To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Żaden dziecięcy zachwyt ani mistrz lat młodzieńczych. Byli inni. Tak naprawdę El Greco (a właściwie Doménikos Theotokópoulos), chociaż powszechnie znany, funkcjonował w mojej wczesnej świadomości gdzieś na obrzeżu historii sztuki.
Pamiętam, że nie mówiło się o nim poważnie, ale raczej jak o amatorze, jakimś boskim szaleńcu z iskrą talentu, lecz też dużą dozą psychozy i astygmatyzmu. Taki Nikifor sprzed wieków, tylko że zagraniczny, trochę dziwny. Braki w anatomii,