Page 18FCEBD2B-4FEB-41E0-A69A-B0D02E5410AERectangle 52 Przejdź do treści

O wiośnie mamy zielone pojęcie!

Kiedy wszystko się dopiero rodzi i rozwija, wiosenny „Przekrój” nadlatuje w pełnym rozkwicie! W najnowszym wydaniu piszemy z rozwagą o równowadze, z odwagą o strachu, z uwagą o bałtyckich krajach, z miłością o wróblach i z zachwytem o zieleni i porankach. Zachęcamy do czytania!

Kup wiosenny „Przekrój”!

188 stron do czytania przez trzy miesiące. „Przekrój” w nowym formacie jest wygodniejszy do przeglądania i idealnie mieści się w skrzynce pocztowej. Zamów i ciesz się lekturą – tylko tutaj w niższej cenie. Sprawdź!

Przekrój
Osią tego zapachu, jego trójcą świętą, są „miód, jaśmin, róża”. Można się domyślić, ...
2019-08-21 23:59:00
Destroix

Czad: Experimentum crucis

Czad: Experimentum crucis
Czad: Experimentum crucis

Tematem nieomówionym w naszym kąciku zapachów są zapachy tanie. Tanie nie znaczy tandetne! Bardziej niedrogie niż tanie. Istnieją zapachy do kupienia w kiosku, a całkiem porządne, z rodowodem, z szacunkiem ulicy. Pomysł jest taki, żeby zestawić kobietę archetypową, to znaczy Kobako (1936, remake 1982), z mężczyzną archetypowym: 4711, (1799), wodą po prostu kolońską, nie taką lub inną, ale tą prawdziwą, Echt KölnischWasser. Ale to nie dzisiaj będzie…

Czyta się 4 minuty

Miałem tylko kupić tę wodę kolońską typu prawdziwego, co zresztą zrobiłem, lecz co to za shopping, zgarnąć tylko, co się miało? Tak to można w Internecie, gdzie ci zaraz pisze, ile na to pójdzie środków. W realu kasy nie widać, pieniądze nie śmierdzą i nie wyglądają.

Zawsze sobie obiecuję, że już tym razem będzie o zapachach o normalnych cenach, ale w tym celu to bym musiał zbiednieć. Czy nie ma większych problemów? W perfumach istnieją wyłącznie większe problemy.

Łacińskie experimentum crucis znaczy „próba krzyża” albo „doświadczenie na krzyż” i ma służyć testowaniu różnych tam hipotez, która jest prawdziwsza – naukowe MMA. A co to oznacza jako nazwa perfum? Bo się wiosną pojawiły takie, co się tak nazwały, oczywiście z Francji. O marce Etat Libre d’Orange było w poprzednim odcinku, u nich po staremu, czyli znowu przesadzili.

W kompozycji Experimentum crucis przecinają się, krzyżują aż dwa „absoluty”: absolut jaśminu i absolut róży. „Żeby już zamiast jednego szczęścia były dwa” (Michał Witkowski, Fynf und cfancyś). Olejek absolutny to bardziej niż nasycony, taki olejek, że bardziej się nie da. Fragrance Incarnata, zapach, który stał się ciałem i zamieszkał między nami. Wikipedia twierdzi, że hektar jaśminu daje 12 kropli olejku absolutnego. To ja już rozumiem, czemu to jest takie drogie – PO PROSTU JEST. Ciekawe, ile hektarów nabyłem wraz z flakonem setką i czy mogę już się zgłosić do KRUS-u, bo tam, zdaje się, zapisują od hektara. Różę podano w „neoabsolucie”, czyli pozyskaną na jakiś najnowszy sposób, gdzie pewnie jeszcze mniej kropli doi się z hektara. Może ekstrahowali za pomocą miodu? Miód jest w składzie i czuć go w bukiecie.

Osią tego zapachu, jego trójcą świętą, są „miód, jaśmin, róża”. Można się domyślić, że pachnie dość słodko, ale proszę poczekać na kolejne nuty. Gdyby to były tylko te trzy wymienione, byłoby mdło i mdląco, wyszłaby odwrotność soli trzeźwiących. W otwarciu, to znaczy po rozpyleniu, dochodzi do tego, co tygrysy lubią najbardziej, czyli – taran z kwiatów, zapach daje prztyczka, uderza po nosie. Wybija się jaśmin, pachnie vintage’owo, jak kiedyś lubiano pachnieć. W zapachach jak w modzie, jak w kanalizacji: wszystko może zawsze wrócić. Catfight „jaśmin kontra róża” wygra w końcu ona, bo królowa jest tylko jedna. Perfumiarska odmiana zapasów w kisielu, to znaczy zapasy w piżmie.

