Droga Mandragoro!
i
Ilustracja pokazująca metodę wyrywania mandragory, "Tacuinum sanitatis", XV w./Wikimedia Commons (domena publiczna)
Dobra strawa

Droga Mandragoro!

Dominika Bok
Czyta się 4 minuty

Żyjesz na jednej planecie z ludźmi. Ludzie jak to ludzie – wcześniej czy później musieli zainteresować się Tobą jako pożywieniem. Duże złociste jagody nie mogły umknąć ich uwadze.

Teoretycznie nie jesteś jadalna. Liście masz podłużne, z karbowanym brzegiem, dość duże, ciemnozielone, na krótkich ogonkach. Ogonki wyrastają z króciutkiej łodygi, tworząc liściastą rozetę. Zwierzęta ich nie skubią – wydzielasz zapach, który je odstrasza. Nie zachęcasz. Inaczej jest z ludźmi. Widzą piękne kulki, zjadają je, nie trują się. Biorą to za dobry znak.

Neolit i starożytność: Już mieszkańcy jaskiń są Tobą urzeczeni, jedzą jagody. Najpewniej eksperymentują też z liśćmi, wydłubują mięsisty korzeń. Czy zachwyciła ich tylko Twoja uroda i smak, czy poczuli coś więcej? Można jedynie snuć domysły. Egipcjanie znają Cię i z pewnością cenią, malują na ścianach Twoje wizerunki, używają wybarwianych owoców do robienia ozdób.

Wątek biblijny: Zostajesz bohaterką Księgi Rodzaju – Lea, Jakub i Rachela wplątują Cię w swoje miłosne rozgrywki. W rezultacie wychodzi na to, że zapewniasz ludziom płodność.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Na językach: Bywasz różnie postrzegana, co znajduje odzwierciedlenie w języku. Izraelici, nie tylko biblijni, nazywają Cię rośliną miłości, Grecy – jabłkami miłości, Arabowie zaś – jajkami dżina. Nieco później Anglosasi ochrzczą Cię mianem jabłek szatana.

Na ludzki obraz i podobieństwo: Pitagoras używa w odniesieniu do Ciebie określenia anthropomorphous; greckie mity mówią, że rośniesz w ogrodzie Hekate. Niekiedy Twój wrzecionowaty korzeń rozwidla się i powstają dwa zwężające się ku dołowi zakończenia. Chociaż nie zawsze się tak dzieje, to wystarczy, by wzbudzić sensację. Ludzie widzą w nim to, co chcą zobaczyć. Ci, których ponosi fantazja, mają różne wizje, tworzą rajskie i piekielne opowieści o Twoim pochodzeniu. Są tacy, którzy myślą, że byłaś pierwowzorem człowieka, ale nieudanym. Nazywają Cię alrauną i wierzą w Twoje magiczne moce. Stajesz się w ich oczach atrybutem wiedźm i czarnoksiężników, diabła i demonów; składnikiem maści czarownic. Siejesz strach i jednocześnie wzbudzasz żądzę. Sprowadzasz potomstwo i śmierć.

Talizman: Chciwi i zręczni oszuści preparują korzenie o humanoidalnych kształtach, przypisując im niezwykłe moce, po czym sprzedają je za krocie. Tabuny tych, którzy marzą o wiecznej młodości, zdrowiu, bogactwie i szczęściu, napędzają ten blagierski proceder. Twoja popularność rośnie. Stajesz się pożądanym talizmanem. Ludzie umieszczają Cię na domowych kominkach, byś chroniła ich przed nieszczęś­ciem i zapewniała dobrobyt.

Na śmierć i życie: Mity i mrożące krew w żyłach opowieści na Twój temat mnożą się i krążą po świecie. Podobno najlepszy surowiec zielarski pozyskuje się z miejsc naznaczonych śmiercią. Ludzie szukają Cię więc pod szubienicami. Liczą, że wisielcze wydzieliny, którymi karmisz się z ziemi, zwiększą Twoją skuteczność. Wiadomo już, że występujesz w rodzaju męskim i żeńskim.

