Kim jest słomiany wdowiec?
i
rys. Joanna Grochocka
Przemyślenia

Kim jest słomiany wdowiec?

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 2 minuty

Na ile się orientuję, literatura światowa milczy, jeśli chodzi o problem słomianego wdowca: nie znam tekstów psychologicznych ani nawet prozatorskich, które podjęłyby wyzwanie wnikliwego wniknięcia w głąb tej osobliwej postaci. Od razu podkreślam jednak, że moja chęć zmiany tego stanu rzeczy jest skromna, a ambicja ogranicza się do tego, aby ta krótka notatka, oparta na własnych doświadczeniach, stała się zarówno rodzajem propedeutyki, jak i punktem wyjścia dla innych zainteresowanych problemem, którym w przyszłości uda się zbudować bardziej zadowalające uogólnienia.

Otóż pierwszą rzeczą, jakiej doświadczyłem w okresie słomianego wdowieństwa, był rodzaj nieokreślonego niepokoju i lęku. Pamiętam, że po przebudzeniu

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Bal w Jaszczurówce
i
„Autoportret na tle drzwi”, Stanisław Ignacy Witkiewicz, ok. 1910 r., Muzeum Narodowe w Poznaniu (domena publiczna)
Doznania

Bal w Jaszczurówce

Irena Krzywicka

Chodził po ulicach Zakopanego olbrzymi, piękny, nasępiony – takiego zobaczyłam po raz pierwszy jako dziewczynka.

Przede wszystkim widziało się jego chmurne, wspaniałe oczy, nie patrzące na nikogo, a zaraz potem, bo szedł szybko, olbrzymie łydy, opięte w grube wełniane pończochy. Była widocznie zima, ho pamiętam jeszcze bardzo grubą, watowaną kurtkę, futrzaną czapę, nasuniętą na zmarszczone brwi, krótkie „sportowe” spodnie i narciarskie buciory, z których wystawały owe heroiczne łydy, dające pojęcie o reszcie struktury ich właściciela. Nosił sławne imię i nazwisko: Stanisław Witkiewicz, po ojcu, znakomitym malarzu i krytyku, jednym z „odkrywców” Tatr i twórcy „stylu zakopiańskiego”, ale nosił jeszcze drugie imię – Ignacy. Zresztą, bawiąc się kapryśnym słowotwórstwem zarówno w twórczości swojej, jak w życiu, sam sobie nadał mnóstwo nazwisk: Witkacy, Witkasiewicz itd. Z pierwszych, na pół dziecięcych wspomnień pamiętam jeszcze jakieś mętne słuchy, jakoby ojciec nie kazał mu się wcale uczyć, jakoby wychowywał go zdała od książek, na „łonie” natury, niemal, jak pierwotnego człowieka. Nie wiem skąd się te słuchy wzięły i w jakiej mierze odpowiadały prawdzie, w każdym razie, jeśli coś było w nich rzeczywistego, to rezultat takiego prymitywnego wychowania okazał się dość osobliwy.

Czytaj dalej