Droga jak pusta kartka, podróż jak powieść
i
Ken Kesey w autobusie Merry Pranksters (Wikimedia Commons)
Opowieści

Droga jak pusta kartka, podróż jak powieść

Łukasz Muniowski
Czyta się 5 minut

Ken Kesey mówił o sobie, że był za młody, by zostać bitnikiem i za stary, by być hippisem. Autor Lotu nad kukułczym gniazdem za osiągnięcie swojego życia uważał uczestnictwo w kulturowej rewolucji lat 60. jako członek Merry Pranksters – grupki szaleńców i wyrzutków przemierzających Amerykę kolorowym autobusem.

Przez pierwsze dwadzieścia lat życia Kesey nie zapowiadał się na rewolucjonistę, którym w końcu się stał. Zanim poświęcił się pisaniu, wiódł raczej typowy żywot amerykańskiego jocka (wysportowanego chłopaka, będącego ulubieńcem dziewczyn i obiektem zazdrości innych uczniów). Dorastał na farmach w Kolorado i Oregonie, a dzięki niesamowitej tężyźnie fizycznej święcił triumfy jako zapaśnik oraz futbolista. Sukcesy na macie zapaśniczej zapewniły mu stypendium sportowe na Uniwersytecie Oregonu, który ukończył ze stopniem licencjata. Podczas studiów sport zaczął ustępować miejsca innym jego zainteresowaniom – literaturze oraz teatrowi. Naukę kontynuował na uniwersytecie Stanforda, gdzie poświęcił się już wyłącznie pisaniu.

To tam zdecydował się wziąć udział w organizowanym przez CIA eksperymencie, polegającym na podawaniu studentom narkotyków. Miały one stanowić otumaniającą broń podczas nadchodzących konfliktów, dlatego najpierw testowano je na żołnierzach. Za 75 dolarów, Kesey zdecydował się po raz pierwszy wziąć LSD. Nie wiedział ani nic o celu eksperymentu, ani o niesamowitym wpływie, jaki wynaleziona niemal 20 lat wcześniej, w 1943 r. przez szwajcarskiego chemika Alberta Hoffmana, substancja będzie miała na jego twórczość. Kilkumiesięczna praca w szpitalu psychiatrycznym oraz dalsze eksperymenty na własną rękę z LSD i innymi narkotykami stały się inspiracją dla powieści Lot nad kukułczym gniazdem (1962).

Ken Kesey w autobusie Merry Pranksters (Wikimedia Commons)
Ken Kesey w autobusie Merry Pranksters (Wikimedia Commons)

Rozmowy z pacjentami doprowadziły Keseya do tego samego wniosku, co Michela Foucaulta: „wyobraźnia to nie szaleństwo”. Najlepiej to widać we fragmencie pierwszej powieści Amerykanina, w którym pozbawiony możliwości oglądania meczu baseballa McMurphy relacjonuje spotkanie tak, jak je widzi w głowie, ku uciesze innych pensjonariuszy. Okazując współczucie i zrozumienie innym pacjentom, McMurphy staje się dla nich inspiracją. Jest pierwszą osobą, która traktuje ich nie jak problem czy przypadek, lecz „prawdziwych ludzi” (Sam ich zresztą tak nazywa).

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Oś fabuły Lotu nad kukułczym gniazdem stanowi konflikt McMurphy’ego z oddziałową Ratched (ang. to ratchet down – osłabiać). Wolność jednostki ściera się tu z zimnym, wyzutym z emocji autorytetem. Ratched reprezentuje zuniformizowaną opresję, której celem jest kontrola, nie poprawa czy resocjalizacja. W czasach zimnej wojny ta kobieta była symbolem sowieckiej biurokracji, przeciwstawionej amerykańskiej wolności. Wielka Oddziałowa jest teraz postacią ikoniczną, budzącą przestrach w sercach wolnościowców, szukających okazji do samostanowienia.

W dużej mierze stało się to dzięki świetnej roli Louise Fletcher w ekranizacji książki w reżyserii Miloša Formana (1975). Fletcher perfekcyjnie oddała mechaniczność Ratched. To osoba wysoce antypatyczna, ale też przede wszystkim symboliczna. Ona tylko wygląda jak człowiek, w istocie jest częścią Kombinatu.

Dwa lata po swoim literackim debiucie, Kesey ugruntował swoją pozycję wśród najważniejszych amerykańskich autorów młodego pokolenia liczącą ponad siedemset stron powieścią Czasami wielka chętka. Ta opowieść o rodzinie Stamperów, żyjących z wyrębu drzew w Oregonie to epika w najczystszej postaci, mająca zupełnie inny charakter i przesłanie niż obrazoburczy i odważny Lot nad kukułczym gniazdem. Mieszane reakcje krytyków tylko utwierdziły Keseya w przekonaniu, że podjęta jeszcze przed ukazaniem się powieści decyzja o zarzuceniu pisarstwa okazała się słuszna.

W wieku 29 lat, rozczarowany tym, że powieści nie dorastały do pięt życiu, a pisane słowo temu mówionemu, Kesey ruszył szkolnym autobusem, wraz z grupką znajomych, z rodzinnego Oregonu do Nowego Jorku. Tam miał uczestniczyć w kilku spotkaniach literackich i promocyjnych związanych z książką, ale nie one były celem podróży. Chodziło o to co czekało na nich po drodze – Amerykę, jakiej Kesey i jego współpasażerowie, zebrani pod wspólnym szyldem Merry Pranksters chcieli doświadczyć. Wypełniony psychodelikami, kolorowy autobus, jechał przed siebie, wciąż naprzód, stąd też jego nazwa Furthur.

