Trudno było ten film odbierać w kategorii werystycznej, za co dostało nam się później od osób, które nie zdołały rozpakować skondensowanych tam ładunków treści. Zdecydowana większość ludzi, która znała Wojaczka, absolutnie film potępiła. A w Paryżu, przy okazji Europejskiej Nagrody Filmowej, okazało się, że film tak introwertyczny w usytuowaniu w konkretnej PRL-owskiej czasoprzestrzeni politycznej może być otwarty na uniwersalne pasmo odczytań. Historia chłopaka z Mikołowa, który nie wyjechał nigdy dalej niż za Wrocław, była czytelną i przekazywalną figurą ludzkiego losu – mówią o „Wojaczku” Lecha Majewskiego poeci Krzysztof Siwczyk i Maciej Melecki, odtwórca roli Wojaczka i współautor scenariusza, których wysłuchał Mateusz Demski.
Mateusz Demski: Mija 20 lat od premiery filmu Wojaczek Lecha Majewskiego. Patrzę na wasze poetyckie próby z tamtego czasu i zastanawiam się, jak zareagowaliście na propozycję tak niecodziennej współpracy.
Maciej Melecki: Zaczęło się od tego, że Majewski skontaktował się ze mną w 1996 r., wyrażając wolę, aby wspólnie napisać scenariusz o Rafale Wojaczku – dla niego niewątpliwie najważniejszym polskim poecie. Wymyślił sobie, że tekst ten napisze właśnie z poetą. Nie sam, nie z zawodowcem, tylko z człowiekiem, którego wiersze przeczytał w piśmie „Na Głos”. Po przemyśleniu propozycji postanowiłem temu zadaniu się oddać, zakładając, że w procesie pracy nad scenariuszem będę pełnił rolę czeladnika, który dysponuje potrzebną wiedzą literacką, a Majewski postawi się w pozycji szewca z określoną wizją plastyczną, dzięki czemu wespół temu wyzwaniu sprostamy. Takie były pierwociny. W czerwcu 1997 r. scenariusz był skończony.
Krzysztof Siwczyk: Nasze spotkanie wspominam jako zdarzenie incydentalne. Miało to miejsce w Mikołowie, a więc siłą rzeczy w mieszkaniu Wojaczków, gdzie trwały przymiarki do pierwszych zdjęć. Chciałem przyjrzeć się tej filmowej kuchni, zobaczyć, jak taki obraz powstaje. Byłem chłopakiem od podawania kabli, przenoszenia lamp,