Artystka o wielu twarzach
i
Nadia Léger, „Autoportret”, 1941 r.; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger
Opowieści

Artystka o wielu twarzach

Libera wybiera, czyli subiektywny poczet polskich artystów
Zbigniew Libera
Czyta się 8 minut

Czy słyszeliście o Wandzie Chodasiewicz albo Nadii Léger? A może o pani Grabowskiej, Bauquier lub Petrovej? Wszystkie te nazwiska nosiła jedna malarka, którą dziś mało kto pamięta.

Bohaterkę dzisiejszego felietonu przez całe życie prześladował problem tożsamości. Była Polką, Rosjanką, obywatelką Francji i wreszcie Białorusinką. Trzykrotnie wychodziła za mąż i używała co najmniej pięciu różnych nazwisk. Zmieniała także imiona – była Wandą, Nadzieją, a w końcu Nadią. Jako artystka uprawiała zupełnie różne, czasami przeciwstawne sobie style malarstwa. Mimo to odegrała istotną rolę w historii polskiej sztuki.

Wandeczka – uczennica Strzemińskiego

Urodziła się jako Wanda Chodasiewiczówna 23 września 1904 r. w folwarku Osieciszcze (obecnie w granicach Białorusi). Kształciła się w Aleksandryjskim Instytucie Szlachetnych Dam w Tambowie oraz w miejscowym Państwowym Gimnazjum Żeńskim, aby w roku 1918 rozpocząć naukę rysunku i malarstwa na kursach wieczorowych w Pałacu Sztuk w Belowie. Wreszcie około roku 1920 wyjechała do Smoleńska, gdzie kontynuowała naukę w IZO-studio – pracowni artystycznej działającej przy tamtejszym Gubernialnym Wydziale Oświaty. Studio to stanowiło w istocie filię założonego przez Kazimierza Malewicza w lutym 1920 r. ugrupowania UNOWIS (Krzewiciele Nowej Sztuki), którego członkami byli także Katarzyna Kobro i Władysław Strzemiński.

Wandeczka – jak nazywał ją protekcjonalnie Strzemiński – przyjechała do Polski, prawdopodobnie za jego namową, w grudniu 1921 r. W pierwszych latach po wojnie, aby mieć dach nad głową i jakoś się utrzymywać, pracowała jako opiekunka do dzieci. Później mieszkała w zakładzie dla sierot prowadzonym przez zakonnice przy ul. Mokotowskiej w Warszawie, a jednocześnie malowała ikony i była asys­tentką w salonie mody. Wreszcie w marcu 1923 r. przyjęto ją jako wolną słuchaczkę do warszawskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Studiowała tam rysunek pod kierunkiem Miłosza Kotarbińskiego, grafikę u Władysława Skoczylasa oraz malarstwo w pracowni Karola Tichego.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Paryż wart jest Nadii

Warszawska Szkoła Sztuk Pięknych przemianowana w 1932 r. na Akademię Sztuk Pięknych nigdy nie była dobrą, progresywną uczelnią artystyczną. Nic więc dziwnego, że Wanda, gdy będzie już Nadią, w roku 1971 powie: „Nie chcę was martwić, ale Akademia wasza mi się nie podobała. Uczono w niej malarstwa tradycjonalnego, a ja chciałam malować abstrakcje”. Ale szkoła przydała się Wandzie w inny sposób. Poznała tam pochodzącego z zamożnej rodziny malarza Stanisława Grabowskiego i jeszcze tego samego roku – 1923 – poślubiła go. Wkrótce urodziła im się córka, także o imieniu Wanda, ale małżeństwo zdecydowanie nie było udane. Oficjalnie rozeszli się w 1932 r., chociaż zerwali ze sobą już pięć lat wcześniej.

Nadia Léger, "Narodziny ruchu (Wzlot I)", 1922–1968; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger
Nadia Léger, „Narodziny ruchu (Wzlot I)”, 1922–1968; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger

Zanim jednak doszło do rozstania, w roku 1925 Wanda Chodasiewicz-Grabowska wyjechała wraz z mężem do Paryża. Oboje zapisali się do prywatnej szkoły artystycznej Académie Moderne. Szkołę tę od 1924 r. prowadzili dwaj najmodniejsi artyści ówczesnego Paryża: Fernand Léger i Amédée Ozenfant. Wanda i Stanisław początkowo studiowali pod kierownictwem mówiącego – co nie bez znaczenia – po rosyjsku Ozenfanta, jednego z twórców nowego wówczas kierunku artystycznego zwanego puryzmem. Już po roku studiów Grabowscy otworzyli wspólną wystawę w Galerie d’Art Contemporain, na której pokazali prace powstałe pod wpływem nauczyciela.

