Dzieje salonu
Doznania

Dzieje salonu

Artur Marya Swinarski
Czyta się 10 minut

Życie pani płynęło gładko.
Żoną byłaś wzorową i matką.
Lecz ta wzorowość i ta szarość
Zaczęły cię gnębić, gdy wzeszła starość;
I kiedy szósty krzyżyk narastał,
Zajaśnieć chciałaś wśród matron miasta.
O literackim marzyłaś salonie,
O mądrych mężów wybranym gronie,
O pięknych słowach przy szklance herbaty.
Dyskusjach gorących na wzniosłe tematy.
Dowcipach wytwornych przy przedniej kolacji.
O wierszach, muzyce i konwersacji.
Mówiłem: „Nie warto!” – mówiłem, że szkoda.
A pani, że trzeba, że szyk i że moda.
Menu ułożyłaś, kupiłaś wina,
Sprosiłaś modnych nazwisk około tuzina.
Panowie przybyli. Jedli i pili,
A czy mówili? Owszem, mówili…
Pani do nich, co sądzą o krytykach Wyki?
A oni: „Śledziki… sardynki… rydzyki…”
Pani do nich o Homerze –
Oni o serze.
Pani o Fijasie –
Oni o kiełbasie.
Pani o Przybosiu –
Oni o łososiu.
Pani o Pasternaku –
Oni o koniaku.
Pani o Jęczaliku –
Oni o auszpiku.
Pani o Berezie –
Oni o majonezie.
Pani o Gjellerupie –
Oni o rakowej zupie.
Pani o Sandauerze –
Oni o maderze.
Pani o Polewce –
Oni o polewce.
Pani o Osmańczyku –
Oni o tuńczyku.
Pani o Piętaku –
Oni o szczupaku.
Pani o Celinie –
Oni o cielęcinie.
Pani o Dos Passosie –
Oni o sosie.
Pani o Dygacie –
Oni o sałacie.
Pani o Peiperze –
Oni o porterze.
Pani o Słobodniku –
Oni o szaszłyku.
Pani o Ronardzie –
Oni o pommardzie.Pani o Kotcie –
Oni o antrykocie.
Pani o Wiktorze –
Oni o kalafiorze.
Pani o Duhamelu –
Oni o beszamelu.
Pani o „Kuźnicy” –
Oni o polędwicy.
Pani o Kancie –
Oni o bażancie.
Pani o Frasiku –
Oni o indyku.
Pani o Cocteau –
Oni o Veuve Clicquot.
Pani o Mussecie –
Oni o suflecie.
Pani o Kurku –
Oni o mazurku.
Pani o Brandysie –
Oni, że dobre ptysie.
Pani o „Węzłach Życia” –
Oni: „Jest tam jeszcze co do picia?”.
Pani do nich o kazaniach Buddy –
Oni chórem: „Babo, daj wódy!”…
Ponoć była nawet dyskusja, acz krótka,
Co lepsze pod śledzia, cinzano czy wódka?
I dlaczego w tym domu
Nie wiadomo nikomu,
(Choć to niby dama ze starej sfery)
Że do czarnej kawy winne być likiery?
Dwóch się wtedy paskudnie zalało,
Choć reszta twierdziła, że trunków mało.
Wreszcie wstali, przeprosili,
Dwieście złotych pożyczyli
Dla kucharki na pourboire
I „Au revoir…”
Życie pani dzisiaj płynie znowu gładko.
Znowu jesteś przykładną teściową i matką.
Robisz na drutach w pustym salonie,
Jak wypada matronie.


Tekst pochodzi z archiwum, nr 32/1945 r. (pisownia oryginalna).

Czytaj również:

Inspekcja z Londynu
i
Ilustracja: archiwum „Przekroju”
Doznania

Inspekcja z Londynu

Wioletta Grzegorzewska

Pierwsi po Bogu wkraczają do pokoju załogi,
aby uzupełnić grafik. Błogosławieni, którzy się godzą
na nadgodziny, albowiem w tym miesiącu dostaną
dwa pensy premii, oraz ci, którzy podpisali deklarację
pracy na nocki, bo tylko oni odbiorą zaproszenia 
na Christmas Party. Reszta może sobie skoczyć 
do konkurencji albo postrzelać po pracy w paintballu.
                    
Pierwsi po Bogu przy stanowisku kolegi z Afganistanu,
który od czterech godzin bez przerwy smaży frytki,
prezentują, jak bezpiecznie zmieniać filtr, 
wyławiać chochlą skwarki z frytury. Gdy sól jątrzy 
rany po oparzeniach na dłoniach Asifa,
spalony olej podrażnia jego płuca i krtań,
Pierwsi po Bogu poklepują go po plecach:
„Tylko tak dalej, chłopcze, tylko tak dalej”.

Czytaj dalej