Experimentum crucis jest cudem krótkiego składu, nie robi imprezy na wielu dancefloorach. Mamy trzy boskie wymienione wyżej nuty, obłożone od góry liczi z jabłkiem i od dołu paczulą z piżmem – koniec! Nic się tutaj nie próbuje tłumić, wyciszać, uzupełniać, niuansować, ale każdy składnik tylko podkręca następne. Nie jest to rozwiązanie dla niezdecydowanych i dla nieodważnych, którym polecam raczej tytuły freszowe, coś z Acqua di Parma lub z Comme des Garçons, te ich odświeżacze, z których potem się wyrasta. Etat Libre d’Orange też ma w tym temacie coś do powiedzenia: do powąchania i do rozważenia jest ich Fils de Dieu, „Syn Boży”, składem i zapachem przypominający pad thai.

Tymczasem nie biorą jeńców, kochasz lub hejtujesz, nie ma trzeciej drogi, nie ma liberałów! Ciekawą własnością tego „złożenia wonnego” jest, że czujesz siebie na każdym etapie rozwoju bukietu. Jeśli te perfumy są tak intensywne jak brud bezdomnego, to by oznaczało, że bezdomny wie, jak „pachnie”, a im często się zarzuca, że właśnie nie wiedzą.

Targetem Experimentum niby są kobiety, ale już tutaj mówiliśmy, że w perfumach to nie działa, jakieś tam podziały. Sam fakt, że coś nosisz, czyni tę perfumę męską albo żeńską – miesza się ze skórą, z twoim babskim albo chłopskim sebum! Flakon jest niebiański: błękitny ze złotym, słońce na tle nieba, seksownie ścięty na kancie.

Jabłko w tym zapachu jest składnikiem à la Newton, który wiadomo co odkrył, kiedy go jabłko niechcący walnęło w pałę. Odkrył coś, co zawsze było, tylko trzeba było sczaić. Experimentum crucis. Nazwa jest piękna, ale i bezczelna. Literacki Nobel za branding, a z chemii za składy. Newtona „krzyżowy eksperyment” rozszczepił światło na kawałki, ustalił, co to jest kolor i skąd się w ogóle bierze oraz co to znaczy „biały”, pozorny brak barwy. Krótko mówiąc, dużo zmienił. I oni chcą to samo osiągnąć dla powonienia. No, nie wiem, nie wiem! Jakbyśmy róży i jaśminu w takim zestawieniu jeszcze w życiu nie poczuli… Sam wałkuję temat róży od początku tego cyklu. Róża jest różą, jest różą, jest różą (por. Gertruda Stein – jedyne zdanie, z którego jest znana). Sami się zresztą powtarzają ciutkę: proszę przy okazji powąchać I Am Trash, ich zapach z odpadków, który również jest „jabolem” z różą w dominancie.

Nazwanie tych perfum wywołuje we mnie skojarzenia chrześcijańskie. Podobno stygmaty pachną, i to nie brzydko, lecz niebrzydko, i gdybym był piarowcem tej marki zapachów, taką narrację dałbym produktowi. Może nie we Francji, lecz w Polsce na pewno. Perfumowałbym różańce, wypuściłbym świece tym zapachem nasączane, a zwłaszcza – kadzidła. Takie cudne kompozycje potrafią nawracać. Wchodzisz do kościoła i się nie domyślasz, czemu chciałbyś zostać.

Biję temu zapachowi brawo jak na końcu Whatever zespołu Oasis – wyjąc i rycząc, jak tylko angielskie byczki potrafią się wydrzeć.

 

Zamów prenumeratę cyfrową

Z ostatniej chwili!

U nas masz trzy bezpłatne artykuły do przeczytania w tym miesiącu. To pierwszy z nich. Może jednak już teraz warto zastanowić się nad naszą niedrogą prenumeratą cyfrową, by mieć pewność, że żaden limit Cię nie zaskoczy?

Data publikacji:

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!