Kobieta (i sztuka) zmienną jest

Jesienią 1928 r. Chodasiewicz-Grabowska wpadła na pomysł wydawania dwujęzycznego, francusko-polskiego pisma poświęconego sztuce najnowszej. Plany udało się zrealizować dopiero rok później przy pewnym udziale jej teścia. Jak podaje Karolina Zychowicz, autorka jedynej polskiej monografii poświęconej artystce, starszy pan Grabowski podczas wizyty w paryskim mieszkaniu Stanisława i Wandy przy rue Valette zorientował się, że jego synowa choruje, bo nie ma porządnego zimowego okrycia. Wygospodarował więc pieniądze na futro. Chodasiewicz-Grabowska sprytnie kupiła tańszy model z królików, a resztę pieniędzy przeznaczyła na wydawnictwo. W 1929 r. ukazał się pierwszy numer „L’Art Contemporain – Sztuka Współczesna” pod redakcją poety Jana Brzękowskiego. Wanda odpowiadała za dobór obrazów do publikacji. Znalazły się tam reprodukcje prac m.in. Ozenfanta, Louisa Marcoussisa, Pieta Mondriana czy Pabla Picassa oraz teksty Brzękowskiego, Ozenfanta, Waldemara George’a i Jeana Cassou. Okładkę zaprojektował Léger. Pozostałe dwa numery ukazały się w roku 1930. Chociaż pismo spotkało się z krytyką Władysława Strzemińskiego i Tadeusza Peipera (ten pierwszy paternalistycznie zarzucał Wandeczce samolansowanie się, drugiemu zaś nie odpowiadała strona poetycka wydawnictwa), to „L’Art Contemporain – Sztuka Współczesna” pozostaje sztandarową publikacją polskiej awangardy z okresu dwudziestolecia międzywojennego.

Mimo krytycznych uwag Strzemiński opublikował jednak w trzecim, ostatnim numerze „L’Art Contemporain” swój artykuł. Liczył bowiem na szerokie kontakty Chodasiewicz-Grabowskiej i Brzękowskiego w świecie artystycznym Paryża. I rzeczywiście, oboje redaktorzy znacznie przyczynili się do stworzenia Międzynarodowej Kolekcji Sztuki Nowoczesnej, zbierając w latach 1929–1932 szereg dzieł podarowanych przez artystów. Kolekcja, w której skład wchodziły obrazy takich twórców, jak Léger, Ozenfant, Jean Arp czy Max Ernst – uzupełniona pracami rodzimego pochodzenia – po raz pierwszy została udostępniona szerokiej publiczności w lutym 1931 r. w Miejskim Muzeum Historii i Sztuki im. J. i K. Bartoszewiczów w Łodzi. Zbiór sukcesywnie uzupełniano aż do roku 1938. Obecnie stanowi on jedną z trzech najstarszych kolekcji sztuki nowoczesnej na świecie.

Nadia Léger, "Stalin i pionierka", 1953 r.; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger
Nadia Léger, „Stalin i pionierka”, 1953 r.; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger

Tymczasem Amédée Ozenfant w roku 1929 opuścił Académie Moderne, aby nauczać na własną rękę. Sympatie artystyczne Chodasiewicz przesunęły się zaś w kierunku abstrakcji organicznej w stylu Arpa. W kolekcji łódzkiego Muzeum Sztuki znajduje się jeden z jej obrazów z tamtego okresu zatytułowany Kompozycja planimetryczna. Waza. W roku 1931 Léger także zrezygnował z pracy w Académie Moderne i przeniósł się na pewien czas do Académie de la Grande Chaumière, gdzie już rok później posadę jego asystentki otrzymała Chodasiewicz. Zdążyli poznać się wcześniej, w czasie gdy ona zajmowała się wydawaniem „L’Art Contemporain”. W następnym roku Léger otworzył własną szkołę Académie de l’Art Contemporain, w której – jak podkreślają znawcy – Chodasiewicz odgrywała rolę pierwszoplanową. Sam Léger pojawiał się w szkole jedynie w wybrane dni tygodnia, codzienną pracą ze studentami, udzielaniem wskazówek, wykonywaniem korekt zajmowała się zaś właśnie ona.

