ale u koleżanki są jeszcze dzieci i mąż na wojnie. Dla Marty takie życie wydaje się koszmarem; nie pojmuje, jak można tak żyć. Właśnie owo niezrozumienie dla cudzych wyborów sprawia, że staje się cyniczna i brutalna. Dlatego że rozumie, dlaczego jej chłopak trafił do wojska; ciągle wychwytuje z otoczenia historie mężczyzn, którzy uniknęli powołania – czy to za łapówkę, czy na podstawie fałszywej dokumentacji medycznej określającej ich jako niezdatnych do służby. Jej reakcja jest reakcją obronną, bo nie potrafi przyjąć własnej słabości, tylko stale szuka jej w innych.
Chciałaś napisać powieść antywojenną?
Właśnie nie – nie chciałam napisać ani powieści feministycznej, ani antywojennej, a takimi hasłami czasem próbują posługiwać się potencjalni wydawcy zagraniczni. Za plecami ma wymiar antywojenny wyłącznie w tym sensie, że opiera się na przekonaniu, iż wojna to najgorsze zło, ale to mówi każda powieść traktująca o wojnie. Przez pierwsze 8 lat działania wojenne były zamrożone, zdarzały się ostrzały i śmierć, ale ludzie nie mieli poczucia, że to ich dotyczy. Wierzyliśmy, że w Donbasie powinni walczyć profesjonalni żołnierze, stąd tak duży odsetek zwolnień od służby. Wszystko się zmieniło po 24 lutego 2022 r., kiedy do wojska zaczęli się zgłaszać nie tylko cywile, lecz także ludzie, którzy wcześniej deklarowali się jako pacyfiści.
A dlaczego nie powieść feministyczna?
Marta jest niezależna dzięki walce, którą przez wiele lat toczyły feministki, jednak sama nie jest aktywistką feministyczną. Co więcej, orientuje się wobec mężczyzny. Marta nie czuje się spełniona, gdy w jej życiu nie ma mężczyzny, nawet jeśli to ona dominuje w związku – zarabia lepiej, mieszkają z Maksem w jej mieszkaniu. On ma gorszą pracę, często nie stać go na wyjazdy, które ona proponuje. Nie wiemy, w jakich okolicznościach trafia do wojska. Być może w ten sposób chce wykonać jakiś gest afirmacji swojej męskości, nie dać się pożreć Marcie. W przypadku tej pary wojna jest katalizatorem, przyśpiesza rozpad ich związku. Marta nie wie, co się dzieje: czy Maks wybrał Ukrainę zamiast niej, czy ona nie była taką kobietą, jakiej chciał? W końcu nie jest pewna, czy go jeszcze w ogóle kocha.
A czy wojna wymusza teraz powrót do tradycyjnych ról oraz obowiązków kobiecych i męskich?
W armii ukraińskiej służy 50 tys. kobiet, z czego 5 tys. na froncie. Bardzo ważna była ustawa, która dopuszczała kobiety w wojsku do innych funkcji niż tylko pomocowo-biurowe. To oznacza, że w części rodzin mężczyzna przejmuje prowadzenie domu i opiekę nad dziećmi, jeśli kobieta wstąpi do armii. Jednocześnie zdecydowanie więcej mężczyzn niż kobiet zgłasza się do wojska. I wtedy to kobieta przejmuje obowiązki, nie jest to jednak tradycyjny podział ról, bo odpowiada ona wówczas za całość życia rodzinnego, staje się samodzielną matką. Przed wojną wiele ukraińskich rodzin opierało się na zasadach partnerskich, z równym podziałem obowiązków domowych. Rosła też liczba ojców biorących urlop tacierzyński. Tylko że to nie jest normalne życie, ale sytuacja bez wyjścia, kiedy robisz to, co musisz zrobić.
Twoja bohaterka kwestionuje wszystkie oczekiwania, jakie społeczeństwo stawia dziewczynie żołnierza na froncie: nie czeka na wiadomości od niego, bawi się, wyjeżdża za granicę i w dodatku nie jest mu wierna.
Ukraińska klasa średnia jest dość progresywna; większość osób uznaje, że seks monogamiczny i heteroseksualny nie jest jedyną dostępną opcją. Marta też to wie, ale dopóki ma chłopaka, z którym mieszka, i prowadzi wygodne życie, pozwala wydarzeniom przejmować kontrolę. Dopiero jego zniknięcie, odejście do wojska sprawia, że zaczyna kwestionować podstawy ich związku; przygląda się sobie i zastanawia, czego chce – także w życiu intymnym. Wojna paradoksalnie jej w tym pomaga: Eros i Tanatos idą ramię w ramię, popęd seksualny zwiększa się w obliczu zagrożenia.
W Polsce jest takie powiedzenie: „na wyjeździe się nie liczy” i Marta dokonuje zdrady właśnie we Francji. Jednak mam wrażenie, że jej chodzi nie tylko o przygodę z nowym partnerem. Marta uprawia po prostu seks z Zachodem.
Tak, bo na poziomie metaforycznym kochanką Maksa jest Ukraina. Marta marzy o tym, by nadal żyć w społeczeństwie dobrobytu, w którym wszystkie drzwi stoją przed nią otworem. To właśnie uosabia Xavier, jej kochanek. Ten przyziemny romans dowodzi krachu iluzji na temat wyjątkowości Zachodu. Spora część społeczeństwa ukraińskiego – polskiego pewnie też – wierzyła bowiem, że wystarczy przekroczyć granicę, dotrzeć na Zachód i od razu świat stanie się piękniejszy, wyleczysz się z raka.
Czy kiedy pisałaś tę książkę, miałaś poczucie, że dokonujesz jakiejś wolty, piszesz na przekór patriotycznym wzorcom?
Nie znoszę kiczu patriotycznego, za to wierzę, że najlepszy patriotyzm jest skutkiem spokojnego dzieciństwa. Obserwuję to na przykładzie mojej córki – nikt nie wychowywał jej na patriotkę, ale spędziła w Ukrainie dzieciństwo i uważa Ukrainę za najlepszy kraj na świecie. Poza tym patriotyzm wojenny to tylko jedna z jego odmian, mimo że obecnie jest nam najbardziej potrzebny. Bo patriotą jest dla mnie też ktoś, kto decyduje się zostać w Ukrainie, prowadzić firmę, zarabiać miliony, ale też dawać pracę tysiącom osób i przekazywać pieniądze na armię. Oczywiście teraz sztandary są bardziej widoczne, jednak patriotyzm na pokaz nas nie uratuje.
Haśka Szyjan, Za plecami, przeł. Michał Petryk, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2023.
Z ostatniej chwili!
U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?
Data publikacji:

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego
Zamów już teraz!