Page 1 8FCEBD2B-4FEB-41E0-A69A-B0D02E5410AERectangle 52 Przejdź do treści

Ciesz się latem!

Letni „Przekrój” dostępny w sprzedaży! W nowym numerze piszemy o szacunku dla wszystkich istot – ludzkich i pozaludzkich. Ponadto zastanawiamy się nad zmierzchem antropocenu, poznajemy południe Afryki i zgłębiamy temat ego: czym tak naprawdę ono jest i jak je poskromić?

Kup letni „Przekrój”

188 stron do czytania przez trzy miesiące. „Przekrój” w nowym formacie jest wygodniejszy do przeglądania. Zamów i ciesz się lekturą – tylko tutaj w niższej cenie. Sprawdź!

Przekrój
Czyli o tym, dlaczego wciąż poszukujemy niesamowitości i cudowności.
2017-09-07 17:00:00
Olga Drenda

Wycieczka międzyświatowa

Wycieczka międzyświatowa

Zdarzyło mi się ostatnio zaniemóc podczas wycieczki do lasu. W taki dziwny poranek, gdy kręci się w głowie, a woda w stawie i liście migoczą jak optyczne triki z książek „Magiczne oko”, łatwiej dostroić swoje radary do niezwykłości otoczenia.

Pora roku też sprzyja niesamowitości. Można jeszcze chodzić bez rajstop i słońce roztapia nadzienie wafelków pozostawionych na parapecie, a tu przecież lato się kończy, lada moment liście zaczną opadać, dookoła kwitnie smrodliwy wrotycz, niegdyś roślina pogrzebowa, i rosną grzyby, w których wyobraźnia typu ludowego widziała pośredników między światami. Miejsce, w którym wracałam do siebie, leżało całkiem niedaleko tajemniczego krzyża z roku 1806; do tego ukrytego w lesie zabytku zabieram wizytujących, którzy chcą posmakować klimatu rodem z płyty „Murder Ballads” Nicka Cave'a. Przedwojenna książka o podaniach i legendach moich okolic, „Górnośląskie opowieści” (Oberschlesische Sagen) głosi bowiem, że pewien leśniczy zastrzelił tu swoją kochankę, a kunsztownie rzeźbiony krzyż postawił, chcąc odkupić winy.

Ktoś wystarczająco dociekliwy dotarł do tej historii i dowiedział się, dlaczego krzyż stoi właśnie w tym miejscu i co takiego miało wydarzyć się w roku 1806. Co jednak z innymi? Dlaczego w pewnej miejscowości niedaleko Szczebrzeszyna drewniana kapliczka stoi pusta, a figurę Jezusa umieszczono w dziupli – jakby miała być tam od początku? Jaka „krwawa ofiara” wymieniona na wotywnej tablicy miała miejsce w roku 1870 i została upamiętniona w Gostyni? Wielu miłośników turystyki krajowej, szperaczy, zbieraczy, wędrowców, fanów geocachingu (czyli poszukiwania skarbów przy pomocy GPSa) i rowerzystów lubi zwiedzać Polskę szlakiem kapliczek, a pasjonaci historii lokalnej, zrzeszeni w niewielkich kołach i klubach, zachęcają do gromadzenia związanych z nimi opowieści o okolicznościach powstania. Zwykle bowiem takie miejsca pamięci, przynajmniej te stare, powstają w nieprzypadkowych lokalizacjach: tam, gdzie wydarzyło się coś złego, tam, gdzie należało podziękować opatrzności, albo tam, gdzie złym wypadkom lepiej zapobiec, czyli w miejscach granicznych: na końcu miejscowości, przy między, na rozwidleniu dróg. Są i takie miejsca, w których widać potrzebę cudowności, sama znam jedno: pewne małe źródełko, uparcie zasypywane przez miejscowe władze, ktoś uparcie odkopuje i zdobi okoliczne drzewa wycinkami z religijnych czasopism, jakby koniecznie chciał udowodnić, że ta właśnie woda ma właściwości szczególne. W większych miejscowościach mapa kapliczek jest świadectwem wchłaniania wsi przez rozszerzające się miasto (chociaż szczególnym wyjątkiem jest tu Warszawa i jej podwórka). Doskonale widać to w Krakowie, gdzie na obrzeżach mrówkowcowych osiedli można niejeden raz natrafić na prawdziwą rzeźbę ludową z XIX wieku – daleką od kanonów i proporcji zawodowego rzeźbiarstwa, podpisaną przez autora ledwie znającego alfabet, ale ujmującą postaci świętych w całej ich opiekuńczości lub srogości, tak, jak postrzegał ich ówczesny wierny. Gdy wyprowadzałam się z Krakowa, jedną z takich kapliczek nad cichą rzeczką niemal w całości otaczał parking budowanego właśnie dyskontu: wiejskość wypraszano z młodej dzielnicy miasta szybko i bez ceregieli, pozostawiając tylko zabytkową rzeźbioną pamiątkę. Potrzeba niezwykłości lubi jednak wędrować i pojawiać się w innych miejscach, skoro jedne już „odczarowano”; niedawno zniknął z powierzchni ziemi niedokończony dom, który inspirował mieszkańców Krakowa do szerzenia niesamowitych opowieści, oczywiście opartych na klasycznych scenariuszach znanych doskonale folklorystom: niezgoda między braćmi, zabójstwo, wyrzuty sumienia... wielokrotnie słyszałam podobne historie pytając o opuszczone budynki, za którymi zwykle stoją znacznie banalniejsze historie. Takie wzory wydają się jednak w naszych głowach uruchamiać automatycznie, podsuwane prosto z repozytorium zbiorowej wyobraźni.