Już w pierwszych latach pracy w szkole Légera artystka poznała pochodzącego z rodziny robotniczej studenta Geor­ges’a Bauquiera, z którym się związała. Na przełomie lat 40. i 50. Bauquier został dyrektorem administracyjnym szkoły, a później instytucji nazwanej Atelier Fernand Léger. W tamtym czasie, mimo że ich związek nie był formalny, podpisywała niektóre swoje prace nazwiskiem Nadia Bauquier. Związek z Bauquierem został sformalizowany dopiero wiele lat po śmierci Légera – w 1969 r., choć Nadia wówczas nie przyjęła jego nazwiska. To, które nosiła, było bowiem o wiele bardziej znaczące w świecie sztuki – nazywała się Nadia Léger.

Fernand Léger poślubił Nadię w roku 1952 w wieku 71 lat, po śmierci pierwszej żony Jeanne, a zatem trzy lata przed własną śmiercią. Jak nietrudno się domyś­lić, małżeństwo to miało raczej charakter kontraktu zobowiązującego Nadię do pielęgnowania początkowo samego artysty, a później spuścizny po nim. Po śmierci męża zajmowała się promowaniem jego twórczości, również na arenie międzynarodowej. Jednak największym jej przedsięwzięciem była budowa muzeum Fernanda Légera w miejscowości Biot, położonej we francuskim departamencie Alpy Nadmorskie. W roku 1967 Nadia podarowała muzeum wraz z kolekcją 348 prac Légera państwu francuskiemu.

Towarzyszka Petrova

Jeszcze w kwietniu 1930 r. Nadia Chodasiewicz-Grabowska brała udział we wspólnej wystawie ugrupowania abstrakcjonistów Cercle et Carré, gdzie pokazała trzy obrazy, z których każdy nosił tytuł Kompozycja. Ale już począwszy od połowy lat 30., zaczęła tworzyć obrazy figuratywne, przede wszystkim portrety i autoportrety malowane w stylu Légera. W tamtym czasie zapisała się do Towarzystwa Przyjaciół Związku Radzieckiego, co – jak można przypuszczać – oznaczało jednocześnie wstąpienie w szeregi Francuskiej Partii Komunistycznej. „To było naturalne i potrzebne jak oddech – powiedziała po latach. – Nie w fabryce, nie w dużym przedsiębiorstwie, nie w filozoficznych książkach otworzyły mi się okrutne zasady kapitalizmu. Odczułam go na sobie, widziałam, jak żyją inni. I robotnicy, i młodzi malarze całkowicie są uzależnieni od tego, kto na nich zarabia swój duży czy mały kapitał. Pieniądze, pieniądze, pieniądze”. Od roku 1950 datuje się udział Nadii we francuskim socrealizmie, przy czym teraz obrazy podpisywała nazwiskiem Petrova. Nowe prace zaprezentowała w 1953 r. w paryskiej galerii Bernheim-Jeune. Rok wcześniej brała też udział w Wystawie współczesnej plastyki francuskiej w warszawskiej Zachęcie, ale któż mógłby się domyślić, że obraz sygnowany nazwiskiem Nadia Petrova namalowała dawna uczennica Strzemińskiego.

Nadia Léger, "Autoportret", 1941 r.; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger
Nadia Léger, „Autoportret”, 1941 r.; zdjęcie: dzięki uprzejmości Comité Léger

Jako że w roku 1956 zakończyła się przygoda francuskich malarzy z socrealizmem, Petrova nie była już Nadii Léger potrzebna. Szybkimi krokami ponownie nadchodziła sztuka abstrakcyjna. Artystka przypomniała sobie, że w latach wczesnej młodości w Smoleńsku poznała Kazimierza Malewicza, którego sława właśnie zaczęła we Francji rosnąć. Ogłosiła się jego uczennicą. Od początku lat 60. zaczęła pracować nad obrazami niemal dokładnie odtwarzającymi dzieła suprematystyczne Malewicza z podwójnym datowaniem: np. 1920–1960 czy 1924–1967. Mało tego, we współpracy z firmami jubilerskimi zaczęła także produkować suprematystyczną biżuterię.