Niemy krzyk: Nigdy nie krzyknęłaś, bo niby jak miałabyś to zrobić, niektórzy jednak przypisują Ci tę umiejętność. Podobno wydajesz z siebie wrzask, gdy ktoś chce Cię wyrwać, i na dodatek rzucasz klątwy na śmiałków, którzy się tego podejmują. Mniej odważni wpadają na pomysł, by wydobywać Twoje korzenie z wykorzystaniem psów – ma to uchronić ich przed nieszczęściem, przeniesionym w ten sposób na zwierzę.

Lekarstwo: Podana doustnie działasz przeciwbólowo i usypiająco, silnie i skutecznie. Z pewnością dlatego jesteś tak popularna w średniowieczu i w czasach nowożytnych. Znawcy zalecają spożywać Cię z pieprzem lub innymi ostrymi przyprawami. Wino z dodatkiem Twojego korzenia ordynowane jest przed operacjami, zagęszczony sok działa oczyszczająco – wywołuje wymioty, olej podany na korzeniu uśmierza zaś wszelkie bóle. Nierzadko zdarzają się przedawkowania i zatrucia, dlatego z końcem XVIII w. nastaje zmierzch Twojej sławy. W połowie kolejnego stulecia niektórzy uznają stosowanie Cię wręcz za „medyczną szarlatanerię”.

ilustracja: Joanna Grochocka

ilustracja: Joanna Grochocka

Trucizna: Przeprowadzone w XX w. badania dowodzą, że każda Twoja część zawiera trujące substancje. Atropina, hios­cyjamina, skopolamina i kuskohigryna to alkoloidy, które działają rozkurczowo, hamują wydzielanie soków trawiennych i śliny, rozszerzają źrenice. Wywołują również odprężenie i podnoszą libido. Jednak stawka za taki relaks jest wysoka – w razie przedawkowania substancje te porażają drogi oddechowe. Oddziałując na ośrodkowy układ nerwowy, potrafisz wywołać halucynacje i stany hipnotyczne.

Botanicy dzielą Cię na: Mandragora officinarum, czyli lekarską, zwaną mandragorą męską, i Mandragora autumnalis – jesienną, zwaną mandragorą żeńską. W wydaniu lekarskim jesteś zdecydowanie większa, masz szerokie białawe liście, owoce w kolorze szafranu, fioletowo-białe kielichowate kwiaty pojawiają się na wios­nę. Twoja jesienna odmiana jest mniejsza, owoce przypominają zielone jabłuszka, liście są ciemnozielone, korzeń pokrywa czarna gruba skóra, a miąższ ma kolor biały. Kwitniesz późną jesienią.

Współczesność: Ludzie niemal o Tobie zapominają. W kręgach zielarek i zielarzy nie wzbudzasz już zainteresowania. Nikt Cię nie używa. Ryzyko zgonu po przyjęciu niewłaściwej dawki odstrasza – jest tyle innych bezpiecznych roślin leczniczych. Dołączyłaś do grona roślin wykluczonych, które nie zostały do końca zbadane. Wiadomo tylko, że Twój skład fitochemiczny jest zmienny, a trujące alkaloidy tropanowe wywołują zatrucia – podobno już 0,5 g sproszkowanego korzenia może spowodować śmierć. Zniknęłaś z listy roślin przynoszących człowiekowi korzyści. Artystki, wrażliwe dusze, miłośnicy tajemniczych historii czasem upomną się o Ciebie. Wydadzą album, napiszą artykuł, namalują obraz. Może kiedyś wrócisz do łask? Przecież jesteś taka urodziwa!

Czytaj również:

Ave, burak!
i
ilustracja: Karyna Piwowarska
Dobra strawa

Ave, burak!

Dominika Bok

Jest prawdziwą bombą witaminową, i to w każdej postaci. Do tego chroni przed niedokrwistością, wykazuje działanie przeciwzapalne oraz przyśpiesza metabolizm.

Choć w mowie potocznej słowo „burak” to określenie mało pochlebne, nie zważajmy na językowe konotacje i sięgnijmy do korzeni buraka, gdyż zupełnie zasłużenie zajmuje on poczes­ne miejsce w panteonie roślin uprawnych. Przyjrzyjmy się, co kryje jego pożywne wnętrze.

Czytaj dalej