Kapliczki i związany z nimi kult etnologia wiąże z kategorią religijności przeżywanej – niekoniecznie zgodnej z wytycznymi teologii, a opartej na osobistym doświadczeniu wiernych. To dlatego jest w niej tyle wyczulenia na niesamowitość i cudowność. Kiedyś używano nazwy „religijność typu ludowego”, ale XIX-wiecznego ludu wiejskiego już nie ma, a przeżywanej religijności można doświadczać również w wielkim mieście, w końcu nie od miejsca zamieszkania zależy potrzeba zetknięcia się z sacrum (nieporównywalną z innymi zjawiskami siłą, która ma w sobie element grozy, tajemnicy i fascynacji, jak pisał filozof Rudolf Otto). Fotograf Łukasz Rusznica niedawno został nagrodzony na krakowskim Miesiącu Fotografii za intrygujący cykl zdjęć wykonanych w Japonii. Ich wspólnym wątkiem była „niewidzialna rzeczywistość”, duchowa warstwa świata skryta za podszewką codzienności: bóstwa i duchy zamieszkujące lasy, rzeki i drogi, obecne na co dzień w zwykłym ludzkim świecie. Ktoś powiedziałby, że to świat bardziej uduchowiony od naszego, nie jest to jednak prawdą: nasza polska i szerzej - europejska rzeczywistość jest po prostu „zaczarowana” w nieco inny sposób, do tego – chyba potrzeba niesamowitości i to, co irracjonalne jest w nim obecne coraz mocniej. Wie o tym każdy, kto zanurkuje czasami nieco głębiej w świat internetu. Ken „R.U. Sirius” Goffman, założyciel kultowego cyberpunkowego magazynu „Mondo 2000”, przypomina, że internet w kształcie, jakim go dzisiaj znamy, to dziecko kalifornijskich hipisów, a kultura hipisowska jego zdaniem jest podobna do kultury ludowej – podobnie rozchodzą się w niej informacje, podobnie budują się mity. To w sieci dzisiaj znajdują się nowe rozstajne drogi i miedze. 

Piątka dla PRZEKROJU? A może dziesiątka? Wspierając Fundację PRZEKRÓJ, wspierasz rzetelność, humor i czar.

* Pola wymagane

Data publikacji:

Olga Drenda

Olga Drenda

Olga Drenda: Pisarka, eseistka, tłumaczka. Absolwentka etnologii i antropologii kultury na UJ. Zajmuje się przede wszystkim codziennością lat 80. i 90. w Polsce. Prowadzi stronę Duchologia (na Facebooku) poświęconą echom lat transformacji.

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!

okładka
Dowiedz się więcej

Prenumerata
Każdy numer ciekawszy od poprzedniego

Zamów już teraz!