Czy mózgiem rządzą pasożyty?
Promienne zdrowie

Czy mózgiem rządzą pasożyty?

Zuzanna Lewandowska
Czyta się 3 minuty

Pasożyty potrafią sterować zachowaniem całych gatunków i społeczeństw – przekonuje w swojej książce Kathleen McAuliffe.

Jeśli opublikowany niedawno na stronie „Przekroju” artykuł Czy bakterie skłaniają do altruizmu? pozostawił w kimś niedosyt, być może zainteresuje go wydana kilka miesięcy temu książka This Is Your Brain on Parasites: How Tiny Creatures Manipulate Our Behavior and Shape Society. Dziennikarka naukowa Kathleen McAuliffe pokazuje, odwołując się do wielu badań naukowych, jak pasożyty żerujące na innych organizmach – w tym człowieka – potrafią dla swoich celów manipulować gospodarzem tak przebiegle, że może to doprowadzić do jego śmierci. Przytoczone we wspomnianym artykule przykłady mrówek zarażonych motyliczką wątrobową, wystawiających się na pożarcie krów i owiec (bo tylko w ich ciele motyliczki mogą się rozmnażać), czy nitnikowca zmuszającego pasikoniki do utopienia się – również znajdziemy w tej książce. Nie to jednak wydaje się w niej najciekawsze.

McAuliffe rzetelnie opisuje trudy, z jakimi pionierzy badań nad skomplikowanymi relacjami pasożyt–gospodarz, tacy jak Janice Moore, walczyli o zainteresowanie świata naukowego dziedziną znaną dziś jako neuroparasitology. Jeszcze we wczesnych latach 70. badania nad pasożytami pozostawały prawie wyłącznie w domenie weterynarii i epidemiologii. Dzięki powolnemu otwieraniu się nauki na nowe perspektywy i skrupulatnemu dokumentowaniu przez naukowców coraz większej liczby dowodów na to, jak dalece pasożyty manipulują zachowaniem innych organizmów, nauka zadała w końcu pytanie: w jaki sposób mikroorganizmy wpływają na zachowanie człowieka? Od tego momentu pasożyty zaczęły budzić powszechne zainteresowanie. A historie o nich poruszają wyobraźnię. McAuliffe przekonuje w swojej książce, że zachowania całych gatunków, nie tylko pojedynczych organizmów, mogą być wynikiem dyktatu ze strony pasażerów na gapę. Dotyczy to również gatunku ludzkiego. Człowiek nie jest przecież odporny na działanie pasożytów. Osobniki, które trafiają do naszego organizmu z zanieczyszczeń bądź od zwierząt domowych, są poważnie podejrzewane o zmianę naszych cech osobowościowych i o to, że przyczyniają się do rozchwiania emocji, impulsywności, nałogów, depresji, a nawet samobójstw.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Według McAuliffe, pasożyty mogą wpływać na kulturę całych społeczeństw, co wydaje się jednak tezą kontrowersyjną i pozbawioną twardych dowodów. Jak argumentuje autorka, podświadomy strach przed zarazkami wpływa praktycznie na każdy aspekt naszego życia – od zachowań seksualnych i struktur społecznych po zasady moralne i poglądy polityczne. Te i podobne założenia autorki przedstawione w drugiej części książki wydają się nieco na wyrost. Nietrudno przecież zauważyć, że kształt kultury społecznej może w podobny sposób wynikać z wielu czynników – nie tylko z obecności pasożytów.

Warto jednak sięgnąć po książkę McAuliffe, bo w przystępny sposób podsumowuje zasób naukowej wiedzy na temat pasożytów i ich skomplikowanych relacji z organizmami gospodarzy. Jeśli prawdą jest, że w trakcie życia około 80% ludzi jest dotkniętych w ten czy inny sposób przez te małe stworzenia, warto uzbroić się w wiedzę na ich temat i mieć tego typu lekturę pod ręką.

Kathleen McAuliffe, This Is Your Brain on Parasites: How Tiny Creatures Manipulate Our Behavior and Shape Society, Mariner Books, Boston, New York 2016.

Czytaj również:

Nuda
i
Frederick Carl Frieseke, „Youth”, 1926, domena publiczna via Rawpixel
Opowieści

Nuda

Łukasz Nicpan

Prawdziwą nudę poznałem w Radomsku, w ceglanym domu dziadków, u których co roku spędzałem wakacje. Całe dwa miesiące w czteroizbowym domu z gankiem pośród ogrodu pełnego kwiatów, malin, jaśminów, krzewów porzeczek i agrestu. Codziennie te same lwie paszcze, malwy, maliny, jaśminy, porzeczki i agrest. W sadzie dojrzewały renklody, węgierki, klapsy, papierówki, czereśnie i wiśnie. Codziennie te same renklody, węgierki, klapsy, papierówki, czereśnie i wiśnie.

W biblioteczce dziadka stały cztery książki po niemiecku, bez obrazków, a po polsku – tylko dwa tomy encyklopedii Orgelbranda. Jedyną książeczkę, jaką przywiozłem ze sobą z Łodzi, rymowaną opowiastkę o amerykańskim milionerze, umiałem już na pamięć. Miała tytuł Mister Twister. Na pamięć znałem nawet nazwisko jej autora. Nazywał się S. Marszak.

Czytaj dalej