Zabiegi te nie przyniosły jednak ani fortuny, ani uznania. To ostatnie przyszło z zupełnie innej, choć być może nie do końca nieoczekiwanej strony. Niektórzy badacze życiorysu Wandy przypuszczają bowiem, że pełniła funkcję sowieckiej agentki. Jeśli tak, to chyba raczej tzw. agentki wpływu. Kto dociecze prawdy?

Nadia Wanda Chodasiewicz-Grabowska-Bauquier-Petrova-Léger nie zdążyła zobaczyć upadku systemu komunistycznego. Zmarła w swoim domu w Grasse na południu Francji trzy lata przed rozpoczęciem pierestrojki.


W artykule wykorzystano cytaty z artykułu Ze wspomnień Nadii Léger: droga do  Paryża wiodła przez Warszawę, Express Wieczorny 1971, nr 40.

Nadia Léger, mozaika przedstawiająca Maję Plisiecką, Dubna, Rosja; zdjęcie: Valery Melnikov/Sputnik/East News
Nadia Léger, mozaika przedstawiająca Maję Plisiecką, Dubna, Rosja; zdjęcie: Valery Melnikov/Sputnik/East News

W kwietniu 1972 r. Nadia Léger w związku z 50-leciem pracy twórczej odznaczona została radzieckim medalem za rozwój współpracy francusko-radzieckiej. Ceremonia odbyła się przy okazji wystawy serii 65 monumentalnych portretów wykonanych w tradycyjnej technice mozaiki. Były to wizerunki prominentnych postaci ZSRR: pisarzy, muzyków, kosmonautów i komunistycznych działaczy. Realizacja projektu we współpracy z dwoma włoskimi mozaicystami zajęła dwa lata, począwszy od roku 1969. Pierwszy pokaz miał miejsce w podparyskiej miejscowości Malakoff, a następnie mozaiki powędrowały do Związku Radzieckiego. Część z nich zobaczyć można dziś w Dubnej pod Moskwą przy Domu Kultury „Mir”, część w Ziembinie na Białorusi, gdzie znajduje się izba pamięci jej poświęcona. Pozostałe zostały rozproszone lub spoczywają gdzieś w rosyjskich magazynach.

Czytaj również:

Mela Muter
i
Mela Mutermilch, fotografia opublikowana w magazynie „Feminal” 25 czerwca 1911 r., domena publiczna
Opowieści

Mela Muter

Libera wybiera, czyli subiektywny poczet polskich artystów
Zbigniew Libera

Słyszeliście o Meli Muter? Przed Wami historia polsko-­żydowskiej malarki tworzącej w czasach historycznie trudnych. Studiowała sztukę w akademiach i pod czujnym okiem autorytetów, romansowała ze Staffem i Rilkem, a umierała­ ­w osamotnieniu.

Maria Melania Klingsland, znana później w świecie sztuki jako Mela Muter, urodziła się 26 kwietnia 1876 r. w warszawskiej kamienicy przy ulicy Leszno 28, mieszkania 12. Była drugim spośród pięciorga dzieci Fabiana Klingslanda i Zuzanny z domu Feigenblatt. Rodzice Melanii należeli do grupy bardziej zamożnych Żydów, na co wskazuje chociażby lokalizacja ich domu po południowej stronie ulicy Leszno, nazywanej wówczas „Alejami Ujazdowskimi dzielnicy żydowskiej”. Urodzony w roku 1838 Fabian Klings­land był właścicielem domu handlowo-spedycyjnego położonego w samym centrum miasta przy ulicy Marszałkowskiej 129. Młodsza od niego o dziewięć lat matka Meli pochodziła ze sławnego rabinacko-kapłańskiego rodu Muszkatów. Klingslandowie mówili w domu po polsku, wspierali też polskie zrywy niepodległościowe. Fabian starał się być mecenasem młodych literatów, w jego domu bywali m.in. Władysław Reymont i Jan Kasprowicz. Pojawiał się również Leopold Staff, który w późniejszych latach odegrał ważną rolę w życiu Meli.

Czytaj dalej