Inspiracja do podróży była jak najbardziej literacka – Kesey uwielbiał książkę Jacka Kerouaca W drodze i tak jak on pragnął zgłębić esencję małomiasteczkowej Ameryki. Starszy od Keseya o 11 lat Kerouac bardzo chwalił Lot nad kukułczym gniazdem, a że kierowcą autobusu wiozącego Merry Pranksters był Neal Cassady, pierwowzór Deana Moriarty’ego w najbardziej znanej powieści Kerouaca i jego przyjaciel, spotkanie dwóch ikon kontrkultury było nieuniknione. Zniszczony alkoholem, smutny Kerouac bardzo jednak rozczarował Keseya. Podczas spotkania nie miał w sobie nic z głodnego doznań, energicznego narratora opartych na własnym życiu powieści. Zamiast tego pouczał Keseya i jego znajomych jak okazywać szacunek amerykańskiej fladze. Zresztą gdy kolejny z ojców ówczesnej rewolucji, Timothy Leary, zażył LSD z pisarzem, którego również idealizował i uważał za inspirację, Kerouac „zapewnił” mu pierwszy negatywny trip w życiu.

Całkowitym przeciwieństwem zrezygnowanego Kerouaca był natomiast hiperaktywny Cassady. Napędzany amfetaminą, gadał bez przerwy, czasem puszczał kierownicę i dołączał do siedzących z tyłu Pranksterów, by powiedzieć im coś ważnego. W rzeczywistości Cassady – zagubiony między rzeczywistością a swoim ikonicznym, powieściowym alter ego – dążył do autodestrukcji, a przy okazji narażał na śmierć także i innych. Zmarł podczas tej podróży, w Meksyku, na kilka dni przed swoimi 42. urodzinami.

Neil Cassady i Timothy Leary w autobusie Merry Pranksters (Wikimedia Commons)
Neil Cassady i Timothy Leary w autobusie Merry Pranksters (Wikimedia Commons)

W jednym z wywiadów, odpowiadając na pytanie dotyczące jego problemów z prawem, Kesey powiedział: „Uważam, że człowiek ma prawo być tak wielkim jak się czuje”. W młodości fascynował się brzuchomówstwem i dla zabawy ożywiał lalki, mówiąc w ich imieniu. Sam jednak nie pozwalał, by ktoś mówił za niego. Jego osobowość pozwoliła mu zrezygnować z zajęcia, które przyniosło mu sławę. W latach 70. Kesey wrócił na rodzinną farmę w Oregonie i skupił się na pracy w gospodarstwie. Przy okazji prowadził kursy pisania, pisywał eseje i opowiadania. 28 lat po rezygnacji z pisania ukazała się jego trzecia powieść, Pieśń żeglarzy (1992).

Jeden z bohaterów wielkiej obyczajowej rewolucji lat 60. praktycznie zrezygnował z życia publicznego po porażce, którą ta ostatecznie poniosła. Zaostrzone w 1966 roku prawa antynarkotykowe położyły kres wolności, która była udziałem Keseya i Pranksterów. Sam raczej zdawkowo opisywał tamten czas – doskonale zrobił to za niego młody dziennikarz Tom Wolfe w  reportażu książkowym Próbka Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie (1968) – jakby uznając supremację osobistego doświadczenia nad językiem. Porzuciwszy pisarstwo na rzecz życia, Kesey dokonał świadomego, dojrzałego wyboru. Ten wymagał niebywałej odwagi z jego strony. Zamiast mierzyć się z różnymi wcieleniami siostry Ratched na kartach powieści, on wolał przeciwstawiać im się w rzeczywistości. Proste życie nie było ucieczką a prawdziwą manifestacją wolności, którą tak ukochał Kesey.

Czytaj również:

Jedziemy!
Przemyślenia

Jedziemy!

Dziś urodziny Jacka Kerouaca
Anna Wyrwik

5 września 1957 r. Gilbert Millstein napisał na łamach „The New York Times” recenzję powieści W drodze Jacka Kerouaca, w której nazwał ją „autentycznym dziełem sztuki” oraz „jak dotąd najpiękniej wykonaną, najczystszą i najważniejszą wypowiedzią pokolenia, które sam Kerouac nazwał beat, i którego jest on głównym wcieleniem”.

Jean-Louis Lebris de Kerouac, bo tak go ochrzczono, wychowany w Lowell (Massachusetts) we francusko-kanadyjskiej i katolickiej rodzinie. Przyjechał do Nowego Jorku w 1939 r. jako siedemnastolatek ze stypendium futbolisty Uniwersytetu Columbia w kieszeni i z marzeniami o zostaniu pisarzem w głowie. Wkrótce doznał kontuzji, pokłócił się z trenerem i ruszył w wir miasta tanich kin, gwarnych barów i tętniących szaleństwem dzielnic. Poznał Allena Ginsberga, Williama Burroughsa, Johna Clellona Holmesa, Neala Cassady’ego, którzy wkrótce mieli stać się legendami tych czasów i amerykańskiej literatury. Podczas jednej z rozmów nazwał swoje pokolenie – pokolenie młodych ludzi szlajających się bez celu po powojennej Ameryce w poszukiwaniu wolności i oddechu od tradycyjnych norm – Beat Generation. Słowo beat oznaczające „pobity”, „skończony”, „wyczerpany”, które do Nowego Jorku przywiózł hipster i ćpun z Times Square, Herbert Huncke (Im beat – powtarzał często), idealnie pasowało do tego krajobrazu tworzącego się fermentu, który z pełną siłą miał wybuchnąć w latach 60.

Czytaj dalej