Bajki filozoficzne
i
"Dwa raki", Julie de Graag, Rijks Museum, Rawpixel Ltd/Flickr (CC BY 2.0)
Doznania

Bajki filozoficzne

Przekrój
Czyta się 1 minutę

Rak i morze

Anna Świrszczyńska

Była sobie wielka woda, co nazywa się morze. A na dnie tej wody była wielka skała.

A przy tej skale — wielki głaz.

A przy tym głazie — wielki kamień. A przy tym kamieniu — mały

kamyczek.

A w tym kamyczku — dziurka.

Ta dziurka to był pokoik raczka. Ten raczek spał.

I ugryzła go w małą nóżkę mała pchełka, aż podskoczył do góry i przewrócił się na drugi boczek. Od tego poruszył się kamyczek.

A od kamyczka — kamień.

A od kamienia — głaz.

A od głazu — skała.

A od skały — ta wielka woda, co się nazywa morze.

I porobiły się na tej wielkiej wodzie wielkie fale, które mało nie zatopiły okrętu z marynarzami.

— Ach, ach! — zawołali przestraszeni marynarze — Skąd te tale na morzu?

Wtedy powiedział im wiatr, co leciał górą i wszystko wiedział:

— To dlatego, że tam w głębi na dnie wody mała pchełka ugryzła w małą nóżkę małego raczka, co spał w środku kamyka.


Kierat

Artur Maria Swinarski

Był sobie Jędrek niecnota.

Miał żarna, psa i kota.

„Skoro się wiecznie sprzeczacie, złość wyładujcie w kieracie!”

powiedział do kota i psa. „Nienawiść to wielka siła.

Niejeden już kamień ruszyła obróci i moje dwa”.

Sposępniał pies i rad nie rad zaprząc pozwala się w kierat.

Dąsa się kot — jak to koty, lecz musi iść do roboty, choć z miną gorzką i złą.

Wiśta! Już kot ucieka, pies za nim goni i szczeka, a żarna

ziarna

trą.


Tekst pochodzi z numeru 4/1945 r. (pisownia oryginalna), a możecie Państwo przeczytać go w naszym cyfrowym archiwum.

 

Czytaj również:

Bogaci i Buriaci
i
Okładka z archiwum, nr 2621/1995 r.
Wiedza i niewiedza

Bogaci i Buriaci

Ewa Pawlik

Ta etniczno-ludowa okładka z 17 września 1995 r. przenosi nas do lat transformacji ustrojowej. Oto Polacy zachłystują się dobrami luksusowymi, w tym możliwością podróży po świecie, chętniej niż wcześniej wydają pieniądze i poznają odległe kultury, m.in. buriacką, o której mogą poczytać na łamach ówczes­nego numeru „Przekroju”.

Zastanawiam się czasem nad kwestią czasu: jest czy go nie ma? Istnieją przecież na ten temat różne teorie, ale jak je w zasadzie rozumieć? Na szczęście podróże w czasie i przestrzeni okazują się jak najbardziej możliwe, w końcu praktykujemy je na łamach tej rubryki regularnie. Nie trzeba być Einsteinem, zbędne też są jakiekolwiek dyplomy ­­– wystarczy jedynie ­zajrzeć do archiwum. Tym razem zapraszam do Polski A.D. 1995. W 2621. numerze „Przekroju” tańce, podróże i… jazz. Oto dolce vita czasów transformacji ustrojowej – w dojrzałej fazie. Już nie stragan, tylko butik, a jeśli podróż, to nie polonezem po chemię z Niemiec, lecz z Orbisem do Chin. O tym są artykuły i reklamy. Tych ostatnich nigdy nie było w tygodniku tak wiele jak w latach 90. właśnie. Czasami – jak w omawianym numerze – wypełniają aż jedną czwartą wydania.

Czytaj dalej